"Naród, który mało czyta, mało wie. Naród, który mało wie, podejmuje złe decyzje - w domu, na rynku, w sądzie, przy urnach wyborczych". - Jim Trelease
Autor powyższych słów to propagator czytania dzieciom, a posłużę się jego słowami z uwagi na to, że czuję bezsilność. Kurewską wręcz bezsilność wynikającą z faktu, iż od jakiegoś czasu mam poczucie, że ja i moi bliscy ponosimy konsekwencje głupich decyzji podejmowanych przez głupich ludzi, a mimo że mam się za osobę tolerancyjną to głupoty wtórnej nie toleruje, gdyż wynika ona z lenistwa i braku chęci rozwoju jednostki, a nie z predyspozycji genetycznych. Czuję się więc w obowiązku napiętnować pewne przejawy tejże głupoty które napieprzają mnie po oczach od jakiegoś czasu. Więc do rzeczy...
Wybory w Polsce, zarówno te parlamentarne jak i prezydenckie, wybory w USA, na Węgrzech, aktualnie we Francji ( można by tak w sumie niemal bez końca) są dowodem nie tylko na zmęczenie i zniechęcenie skorodowanym systemem politycznym. Nie stanowią jedynie wyrazu sprzeciwu wobec skorumpowanych, odczłowieczonych partii i reprezentujących je polityków, którzy frustrują masy kolejnymi skandalami. Są przede wszystkim moim zdaniem wynikiem braku podstaw myślenia abstrakcyjnego jak również nieumiejętności wyciągania podstawowych wniosków przez wyborców, których cechuje brak podstawowej edukacji a czasem nawet wtórny analfabetyzm.to tłumaczy odwrót w kierunku ugrupowań skrajnie nacjonalistycznych, ruchów narodowych pod którymi kryje się ekstrema, szowinizm i ksenofobia. Jak powszechnie wiadomo lęk bierze się z niewiedzy, tak więc wszechobecna paranoja moim zdaniem przede wszystkim wiąże się ściśle z zacofaniem i brakami w edukacji.
Trudno nie poklepać się po głowie z niedowierzaniem i politowaniem kiedy w telewizji widzimy młodego obywatela Wielkiej Brytanii, który nie zdradza objawów opóźnienia umysłowego i mimo tego że jest w pełni możliwości umysłowych zastanawia się jaki jest związek pomiędzy jego głosem za wyjściem z Unii Europejskiej a Brexitem. Trudno nie złościć się na Polonię w USA, która popiera w wyborach prezydenckich kandydata jawnie wyrażającego delikatnie mówiąc niechęć do "obcych" skoro sama bądź co bądź do tychże "obcych" wedle tej logiki jest zaliczana. Czyż nie jest to podcinanie gałęzi na której się siedzi?
Do podobnego wyrazu braku podstaw logicznego myślenia zaliczył bym również popieranie w wyborach kandydata, który opowiada się za bezlitosnym kapitalizmem, za prywatną służbą zdrowia, likwidacją wszelkich osłon socjalnych kiedy samemu jest się regularnym beneficjentem publicznej służby zdrowia i uprawia się "dojenie socjalu" na potęgę. Nie umiem po prostu patrzeć na to w inny sposób jak na przykład trudności z podstawami matematyki. W przeciwnym wypadku taki "specjalista od ekonomii" zwyczajnie doszedł by przecież do prostego wniosku, że zwyczajnie się to nie opłaca.
Fenomen popularności ruchów skrajnie nacjonalistycznych, które jawnie odwołują się do faszyzmu i wszelkie rodzaju haseł o wymiarze szowinistycznym i rasistowskim w kraju który był pierwszym kozłem ofiarnym Adolfa Hitlera i jego obłędu to kolejny przykład głupoty całych mas skoro wedle badań poparcie dla tej opcji waha się ponoć w okolicach kilkudziesięciu procent. Jest to chyba tak samo idiotyczne jak popieranie partii dającej do pozbawienia podstawowych praw kobiet przez niektóre kobiety właśnie. To trochę tak jakby niewolnik w wojnie secesyjnej opowiadał się po stronie południowców. Pewnie takie sytuacje się zdarzały oczywiście, co niekoniecznie świadczy o zbytnim ogarnięciu takowych jednostek.
Cytat z początku tekstu odnosi się do książek. Ja poszedł bym trochę dalej. Mało wie naród, który nie tylko nie czyta książek, ale dodatkowo nie miewa w ręku gazety, czasopisma, nie zagląda do źródeł, a koncentruje się na fast-foodach informacyjnych w postaci newsów w social mediach. Mało wie naród który ulega populistycznym skrótom myślowym. Mało wie też naród, który nie ma zainteresowań. Mało wie naród który kosztem potrzeb duchowych skupia się na konsumpcjonizmie i religijności na pokaz. Taki naród nie ma dystansu do siebie. Nie zna takich wartości jak różnorodność, solidarność społeczna, empatia, tolerancja czy współpraca. Taki naród jest egoistyczny w swoich wyborach, sfrustrowany, a co najgorsze narzuca swój sposób myślenia innym. Kierowany zawiścią dąży do zniszczenia w zarodku wszystkiego co nowe, odbiegające od schematu, innowacyjne...
W takim narodzie jednostki które odważą się myśleć inaczej są skazane na bunt, kontestację i ciągłe bicie się o swoje. W takim narodzie mniejszościom jest trudno. Tym bardziej jednak w takim właśnie narodzie jesteśmy wręcz zobligowani do stanowczego sprzeciwu, bo jeśli tego nie zrobimy to wkrótce już może nie być żadnej mniejszości, a co za tym idzie żadnej więcej alternatywy. Społeczeństwo które zaczyna ulegać nastrojom nacjonalistycznym to jedna z niewielu sytuacji kiedy z czystym sumieniem możemy, a nawet powinniśmy postąpić wedle słów jednego z najbardziej znanych songów polskiego punka i olać system krzycząc - "Czego się boicie? Przecież możecie być z nami! " (kto zna łapa w górę).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz