"...zrozumiałem , że potrzeba opowiadania historii jest głęboko zakorzeniona w naszych umysłach i nierozerwalnie spleciona z mechanizmami generowania i przyswajania sobie języka. Wyobraźnia narracyjna - a tym samym literatura piękna - jest podstawowym narzędziem przetrwania. "
Kolejne moje spotkanie z wydawnictwem Dowody na Istnienie w ramach mini maratonu, który sobie zafundowałem w ostatnich dniach. "Projekt:Prawda" Mariusza Szczygła bardzo mi się spodobał, przede mną jeszcze "Kuba. Syndrom wyspy" autorstwa Krzysztofa Jacka Hinza, a teraz jestem świeżo po lekturze Aleksandara Hemona i mogę śmiało stwierdzić, że książka ta poruszyła mnie do głębi. Cały czas towarzyszy mi pytanie; Co takiego jest w tych Bośniakach, że tak do mnie przemawiają. Hemon bowiem jest kolejnym po Ismecie Prcicu i Zlatanie Ibrahimovicu, którzy zdają się być moimi duchowymi braćmi. Każda emocja przez nich spisana, każde przemyślenie, wizja otaczającego świata, a przede wszystkim jednak zaskakujący poziom autentyczności - wszystko to zatyka mi wręcz usta. Coś musi być w dziedzictwie tego narodu, w jego krwiobiegu co w jakiś metafizyczny, niewytłumaczalny sposób mnie z nim łączy, bo szczególnie w przypadku Prcica i Hemona czuję niemal pokrewieństwo dusz, jakkolwiek dziwnie i patetycznie to brzmi.
Hemonowi udało sie zrobić ze mną prawie to samo, co zrobił ze mną w "Odłamkach" Ismet Prcić. Pamiętam do dziś jakie emocje towarzyszyły mi przy lekturze tamtej książki i jak z dzikością w oczach pożerałem kolejne słowa. Nie zapomniałem kolosalnego knock-outu z jakim mierzyłem się po zakończeniu tej książki. Książki przecież bardzo trudnej tematycznie, bo poruszającej temat wojny, a ściślej rzecz biorą ludobójstwa i to dokonanego dwa razy, bo po pierwsze na fizycznych ofiarach tej wojny w byłej Jugosławii, a potem na wszystkich tych którzy przetrwali, ale tak naprawdę już nigdy nie wrócili do życia z uwagi na przeżytą traumę. Gdzieś tam po cichu liczyłem na podobny efekt w przypadku " Dwa razy życie", ale nie spodziewałem się że i tym razem będzie to powieść aż tak rewelacyjna.
Powieść Aleksandra Hemona ma ciekawą historię w naszym kraju, bo została wygrzebana gdzieś z otchłani przez Wojciecha Tochmana i już sam ten fakt jest swego rodzaju pewną rekomendacją i znakiem jakości. Nie pamiętam by była jakoś specjalnie promowana, wydana została przez wydawnictwo, któremu od main streamu raczej daleko. Mi jednak, podobnie jak Tochmanowi, również udało się tą książkę wypatrzyć i się z nią zapoznać, a muszę powiedzieć że teraz wiem, iż bez tej lektury byłbym bardzo stratny. Jest to opowieść autobiograficzna o człowieku, który żyje na emigracji i poszukuje swego punktu odniesienia w świecie. Jest to historia człowieka, który utracił swoją tożsamość, który walczy z duchami przeszłości, zalicza wzloty i upadki, a przede wszystkim jest to historia człowieka obciążonego piętnem wojny domowej i człowieka który cudem uniknął anihilacji. Mimo że Aleksandar Hemon nie brał bezpośredniego udziału w wojnie domowej w Bośni, to nie ma to większego znaczenia bo z pewnością naznaczenie tym konfliktem spowodowało stygmat, który będzie mu już towarzyszył cale życie. Mam tu na myśli dosłowną stygmatyzację w postaci statusu uchodźcy i emigranta, ocalonego z rzezi jak również tą równie obciążająca i uciążliwą stygmatyzację ducha, który nie potrafi sie wyswobodzić tak jak miało to miejsce jeszcze przed wojną, co obrazuje poniższy cytat:
"...a na tonącym statku nikt nie potrzebuje komfortu i nie ma czasu na związki. Była to wspaniała epoka dzikiego seksu,krótka era apokaliptycznej euforii, nic tak bowiem nie wzmaga rozkoszy i nie tłumi poczucia winy jak majaczący na horyzoncie kataklizm. Niestety nie wykorzystujemy wielkich możliwości jakie przed nami roztacza ten moment historyczny"
Kiedy pomyślę jak ważne dla mnie jest to by mieć poczucie przynależności do ludzi, miejsca, a czasem nawet do prozaicznych rzeczy jak układ mebli w mieszkaniu, czy schemat przyzwyczajeń i codziennych rytuałów, to nie jestem w stanie...a właśnie że jestem w stanie zrozumieć co czuł Aleksandar Hemon kiedy był w USA, albo kiedy wrócił do Sarajewa po wojnie, a to już nie było jego Sarajewo. Jestem w stanie sobie wyobrazić jak przeżywał wojnę i fakt, że zostali ram jego bliscy. Wreszcie jestem w stanie sobie wyobrazić jak przeżywał chorobę córki. Bardzo mi blisko do tego co mówi sam autor o tym, iż za pomocą słów można oddać wszystko jeśli używa się tych konkretnych. Słowa naprawdę są w stanie zdziałać wiele, no chyba że używamy tych bzdurnych, niepotrzebnych, w rodzaju "wszystko się jakoś ułoży", "wszystko będzie dobrze". Rozumiem co chce przekazać autor "Dwa razy życie" i czasem mnie to aż przeraża kiedy mam wręcz wrażenie że pisze o mnie, bo też miewam obecnie tego typu ucieczki przed światem :
"Tymczasem w domku na Jahorinie byłem jedynym panem swojego czasu, który zaprogramowałem jak mnich, od ośmiu do dziesięciu godzin dziennie poświęcając na czytanie. Klasztorną klauzurę opuszczałem tylko w celu zaspokojenia potrzeb mojego durnego ciała, które oprócz pożywienia i kawy domagało się odrobiny ruchu. "
Spotkałem się z opinią o tej książce, że mamy tu do czynienia z chaotyczną narracją. Nie zgadzam się z tym. Jak dla mnie wszystko tu jest dokładnie przemyślane, a to że linia czasu nie jest zachowana nie świadczy o chaosie czy też przypadkowości, bo układ i kolejność mają tu swój sens i kolejne rozdziały wiążą się ze sobą. Aleksandar Hemon opisując swoją historię dokonuje próby zrekonstruowania własnej tożsamości i miejsca na świecie. Udając się w tą podróż razem z nim poznamy prawdę nie tylko o pojedynczym człowieku, ale o ludziach w ogóle. O tym co ich napędza, co zbliża do siebie, co czyni z nich katów i jaka jest geneza bycia ofiarą. Życiorys Hemona to również życiorys przeobrażającej się i pogubionej Jugosławii i wszystkich tych narodów które zostały przymuszone do życia w ulotnej symbiozie. Kiedy w garnku zaczynało się grzać, wystarczyło kilku wariatów którzy podkręcili ogień i doprowadzili do tego że zupa wykipiała i zdecydowanie zbyt wiele ludzkich istnień w niej utonęło. Ci którzy przetrwali, tak jak Aleksandar Hemon oddają świadectwo tego co się wydarzyło na Bałkanach, a może wydarzyć tak naprawdę wszędzie i w każdej chwili. Powieść fascynująca, bardzo osobista ( szczególnie jej finał i opowieść o tragedii rodzica) i przede wszystkim autentyczna. Tak zwany must read jak dla mnie.
"Jedna z najpaskudniejszych obietnic religijnych mówi, że cierpienie uszlachetnia, że jest krokiem na drodze do oświecenia albo zbawienia. Cierpienie i śmierć Isabel nie przyniosły nic dobrego ani jej , ani nam, ani światu. Jedynym ważnym skutkiem cierpienia Isabel jest jej śmierć. Nie nauczyliśmy się niczego, czego warto by się nauczyć. Nie zdobyliśmy żadnych doświadczeń, które mogłyby komukolwiek przynieść korzyść."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz