Nie jest zbytnio lubiana Dorota Masłowska w naszym kraju pomimo tego, iż jest autorką uznaną. Przede wszystkim bierze się to pewnie z tego, iż nie jest to łatwa proza. Masłowska dużo eksperymentuje z formą, a "Inni ludzie" są tego najlepszym przykładem. Trzeba więc sporo inteligencji i otwartości, aby zmierzyć się z jej twórczością, a prawda jest taka iż tych dwóch cech często Polakom brakuje. W swej najnowszej książce Dorota Masłowska piętnuje właśnie te, ale również i inne niedobory polskiego społeczeństwa.
"Inni ludzie", co zresztą sugeruje nam już sama szata graficzna tej książki to trochę taki album hip-hopowy, z tym że dostajemy sam tekst bez muzyki. Jeśli natomiast wejdziemy w tę książkę dobrze, to będziemy wręcz słyszeć bit w naszej głowie. Z początku trochę ciężko się w to wgryźć, ale z każdym następnym rymem człowiek zaczyna łapać o co chodzi, odnajduje się w specyficznej formie i wtedy już czyta się szybko, zachłannie i niestety zbyt prędko. Tym samym szybko i niespodziewanie docieramy do finału. Zanim jednak to nastąpi przyjdzie nam bujać się w takt historii o Polsce, która swą brzydotą odstręcza, czasem budzi litość, a momentami powoduje trochę śmiech przez łzy. Bohaterowie "Innych ludzi" to taki trochę koncert na wiele głosów z dużą dozą stereotypów, zniekształconych przekonań i frustracji, które trawią Polaków już niemal od urodzenia, a co najmniej od nabycia świadomości społecznej.
Brzydka jest ta Polska jak pogoda za oknem. Ma zapach wilgoci padającego od kilku tygodni deszczu i brak w niej przebłysku choćby nieśmiałego słońca. Razi schematem i monotonią, a na każdym kroku mierzymy się z rozmaitymi lękami jak i absurdami naznaczającymi życie w naszym kraju. Główny bohater "Innych ludzi" wędruje ulicami Warszawy, a my spacerujemy, a właściwie biegniemy wraz z nim i przeglądamy się w lustrzanym odbiciu. Wszędzie wokół pseudopatriotyzm, którego najbardziej wyrazistym odzwierciedleniem są tatuaże "Polski Walczącej" na bicepsach, plecach i grubych karkach kiboli. Ci ostatni stanowią specyficzną i wstydliwą awangardę wspierani skutecznie przez opcję rządzącą. Rodzina się zdewaluowała, a relacje pomiędzy jej członkami ulegają postępującej degeneracji na skutek wielu czynników z wybijającym się na pierwszy plan zatraceniem wartości i perspektyw. Ogólnie obecny w przestrzeni społecznej marazm i trzeba to nazwać wprost - tępota wpływają skutecznie na festiwal paradoksów i absurdów. Coraz większe rozwarstwienie społeczne powoduje ciągłe tarcia i wzajemne żale, a przede wszystkim wzajemne obwinianie się o niepowodzenia życiowe. Nade wszystko jednak konfrontujemy się z upadkiem ducha i zanikiem kultury w narodzie, co o zgrozo przeszkadza już tylko nielicznym.
Reasumując, najnowsza książka Doroty Masłowskiej adresowana jest jak to zresztą u niej bywa do tych odważnych, którym nie straszne jest odkrywanie prawdy o nas samych jako o współczesnych Polakach. Nie jest to zaznaczam doświadczenie łatwe, a ja odważyłem się na nie w towarzystwie Masłowskiej poraz pierwszy i nie żałuję. Mało tego może nawet zdecyduje się nadrobić braki i sięgnę po wcześniejsze, kultowe już pozycje autorki. Tymczasem z czystym sumieniem polecam "Innych ludzi", bo to naprawdę rzecz warta lektury.