niedziela, 27 października 2019

Zakazane wrota - Tiziano Terzani




Kolejne moje spotkanie z Tiziano Terzanim, który zrobił na mnie tak wielkie wrażenie "Listami przeciwko wojnie". Tym razem opowiada on o komunistycznych Chinach.

O tym, że reporterzy są w stanie zrobić wiele aby zdobyć miarodajny materiał wiedziałem od dawna. Trochę tych reportaży mam za sobą jeżeli chodzi o lekturę. Tiziano Terzani poszedł jednak kilka leveli wyżej w "Zakazanych wrotach". On niemalże stał się Chińczykiem, wtopił się w tamtejsze społeczeństwo, aby w ten sposób zbadać jak w praktyce sprawdza się komunizm w jednym z największych jego światowych bastionów. 

Terzani zamieszkał w Chinach w latach osiemdziesiątych i przez cztery lata wraz ze swoją rodziną starał się wtopić w tamtejszą społeczność. Czy mu się to udało? Pewnie nie bardzo, gdyż służby miały na niego oko, a najbardziej strzeżone tajemnice były od samego początku poza jego zasięgiem. Mimo wszystko jako jeden z nielicznych otworzył tak szeroko te zakazane wrota. Nie bał się przy tym zmierzyć ze smutną prawdą, iż jego wizja chińskiego komunizmu jest wyidealizowana. Rzeczywistość okazała się brzydka. Propaganda na każdym kroku próbowała przykryć biedę i zacofanie będące wynikiem nietrafionych decyzji i reform. Absurd poganiał absurd, a dyktatura wykazywała bodaj największą kreatywność w nieludzkich przepisach jak choćby kontrola urodzin, reedukacja czy okupacja Tybetu. Tak jak odrażający był system komunistyczny podczas pobytu Terzaniego w Chinach, tak samo fascynujący i pełen niezapomnianego klimatu jeżeli chodzi o wielowiekową tradycję i zwyczaje tamtejszych mieszkańców. Szkoda tylko, że bezlitosny system nie ustawał w próbach zniszczenia tych z nich, które miały być dla niego zagrożeniem, a nieustanna paranoja władz sprawiała że takowym miało być niemal wszystko. Doprowadziło to między innymi do niepowetowanych strat jeżeli chodzi o dziedzictwo kulturowe na skalę światową, jak również do wypaczenia ducha chińskiego narodu. 

Pomimo tego, że lata osiemdziesiąte XX-ego wieku mamy już dawno za sobą i Chiny od tego czasu zdążyły się zmienić diametralnie to "Zakazane wrota" są pozycją obowiązkową dla każdego fana reportażu. Myślę, że każdy kogo ciekawi świat, odmienne kultury, ludzie, będzie zaczytywał się z niebywałą przyjemnością w książce Tiziano Terzaniego. 

sobota, 19 października 2019

Zjadanie zwierząt - Jonathan Safran Foer



Po lekturze książki "Zjadanie zwierząt" trudno będzie wam nadal udawać, że nie wiecie jak to się dzieje, iż na wasz talerz trafia burger czy też inny spreparowany odpowiednio pod wasze potrzeby kawałek zwierzęcia.

Już od pierwszych stron towarzyszyły mi niesmak i wyrzuty sumienia, że uczestniczę w tym systemie. Przyczyniam się do tego, iż zwierzęta cierpią, że są na masową skalę mordowane po to żebym ja mógł sobie położyć na talerzu kotleta czy też zjeść hot-doga. Żyjemy w społeczeństwie tak wysoce nastawionym na konsumpcję, że nauczyliśmy się nie zastanawiać nad tym skąd biorą się towary poddane naszej uwadze. Wolimy nie myśleć o tym, że nasze ubrania wyprodukowano dzięki pracy małego dziecka w dalekiej Azji, które jest wyzyskiwane po to żeby producent i pośrednicy zarobili na naszym pędzie za modą. Podobnie nie zastanawia nas na dłużej dlaczego na aliexpress wszystko jest takie tanie łącznie z przesyłką, albo ile zarabia listonosz, który dostarcza nam paczkę. Na bazie takich założeń ktoś wpadł na pomysł jak zarobić krocie i rozpoczęła się produkcja przemysłowa mięsa.

Jonathan Safran Foer nie potępia jedzących mięso i w żadnym wypadku nie wychwala wegetarianizmu. Nie jest jego celem przekonanie nikogo do zrezygnowania że swoich przyzwyczajeń i nawyków, gdyż sam ma z tym problem. Próbuje za to wzbudzić refleksję nad tym w czym jako społeczeństwo światowe uczestniczymy, a najlepiej zwiększa się świadomość poprzez wiedzę. Ta natomiast jest zatrważająca i bardzo niewygodna dla przemysłu mięsnego. Już sam fakt, że zabijanie zwierząt które jak dotąd wiązało się ze swego rodzaju rytuałami, które zakładały szacunek dla naszych braci mniejszych nawet w momencie odbierania im życia stało się produkcją zakrawa na absurd. Trudno natomiast inaczej to widzieć skoro już od momentu zapłodnienia zwierzęta hodowlane traktowane są jako produkt z którym o zgrozo można robić co tyko się podoba bo za przepisy regulujące co jest dozwolone, a co nie odpowiadają sami producenci żywności, a jest to lobby potężne. Jeśli zwierzęta produkujemy to dokonujemy ich uprzedmiotowienia, a jeśli coś jest rzeczą to odbieramy mu prawa do odczuwania, szacunku i swobody. Dlatego też zamknięto zwierzęta w klatkach w których nie mogą się swobodnie poruszać, manipuluje się ich genami, odbiera możliwość kontaktu ze światłem słonecznym i sprowadza właściwie od samego początku do produktu finalnego jakim jest kawał mięsa. Przy okazji uprzedmiotowienie wiąże się z bestialstwem, torturami i tym podobnym wynaturzeniom.

Nie będę tu że szczegółami opisywał wszystkich praktyk dotyczących tak zwanego przemysłu mięsnego. Podzielę się natomiast refleksją, iż doszliśmy do punktu w historii ludzkości kiedy poziom wyzyskiwania przez nas planety dla naszej wygody i bezmyślnego trwania przy przyzwyczajeniach jest zatrważający i prowadzi nas wprost ku samozagładzie. Masowa produkcja mięsa to bowiem nie tylko cierpienie samych zwierząt, ale również drylowanie choćby wody i ziemi uprawnej do produkcji paszy. Zero refleksji, wręcz przeciwnie durne argumenty za tym, że to nieunikniony proces. Tymczasem Jonathan Safran Foer podaje przykłady, że nawet pozostając przy diecie zawierającej mięso można robić to inaczej. Z takim też pomysłem na siebie pozostaję ja po tej lekturze, a mianowicie chciałbym jeść mniej mięsa, a jeśli już w ogóle po niego sięgać to unikać tego taniego z wielkich ferm, molochów uprawiających zwykłą anihilację zwierząt. Może was też ta książka zachęci do jakiejś zmiany, a może już macie je za sobą. Jedno jest pewne, "Zjadanie zwierząt" to pozycja ważna, ale ogromnie trudna i wywołująca mocne emocje. Polecam!