Przyznaje się bez bicia, że gdyby nie moja żonka to nie miał bym zielonego pojęcia kto to taki Jesper Juul. Jako że zakupiła mi takową książkę w prezencie więc wygoglowałem sobie gościa przed rozpoczęciem lektury i już wiem że to mądry i szanowany w temacie rodziny facet
Jesper Juul to duński terapeuta rodzinny i pedagog, autor wielu książek na temat rodziny i funkcjonowania w niej w ramach głównych ról. W książce którą przyszło mi właśnie czytać, jak sama nazwa wskazuje, podejmuje on temat ojcostwa. Banalnie brzmi w dzisiejszych czasach stwierdzenie, iż trudno być ojcem w XXI wieku, bo trudno być w ogóle facetem w świecie gdzie gdzie role związane z płcią proszą się o zdefiniowanie na nowo czy to się wszystkim podoba czy też nie. Coraz częściej żeby się w tym wszystkim odnaleźć o określić swój pomysł na ojcostwo, również i faceci zaczynają sięgać po różnego rodzaju poradniki. Jest tego wszystkiego od groma, a jak to bywa rzeczy wartościowych w tym szrocie trudno szukać. Jesper Juul wyróżnia się tutaj zdecydowanie wyrobioną marką, a jego poglądy na niezbędne kompetencje w ramach roli męża i ojca są przynajmniej z mojego punktu widzenia sensowne i spójne.
Wbrew pozorom największym wyzwaniem dla ojca i męża nie są jakieś wyszukane rzeczy, a zwykła autentyczność. Juul pokazuje w swojej książce, że w relacjach z dzieckiem i żoną musimy jako faceci przestać udawać. Nie powinniśmy zgrywać nieomylnych, nie musimy wszystkiego wiedzieć, ogarniać, nie musimy być aż tak bardzo nastawieni zadaniowo. Dla naszego dziecka, ale również dla żony ponad wszelkie dowody poświęcenia z naszej strony jest zwykła obecność i akceptacja. Bardzo podobał mi się fragment w którym Jesper Juul opisuje ojca, który w odpowiedzi na kolejne ekscesy syna w szkole zwyczajnie go przytula zamiast prawić mu kazania na temat rzeczy, które i tak są mu wiadome. Ojciec ten wychodzi z założenia, że akceptacja sprawi, iż w którymś momencie syn sam powie mu o tym co go dręczy i wtedy będzie w stanie mu pomóc. Kolejną sprawą jest zaakceptowanie tego, że jako mężczyźni mamy inne atrybuty i nie powinniśmy się wystrzegać tego, że jako mężczyźni mamy tendencję do agresji i nie powinniśmy jej hamować u siebie i u dzieci tylko szukać konstruktywnych sposobów na jej ujście. Tak jak z ogórka kiszonego nie zrobi się świeżego tak i facet w swej naturze nie będzie potulnym barankiem. Powinniśmy więc przestać za wszelką cenę chronić syna przed widokiem naszych wybuchów złości. Jednocześnie możemy kształtować u niego podobne postawy pomagając mu znaleźć ujście dla jego złości - sporty walki, czy nawet wspólne siłowanie się. To że przeobrażenia w kształcie związków między kobietami i mężczyznami spowodowały, że przemieszały się kwestie kompetencji kobiet i mężczyzn nie oznacza, że powinniśmy się również wyzbyć atrybutów przypisanych naszej naturze.
Kolejna kwestia dotyczy kobiet i tego że czasem nawet bez świadomej intencji mogą nas wybijać z roli. W tym momencie czeka nas równie ważne zadanie polegające na tym, by nie dać się zdominować naszym matkom, teściowym i żoną. Na nasz autorytet u dziecka zdecydowanie nie wpłynie dobrze jeśli się nie będziemy w stanie obronić z własnym zdaniem, że swoim pomysłem choćby na wychowanie dzieci itd. Dla nas samych jako dla mężczyzn jest ważne żeby nauczyć się rzeczy których często nie byli w stanie nauczyć nas nasi (często nieobecni) ojcowie, to znaczy tego żebyśmy wprost wyrażali nie tylko własne zdanie, ale też emocje, oczekiwania i potrzeby. Powinniśmy również zaakceptować konflikt jako naturalny element związku. Juul udowadnia słusznie, że kobieta często dąży do konfliktu, który pozwala na przedefiniowanie związku na poszczególnych jego etapach i jest to coś normalnego. My niestety jako mężczyźni często uciekamy przed problemami tego typu. Łatwiej jest nam udawać, że ich nie ma i być może też dlatego częściej się jednak na ten przykład uzależniamy.
Myślę, że wystarczy już moich spostrzeżeń na temat książki "Być mężem i ojcem". Chciałem mocno zachęcić wszystkich zainteresowanych do sięgnięcia właśnie po Jespera Juula, bo jak wspomniałem obecnie aż roi się od różnego rodzaju "znawców", a tego pana akurat z czystym sumieniem można polecić. Książka nie jest przegadana, pełna konkretów, krótka i treścią. Ja z pewnością jeszcze sięgnę po jego publikacje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz