Trochę czasu upłynęło, szum medialny wokół książki Mariusza Szczygła zdążył ucichnąć więc uznałem, że to właściwy moment na lekturę „Nie ma” o której było tak głośno, że przekornie nie miałem ochoty po nią sięgać.
„Nie ma” to książka o nieobecności. O braku, o stracie, o niedosycie. Temat przewodni łączy historie osób z różnych światów i czasów, różniących się pozycją, wiekiem i dorobkiem. Jedni z nich doświadczają nieobecności bliskich osób, które odeszły czasem w dramatycznych okolicznościach, inne zmagają się z brakiem tożsamości, a jeszcze inne z brakiem nieokreślonego. Jedni rozpaczają, inni cały czas żyją przeszłością i nie umieją się pogodzić z brakiem. Są tez tacy, którzy potrafią się cieszyć z doświadczania tego stanu. Autor drąży temat, rozpatruje rozmaite perspektywy i jak to ma w zwyczaju roztacza przy tym atmosferę wrażliwości i intymności.
Bardzo lubię reportaże Marcina Szczygła, tak jak i uwielbiam go jako człowieka. Do tej pory niemal każdy kontakt z jego twórczością był strzałem w dziesiątkę jednak każda passa kiedyś się kończy. Tak stało się w przypadku „Nie ma”. Nie do końca wiem czy z moim skupieniem było coś nie tak czy też ta książka jest zwyczajnie nierówna. Na początku w ogóle nie mogłem się wbić w ten specyficzny klimat, potem znów oczarował mnie reportaż o siostrach Woźnickich. Następnie kiedy już udało mi się odnaleźć i poczuć książkę to autor poszedł w innym kierunku po to aby na sam koniec przywalić „Ślicznym i posłusznym”, który przywalił mi obuchem w łeb.
„Nie ma” to książka ważna i warta przeczytania aczkolwiek ja miałem pecha trafić na nią w nieodpowiednim czasie i nieodpowiednim miejscu w życiu, bo akurat teraz trudni jest mi poczuć perspektywę, ze „nie mam”.
„Nie ma” to książka o nieobecności. O braku, o stracie, o niedosycie. Temat przewodni łączy historie osób z różnych światów i czasów, różniących się pozycją, wiekiem i dorobkiem. Jedni z nich doświadczają nieobecności bliskich osób, które odeszły czasem w dramatycznych okolicznościach, inne zmagają się z brakiem tożsamości, a jeszcze inne z brakiem nieokreślonego. Jedni rozpaczają, inni cały czas żyją przeszłością i nie umieją się pogodzić z brakiem. Są tez tacy, którzy potrafią się cieszyć z doświadczania tego stanu. Autor drąży temat, rozpatruje rozmaite perspektywy i jak to ma w zwyczaju roztacza przy tym atmosferę wrażliwości i intymności.
Bardzo lubię reportaże Marcina Szczygła, tak jak i uwielbiam go jako człowieka. Do tej pory niemal każdy kontakt z jego twórczością był strzałem w dziesiątkę jednak każda passa kiedyś się kończy. Tak stało się w przypadku „Nie ma”. Nie do końca wiem czy z moim skupieniem było coś nie tak czy też ta książka jest zwyczajnie nierówna. Na początku w ogóle nie mogłem się wbić w ten specyficzny klimat, potem znów oczarował mnie reportaż o siostrach Woźnickich. Następnie kiedy już udało mi się odnaleźć i poczuć książkę to autor poszedł w innym kierunku po to aby na sam koniec przywalić „Ślicznym i posłusznym”, który przywalił mi obuchem w łeb.
„Nie ma” to książka ważna i warta przeczytania aczkolwiek ja miałem pecha trafić na nią w nieodpowiednim czasie i nieodpowiednim miejscu w życiu, bo akurat teraz trudni jest mi poczuć perspektywę, ze „nie mam”.