Od dłuższego czasu czekałem na możliwość zobaczenia tego filmu, gdyż osoba Fatiha Akina w połączeniu z intrygującym wcieleniem Diane Kruger widocznym na zapowiedziach zdawały się gwarantować najwyższą jakość. Często niestety bywa, że gdy zbyt wiele sobie obiecujemy po jakimś obrazie to te oczekiwania są trudne do zaspokojenia. "W ułamku sekundy" nie zawodzi jednak ani trochę a nawet w moim przypadku przerósł moje oczekiwania. Nie sądziłem, że będę wychodził z kina aż tak poruszony. Pewnie długo pozostanie w mojej głowie, a że musiałem coś zrobić z tymi wszystkimi emocjami to postanowiłem naskrobać co nieco tutaj.
Fatih Akin zrobił rzecz niebywałą, a mianowicie rozłożył na łopatki większość stereotypów na temat emigrantów, muzułmanów i kobiet jakie są obecnie na topie w europejskim, a właściwie światowym społeczeństwie. Zrobił to po to, aby zmienić perspektywę i zachęcić do głębszej refleksji nad źródłami przemocy, terroryzmu i frustracji. Warto zaznaczyć, iż przy tej okazji udało mu się dotknąć także innych obszarów i zrobiło się z tego kino uniwersalne, a równocześnie zamiast filozoficznego wykładu otrzymujemy znakomite kino akcji i dramat sądowy. Tym samym ogląda się to zagryzając paznokcie z napięcia, a jednocześnie człowiek ( przynajmniej ja tak miałem) próbuje poukładać sobie w głowie jak sam by się zachował postawiony w sytuacji Katji Sekerici. Kobieta ta w ułamku sekundy traci męża i syna, a odpowiedzi na pytania o to jak żyć po takim ciosie będą generować kolejne dylematy i w rezultacie przyczynią się do wyborów do których jesteśmy zdolni, kiedy zostaniemy doprowadzeni do ostateczności.
"W ułamku sekundy" nakręcone jest w tak genialny sposób, iż nie trzeba wiele aby zempatyzować się z główną bohaterką. Pewnie po części jest to zasługa świetnego scenariusza, ale i również trzeba pochwalić Diane Kruger za to, że zagrała tu moim zdaniem najlepszą rolę w życiu. Właściwie już od samego początku filmu towarzyszyły mi emocje złości, wściekłości, a jednocześnie bezsilności, bo reżyser zaraz po krótkim wstępie gdzie doświadczamy chwilowej idylli w rozdziale zatytułowanym "Rodzina" uderza zznienacka między oczy niczym sam Hitchcock. Od tego momentu już do końca seansu pozostajemy w napięciu wbici w fotel aby w samym finale zapowietrzyć się i z bałaganem w głowie opuścić kino.
Kiedy pozbędziemy się uproszczeń i skrótów myślowych to wtedy odkryjemy, iż "W ułamku sekundy" to nie jest kino o źródłach przemocy i terroryzmu, ale obraz uniwersalny który zmusza nas do refleksji nad tym jak zachowujemy się w momencie kiedy cały nasz świat zostanie postawiony na głowie. Wraz z główną bohaterką przechodzimy kolejne etapy przemiany wywołanej niewyobrażalnym kryzysem przed jakim została postawiona i kiedy już może się wydawać, iż pozbiera się ona i rozpocznie nowy rozdział w swoim życiu to Fatih Akin uświadamia nam, iż być może są tragedie po których nie można już żyć i myśleć racjonalnie. Kiedy chaos i zniszczenie zasięgnąć plon, to destrukcja wydaje się być jedynym rozwiązaniem nawet dla najbardziej miłujących harmonię. Czy można żyć kiedy ktoś pozbawi nas punktu odniesienia? Czy mamy prawo do odwetu? No i wreszcie : Czy odwet przyniesie nam swego rodzaju katharsis czy też automatycznie skażemy również siebie na unicestwienie? To tylko niektóre z pytań, które wciąż po kilku dniach od seansu znakomitego filmu Fatiha Akina nie dają mi spokoju. Ciekawy jestem przed jakimi dylematami was pozbawi obraz, który bezapelacyjnie zasłużył na Oscara. A dlaczego go nie otrzymał? To już sami będziecie wiedzieć po seansie, a ja tylko dodam że z podobnych przyczyn pominięty przez tamto grono został film "Trzy billboardy za Ebbing Missouri".