Kto lubi literaturę faktu to z pewnością zna Wydawnictwo Czarne, a co za tym idzie doskonale się już pewnie orientuje, iż wybór książek do lektury z tych wydawanych ich nakładem rzadko zdarza się być wyborem nietrafionym. "Topografia pamięci" potwierdza ten fakt doskonale i osobiście nie żałuję iż koniec końców udało mi się zabrać za tę książkę, a trochę się zbierałem.
Martin Pollack w swoich esejach snuje rozważania na temat roli pamięci w życiu człowieka, a kształtowaniu ludzkich losów, a przede wszystkim pochyla się nad jej wybiórczością i kruchością ludzkich wspomnień. Co natomiast przede wszystkim chyba pozostało mi w ramach refleksji na temat jego tekstów to kwestia jak różnica perspektyw w oglądaniu pewnych sytuacjach wpływa na fakt ich zapamiętania. Okazuje się bowiem, co pewnie nie jest jakąś nowością ale i tak uderza jeszcze mocniej z kart tej książki, że te same wydarzenia mogą zapisać się zupełnie inaczej w pamięci ich świadków, a to w zależności jaką rolę w tych wydarzeniach pełnili.
Pamięć ludzka może być naszym ogromnym sprzymierzeńcem jak również bywa zgubna, a przechowywane w niej traumy z przeszłości mogą człowieka złamać jeżeli nieumiejętnie się do nich zabieramy i bezpardonowo omijamy mechanizmy obronne, które przecież mają do spełnienia określoną funkcję i nie wzięły się u nas bez powodu. Jak ogromne są to szkody miałem okazję nieraz obserwować przy okazji swojej pracy, która często wiąże się z interpretacją wspomnień. Ludzie bywają ignorantami jeżeli o te właśnie wspomnienia chodzi, a w jaki sposób można wykorzystać pamięć, bądź też kompletnie zaprzepaścić jej dobrodziejstwa, o tym właśnie próbuje nam opowiedzieć autor "Topografii pamięci". Pewnie każdy znajdzie tu coś innego dla siebie gdyż jak się okazuje temat jest obszerny i znajdziemy tu rozmaite odniesienia począwszy od próby rozliczenia się z demonami nazizmu, a na fascynacji granicami kończąc. Może się okazać zatem, iż dla każdego ta książka będzie znaczyć coś zupełnie innego o to moim zdaniem jest jej podstawowy atut zważywszy na obrzydliwą tendencję do zawłaszczania pamięci i nadawania jej jednej, jedynej, zamkniętej i ograniczonej w swej istocie interpretacji potrzebnej tylko i wyłącznie do prowadzenia perfidnej gry polityczno-psychologicznej.
Książka Martina Pollacka pojawia się w trudnym czasie kiedy tak naprawdę mało jest miejsca na swobodną i w miarę spokojną refleksję nad historycznymi uwarunkowaniami relacji pomiędzy sąsiadami w naszej części Europy. Wydaje się momentami iż wszelkie próby inteligentnej i cywilizowanej dyskusji nad genezą tego co się między nami wydarzyło są skazane na niepowodzenie, ale może właśnie taki sposób nienarzucającej się refleksji w postaci esejów, dzielenia się wspomnieniami i doświadczeniami (zwłaszcza tymi traumatycznymi) jest metodą na przebrnięcie przez cały ten bełkot i zacietrzewienie. Miejmy nadzieję, że tak właśnie będzie, bo zdecydowanie nie można odmówić Pollackowi wrażliwości i wyczucia, co z uwagi na stygmat jaki nosi z uwagi na swoje pochodzenie działa na jego korzyść w obecnej rzeczywistości. Myślę, że nikogo nie trzeba uświadamiać co do tego, iż ogromną część naszego społeczeństwa cechuje raczej niska tolerancja nie tylko dla sąsiadów z zachodniej granicy a przy tym paradoksalnie coraz popularniejsze są ruchy neonazistowskie. Tym samym książka której autorem jest Austriak dokonujący rozliczenia z ojcem, który jak się okazuje w czasie wojny dokonywał pogromów na ziemiach polskich może być właśnie tym remedium jakiego potrzebujemy do tego aby oczyścić pamięć zbiorową. Ja w każdym razie ze swojej strony gorąco ją polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz