Kolejny raz Storytel.pl, kolejny raz Arthur Conan Doyle i przygody Sherlocka w interpretacji Janusza Zadury. Tym razem sympatyczny duet postara się pomóc w potrzebie pewnej młodej damie, która nie dość, że w tajemniczych okolicznościach utraciła swojego ojca i została bez opieki w tych jakże niebezpiecznych dla samotnej kobiety czasach, ale jeszcze jak się okazuje została pozbawiona spadku, który stanowił tajemniczy skarb, który trafił w ręce jej ojca w nieznanych okolicznościach po czym zaginął.
Motywy dla jakich obaj przyjaciele postanawiają zjawić się z odsieczą pannie Mary Morstan są z goła inne u każdego z nich. Watson jako człek wrażliwy i bardziej uspołeczniony, kieruje się altruistycznymi pobudkami a także pozostaje pod urokiem jej urody i bezbronności. Wchodzi więc w rolę rycerza na białym koniu. Sherlock tymczasem podejmuje się tej sprawy z przyczyn prozaicznych, a mianowicie z nudów. Jest typem pracoholika, umysł musi mieć cały czas zajęty bo inaczej wariuje. Jeśli nie rozwiązuje aktualnie żadnej zagadki, to spędza cały dzień na eksperymentowaniu z narkotykami bądź na różne inne sposoby utrzymuje aktywność umysłową. Kiedy trafi się wyzwanie - nawet takie nie najwyższych lotów - bo zgadzam się z większością opinii, że akurat ta sprawa nie należy do najbardziej intrygujących w repertuarze ekscentrycznego detektywa - to Holmes nie będzie się długo zastanawiał i podejmie się jej rozwiązania. Tym razem sprawcy zbrodni i złodzieje rzeczonego skarbu zostaną namierzeni przez Sherlocka w tempie iście ekspresowym. Gorzej trochę będzie z ich pojmaniem. To właśnie pościg za łotrami po Tamizie okaże się jednym z bardziej emocjonujących fragmentów tej akurat części słynnej serii.
Tym co stanowi o sile "Znaku czterech" i zostało to zauważone przez większość czytelników, jest bez wątpienia spora ilość wątków dotyczących wzajemnych relacji pomiędzy dwójką głównych bohaterów. Moją z kolei uwagę zwrócił fakt jak doskonale relacje te i w ogóle sam rys postaci został doskonale oddany w serialu BBC, gdzie w rolę Sherlocka wcielił się Benedict Cumberbatch, a Watsona zagrał Martin Freeman. Czytając "Znak Czterech" ( bądź też słuchając go jak uczyniłem to ja :D ) nie sposób narzekać na brak rozmaitych smaczków, złośliwości, przekomarzań i wątków rywalizacyjnych pomiędzy wspomnianą dwójką. Moim zdaniem wystarczająco Arthur Conan Doyle wynagradza czytelnikowi słabszą tym razem intrygę jeśli chodzi o stopień skomplikowania :) Z resztą nie jest znowu wcale tak tragicznie jak narzekają niektórzy na lubimyczytać. Sherlock jednak poniżej pewnego poziomu nie schodzi.
Kto z czytelników zaczął lekturę od części pierwszej, ten zauważy widoczny schemat który będzie powielany w kolejnych powieściach, że wyjaśniając sprawę detektyw powiąże ją z wydarzeniami z odległej przeszłości, a całość zostanie przedstawiona w formie retrospekcji. Niewiem jak innym, ale mi ten schemat konstrukcyjny nie przeszkadza. Na koniec mała zagadka ode mnie dla Was : W jakim kryminale współczesnym wykorzystano motyw z cyklicznymi tajemniczymi przesyłkami, jakie w "Znaku czterech" otrzymywała Mary? Jeśli ktoś odgadnie książkę jaką mam na myśli to pomyślę nad małym upominkiem dla niego/niej. Ja zaś pochłaniam kolejne części cyklu :)
Motywy dla jakich obaj przyjaciele postanawiają zjawić się z odsieczą pannie Mary Morstan są z goła inne u każdego z nich. Watson jako człek wrażliwy i bardziej uspołeczniony, kieruje się altruistycznymi pobudkami a także pozostaje pod urokiem jej urody i bezbronności. Wchodzi więc w rolę rycerza na białym koniu. Sherlock tymczasem podejmuje się tej sprawy z przyczyn prozaicznych, a mianowicie z nudów. Jest typem pracoholika, umysł musi mieć cały czas zajęty bo inaczej wariuje. Jeśli nie rozwiązuje aktualnie żadnej zagadki, to spędza cały dzień na eksperymentowaniu z narkotykami bądź na różne inne sposoby utrzymuje aktywność umysłową. Kiedy trafi się wyzwanie - nawet takie nie najwyższych lotów - bo zgadzam się z większością opinii, że akurat ta sprawa nie należy do najbardziej intrygujących w repertuarze ekscentrycznego detektywa - to Holmes nie będzie się długo zastanawiał i podejmie się jej rozwiązania. Tym razem sprawcy zbrodni i złodzieje rzeczonego skarbu zostaną namierzeni przez Sherlocka w tempie iście ekspresowym. Gorzej trochę będzie z ich pojmaniem. To właśnie pościg za łotrami po Tamizie okaże się jednym z bardziej emocjonujących fragmentów tej akurat części słynnej serii.
Tym co stanowi o sile "Znaku czterech" i zostało to zauważone przez większość czytelników, jest bez wątpienia spora ilość wątków dotyczących wzajemnych relacji pomiędzy dwójką głównych bohaterów. Moją z kolei uwagę zwrócił fakt jak doskonale relacje te i w ogóle sam rys postaci został doskonale oddany w serialu BBC, gdzie w rolę Sherlocka wcielił się Benedict Cumberbatch, a Watsona zagrał Martin Freeman. Czytając "Znak Czterech" ( bądź też słuchając go jak uczyniłem to ja :D ) nie sposób narzekać na brak rozmaitych smaczków, złośliwości, przekomarzań i wątków rywalizacyjnych pomiędzy wspomnianą dwójką. Moim zdaniem wystarczająco Arthur Conan Doyle wynagradza czytelnikowi słabszą tym razem intrygę jeśli chodzi o stopień skomplikowania :) Z resztą nie jest znowu wcale tak tragicznie jak narzekają niektórzy na lubimyczytać. Sherlock jednak poniżej pewnego poziomu nie schodzi.
Kto z czytelników zaczął lekturę od części pierwszej, ten zauważy widoczny schemat który będzie powielany w kolejnych powieściach, że wyjaśniając sprawę detektyw powiąże ją z wydarzeniami z odległej przeszłości, a całość zostanie przedstawiona w formie retrospekcji. Niewiem jak innym, ale mi ten schemat konstrukcyjny nie przeszkadza. Na koniec mała zagadka ode mnie dla Was : W jakim kryminale współczesnym wykorzystano motyw z cyklicznymi tajemniczymi przesyłkami, jakie w "Znaku czterech" otrzymywała Mary? Jeśli ktoś odgadnie książkę jaką mam na myśli to pomyślę nad małym upominkiem dla niego/niej. Ja zaś pochłaniam kolejne części cyklu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz