sobota, 28 września 2019

Ta, która musi umrzeć - David Lagercrantz



Tyle czekania, a potem człowiek szybko pochłonął wszystko i zanim się zorientował było już po wszystkim. "Ta, która musi umrzeć" definitywnie już chyba zamyka serię Millennium.

Lisbeth ma już dość bycia zwierzyną i tym razem to ona wybiera się na polowanie. Jej siostra musi zginąć tylko czy Lisbeth Salander będzie w stanie wykonać wyrok? Właśnie w tym celu wybiera się do Moskwy, by przygotować należycie wyrok. Tymczasem w Sztokholmie ginie bezdomny i chociaż często taka śmierć pozostaje niezauważona to tym razem zwraca uwagę lekarki sądowej. Koniec końców sprawa trafia do Mikaela Blomkqvista i okazuje się, że trop prowadzi do szwedzkiego ministra obrony, o którym Blomkqvistowi zdarzyło się wcześniej pisać. Co może łączyć bezdomnego z Forsselem? Jaką tajemnicę kryje kod genetyczny zabitego człowieka? Pomimo początkowej niechęci do sprawy, bardzo szybko Mikael zaangażuje się w nią bez reszty. Jednocześnie będzie próbował skontaktować się z Lisbeth, która jak to bywało wcześniej wniesie swój nieoceniony wkład w śledztwo dziennikarskie.

Ostatnia część serii bardzo mi się podobała, nie wiem na ile wynikało to z sentymentu i świadomości, że więcej już nie będę mógł śledzić poczynań tej sympatycznej dwójki, a na ile po prostu opisana tutaj intryga miała dobrą nośność. Może po prostu jedno i drugie. W każdym razie historia wciąga. Znowu okazuje się, że zakopane gdzieś w zakamarkach przeszłości tajemnice wychodzą z czasem na jaw i zainteresowani ich ponownym pogrzebaniem będą w stanie zrobić wiele, aby pozostały niewidoczne dla ludzkiego oka. Intryga, którą zaserwował nam Lagercrantz jest o tyle interesująca, że mocno operuje na symbolice. Tym razem jest to symbolika wysokogórskich wspinaczek, adrenaliny i testowania możliwości ludzkiego organizmu. Jak wiemy z tego typu wyprawami w celu zdobycia trudno dostępnych szczytów górskich zawsze wiąże się egzamin z siły charakteru. Ludzie sprawdzając się w ekstremalnych warunkach dowiadują się prawdy o sobie samym, kiedy to przychodzi podjąć ważną decyzję w ułamku sekundy i kiedy to kodeks etyczny zostaje poddany najważniejszemu w życiu egzaminowi. Stanowi to doskonałe tło dla opowieści snutej w finałowej części serii i ostrzegam, iż czyta się bardzo szybko więc książka zostanie przez was pochłonięta ekspresowo i pozostanie niedosyt, iż nie będzie już więcej Lagercrantza w larssonowskim sosie.

Mocno polecam najnowszą powieść Davida Lagercrantza i myślę, że fani dobrych thrillerów będą usatysfakcjonowani. Wystarczy uwolnić umysł od wygórowanych oczekiwań i otworzyć się na serwowaną tu intrygę, a gwarantuję że będziecie usatysfakcjonowani. Eh będzie mi brakować Lisbeth i Mikaela, ale to co dobre zawsze się kiedyś kończy. 

poniedziałek, 23 września 2019

Taśmy rodzinne - Maciej Marcisz



"Taśmy rodzinne" to opowieść o relacjach rodzinnych, o traumie i jej ciężarze jaki wraz z nią człowiek wnosi w dorosłość.

Maciej Marcisz napisał świetną książkę, a biorąc pod uwagę, iż jest to jego debiut tym większe uznanie mu się należy. Jego bohater jest skrojony na miarę naszych czasów. Brakuje mu samodzielności, żyje na kredyt, nie ma większego pomysłu na siebie i w przypływie problemów jedyne co przychodzi mu do głowy to ucieczka przed rzeczywistością. Ciągle liczy na obiecane przez ojca zasilenie finansowe i kiedy już się wydaje, że jest ono na wyciągnięcie ręki, to nagle okazuje się iż ojciec się rozmyślił, bo wedle niego syn nie spełnił warunków. W tym momencie rozgoryczenie i strach wtłaczają Marcina w retrospekcyjną podróż zmierzającą do wyjaśnienia jak znalazł się w tym momencie swojego życia. Podróż ta sięgnie dalej niż jego pojawienie się na świecie i przyjdzie mu się zmierzyć z tym, co ukształtowało jego rodziców. 

Jak już wspomniałem mamy w "Taśmach rodzinnych" do czynienia ze skomplikowanymi relacjami rodzinnymi, a tak się składa że Maciej Marcisz jest bardzo dobrym obserwatorem, a co najważniejsze umie swoje obserwacje przekazać czytelnikowi w sposób inteligentny, a jednocześnie przystępny i zakropiony gorzkim humorem. Dla mnie osobiście szczególnym smaczkiem jest tutaj umieszczenie akcji w okresie transformacji, kiedy to ojciec Marcina Małysa tworzy swoją fortunę, a jednocześnie infekuje swoją rodzinę wirusem łatwego pieniądza i konsumpcjonizmu. Czasy kiedy "biznesy powstawały jak grzyby po deszczu, czasy giełd VHS i powstających jak grzyby po deszczu wypożyczalni kaset wideo, giełdy towarowe itp. Jakże to były piękne czasy, barwne i generujące masę rozmaitych historii i anegdot żyjących własnym życiem aż do dziś gdyż trzeba było się nieźle nagimnastykować żeby coś zdobyć. Czasy kiedy zwyczajny przypadek prowadził do pomysłów, które skutkowały powstaniem całkiem niezłych fortun. Do czasów mojego dzieciństwa czyli przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych wracam zawsze z sentymentem pomimo, że miały one w sobie również tą brzydką stronę zasygnalizowaną właśnie w "Taśmach rodzinnych". Okres transformacji w Polsce to przecież również początek kryzysu relacji, a wraz z nim kryzysu rodziny i jedni z nas wyszli z niego mocniejsi, a inni jak rodzina Marcina zostali pokiereszowani na kilka pokoleń do przodu. Brak czasu, pogoń za pieniądzem, szybko rozwarstwiające się społeczeństwo, to wszystko wystawiło na ciężką próbę niejedną rodzinę i w czasie retrospekcji Marcina możemy śledzić działanie tego wirusa. 

Pomimo faktu, iż tematy poruszane w debiucie Macieja Marcisza do łatwych nie należą to książkę dobrze się czyta, a bohaterowie nakreśleni są bardzo autentycznie podobnie jak cała historia w której zostali osadzeni. Szczególnie Marcin wzbudza wiele emocji od złości, przez irytację, aż wreszcie po litość. Wraz z nim śledzimy trudną historię naszego społeczeństwa ostatnich dziesięcioleci i momentami można mieć wrażenie jakbyśmy oglądali kasety VHS w domowym zaciszu. Mocno polecam waszej uwadze "Taśmy rodzinne". 

wtorek, 17 września 2019

Zamęt - Vincent V. Severski



Powieść szpiegowska najwyższych lotów. Historia skrojona doskonale, a atmosfera napięcia budowana z największą starannością. Na tym właściwie powinna się kończyć każda opinia o tej książce gdyż każde dodatkowe zdanie to ryzyko spojlera. No cóż, jako że pisać i gadać uwielbiam to zaryzykuje.

Uwielbiam książki z pod szyldu Vincent V. Severski gdyż jest to naprawdę literatura zapadająca w pamięć. Myślę, że każdy fan powieści szpiegowskiej powinien się odnaleźć w tym co ten autor ma do zaoferowania, no chyba że mamy do czynienia z malkontentami, a tych nie mało niestety. Po trylogii Nielegalni (tak na marginesie trzecią część wciąż mam w odwodzie na trudny czas) przyszła pora na historię, która rozpoczyna się w iście hitchcockowskim stylu czyli od wielkiego bum! W Pakistanie dochodzi do ataku terrorystycznego i zostają wzięci zakladanicy. Wśród nich jest Polak i to nie byle jaki Polak, ale tu już ugryzę się w język i nie będę psuł wam zabawy. W uwolnienie naszego rodaka zostaje zaangażowana działająca w tajemnicy i jak najbardziej nieoficjalna Sekcja, którą dowodzi Roman. To śmietanka szpiegów zatem zagwarantowane mamy mocne wrażenia do samego finału.

U Severskiego mamy pewne ślepe uliczki, mylące zwody i podejrzenia, które tak naprawdę służą zabawie w kotka i myszkę. Mamy również wyrazistych bohaterów, którzy nigdy nie są jednoznaczni, bo jakżesz jednoznaczny może być szpieg. Już od samego początku rozpoczyna się gra wywiadów w którą zaangażowani są wszyscy najważniejsi gracze. Znajdziemy tu również poboczne wątki osobiste, nawet miłosne, ale wszystko z umiarem, jako że najważniejsza jest gra szpiegów. Uczestnicy przesuwani są niczym pionki na szachownicy, a czytelnik śledzi tą rozrywkę i kibicuje Romanowi i ekipie w rozgryzieniu sprawy ujęciu kreta, bo jakże by miało go nie być. Jest ciekawie, jest mocno i jest przede wszystkim ambitnie i autentycznie, bo Vincent V. Severski to firma sprawdzona i pewna.

Mocno polecam "Zamęt", zwłaszcza że ukazała się niedawno kolejna część cyklu i pewnie wielu pospieszy moim tropem by kontynuować przygodę z Sekcją. Nie dajcie się zwieść malkontentom, bo nie mają racji kiedy pastwią się nad nową serią Severskiego. Książka jest na tyle dobra, że powinniśmy się spodziewać kolejnej adaptacji telewizyjnej powieści Severskiego po "Nielegalnych". Ja nie ukrywam, że. chętnie bym przytulił taki serial, po tym jak zobaczyłem jaką wagę przykłada Canal Plus do szczegółów i odpowiedniego klimatu takiegoż serialu. 

niedziela, 15 września 2019

Listy przeciwko wojnie - Tiziano Terzani



Kolejna książka, która po przeczytaniu przeze mnie ląduje na alternatywnej liście lektur szkolnych. Przyznam szczerze, że Tiziano Terzani nie był mi dotąd znany, aczkolwiek zaraz po pierwszym z nim spotkaniu poruszył mną na tyle, iż stał się moim autorytetem.

Listy zawarte tutaj były wyrazem polemiki z Orianą Fallaci, która to mocno krytykowała islam. Terzani polemizuje również z ogólnym trendem w polityce i mediach zmierzającym do krwawego odwetu na świecie islamskim po atakach na World Trade Center. Ujawnia przy tym manipulacje że strony USA i Wielkiej Brytanii podjęte celem usprawiedliwienia wojny i wciągnięcia międzynarodowej koalicji w interwencję w Afganistanie.

Tiziano Terzani w sposób mocno emocjonalny, a przy tym rzeczowy zmusza czytelnika do obrania jego perspektywy na źródła konfliktu na linii Zachód - Islam. Dociera do źródeł jeśli chodzi o motywacje jednych i drugich,  a co najważniejsze unika choroby, która dotknęła większość świata tj. żądzy zemsty podszytej niewiedzą i uprzedzeniami. W swoich listach stara się na nowo obudzić świadomość i racjonalne myślenie u tych, którzy uciekli w generalizację i ulegli pokusie odwetu, a nawet anihilacji. Terzani nazywa przy tym po imieniu odpowiedzialnych za konflikt po obu stronach i zachęca do zdroworozsądkowego zażegnania kryzysu. Czytałem te listy niemal z zapartym tchem.

Jakże potrzebne są takie publikacje w czasach kiedy wyciąganie wniosków kapituluje przed jątrzeniem i zmanipulowanym sloganem. Jakże potrzebujemy autorytetów nawołujących do autokrytyki i szukania kompromisu. Szkoda tylko, że takie "Listy przeciwko wojnie" do uczniów szkół raczej nie trafią, a jeśli to przeczytają je nieliczni, a w zamian za to będą umysły naszych dzieci zatruwane książkami gloryfikującymi wojnę. Tym bardziej mocno polecam waszej uwadze książkę Tiziano Terzaniego. 

czwartek, 5 września 2019

Agonia - Paweł Kapusta



System jest chory, system jest w agonii. Służba zdrowia w naszym kraju to doskonały materiał nawet nie tyle na reportaż, ale na zwyczajny thriller. Lojalnie uprzedzam, iż lektura tej książki daje po łbie i to konkretnie.

Znajdziemy tutaj zbiór reportaży na temat służby zdrowia w Polsce. Wszystkie je łączy jedno, pokazują mianowicie patologię systemu począwszy od NFZ i bezdusznych procedur, które pacjenta traktują jak liczby w statystyce, a nie jak żywy organizm, a skończywszy na pensjonariuszu Zakładu Karnego, który paradoksalnie ma lepszy dostęp do specjalisty niż przeciętny Kowalski. Paweł Kapusta nie oszczędza systemu, ale podobnie jak autor "Małych Bogów" Paweł Reszka za jego ofiary uznaje nie tylko pacjentów, ale i lekarzy, pielęgniarki, sanitariuszy. Niestety tak już jest, że złość i bezsilność pacjenta pokrzywdzonego bezdusznością systemu rzadko koncentruje się na prawdziwych odpowiedzialnych czyli resortowych decydentach, a częściej uderza w pierwszy front czyli właśnie szeregowych pracowników szpitali i przychodni. Tak to już jest, że ci odpowiedzialni za bałagan najczęściej umywają ręce.

"Agonia" to przede wszystkim osobiste dramaty zwykłych ludzi, którym odmówiono prawa do świadczenia, którzy odbijają się od gabinetu do gabinetu, a diagnoza zmienia się jak w kalejdoskopie bo zwyczajnie nie ma na nią czasu, a z resztą najlepiej jest tak leczyć aby nie wyleczyć. Poznamy tu jednak również historie osób, które są po drugiej stronie, a jakość świadczonych przez nie usług nie jest na odpowiednim poziomie gdyż są przepracowani, zwyczajnie zmęczeni bądź też wypaleni zawodowo. Paweł Kapusta opisuje również dla nas absurdy systemu, który robi wszystko abyśmy wpłacali do kasy bo do tego jesteśmy przecież zmuszeni, a jednocześnie nie korzystali z naszych środków bo przecież i tak wybierzemy sektor usług prywatnych. A dlaczego? Bo kolejki, lepszy standard (choć z tym też różnie bywa), bo mamy zablokowaną możliwość świadczeń ponadstandardowych w ramach świadczeń NFZ ( tutaj historia dentysty i jego bojów z Narodowym Funduszem).

Złość, bezsilność, smutek, przygnębienie, a czasem wręcz gniew. Właśnie takie uczucia wzbudza lektura "Agonii" i nie ma znaczenia, że opisane tu historie gdzieś już obiły się o nasze uszy, bądź słyszeliśmy podobnych na pęczki. Po prostu tak już jest, że normalny człowiek reaguje w taki sposób empatyzując się z pokrzywdzonymi przez bezduszną machinę. Problem jednak w tym, że najwyraźniej wciąż jest wiele osób, które na takim stanie rzeczy w różny sposób korzystają i robią wszystko by podtrzymać taki stan rzeczy, ale to byłby temat na osobną książkę. Tymczasem mocno polecam waszej uwadze właśnie "Agonię" Pawła Kapusty.