Trudno mi sobie wyobrazić, że jest ktoś kto nie zna Małgorzaty Musierowicz i jej Jeżycjady. Niestety dożyliśmy takich czasów kiedy tradycja przekazywania zamiłowań czytelniczych z rodziców na dzieci odchodzi w zapomnienie. Wiele osób z obecnie dorastającego pokolenia nie tylko nie zna Jeżycjady, ale nawet nie przeczytało jakiejkolwiek książki w swoim życiu. Oj wiele tracą, wiele.
Po pierwszą część serii sięgnąłem na fali nostalgii za dzieciństwem i z chęci sprawdzenia czy to jest nadal takie dobre. Otóż jest! Jak się okazuje Małgorzata Musierowicz nic nie straciła jeżeli chodzi o budowanie rodzinnego, ciepłego klimatu, a czytanie o perypetiach sympatycznej rodziny Borejków te parę dekad później nadal wzbudza łzy wzruszenia, a czasem i łzy ze śmiechu. Czasy może się zmieniły, ale pewne wartości na zawsze pozostaną aktualne. Czytałem wiele książek o dorastaniu, o pierwszych miłościach, o konflikcie pokoleń i zwyczajnie o relacjach rodzinnych ale nikt nie potrafi chwycić mnie za serce tak jak pani Małgorzata. Najfajniejsze zaś w tym wszystkim jest to, że udaje jej się to przez zastosowanie prostych, a jakże przy tym skutecznych środków.
Rodzina Borejków nie jest idealna. Jest zwyczajna. Trawią ją problemy i bolączki różnego rodzaju, aczkolwiek kiedy o nich czytamy to czytelnik przeżywa swego rodzaju katharsis zaśmiewając się do rozpuku z problemów wychowawczych jakie sprawiają te młodsze i starsze pociechy. Tak samo bawią błędy wychowawcze popełniane przez rodziców i dziadków. W pierwszej części sagi będziemy towarzyszyć Cielęcinie i Julii w stawaniu się kobietami, kiedy to przyjdzie im rywalizować o należną pozycję w domu i poza nim. Przy tej okazji poznamy też Hajduka, który mierzy się z całym światem broniąc się przed pierwszą młodzieńczą miłością. Pojawi się też i Danka, która będzie próbowała obronić swą duszę poetki w walce ze szkolną machiną. W tym wszystkim towarzyszyć nam będą popisy łobuza Bobka jak również rozbrajający momentami w swej bezradności rodzice, a że u Borejków aktualnie święta tyle że Wielkanocy to lektura w sam raz na czas jakim żyjemy obecnie.
Podczas ostatnich świątecznych zakupów miałem okazję przeżyć niemalże wzruszający moment. Otóż wrażenie na mnie zrobiła kolejka ( naprawdę długa) w Empiku. Jednak nie do końca umarła kultura w narodzie i to również ta czytelnicza. Fajnie było słuchać przede wszystkim tych starszych osób, które doradzały się u sprzedawców jaką książkę mogą sprawić swym dzieciom czy też wnukom. Pomimo, że obecnie na topie są tacy autorzy jak choćby Maleszka czy Kosik, to myślę że warto się również pokusić o sprezentowanie tym młodszym i starszym pociechom Jeżycjady.
"Szósta klepka" jest jedną z moich ulubionych części. Może dlatego, że rodzina Żaków jest naprawdę fajna, ciekawa, a Cielęcina to bohaterka koszmarnie zakompleksiona, ale posiadająca godność osobistą i mimo wszystko silny charakter? Nie wiem. W ogóle lubię zmysł obserwacji Musierowicz, jej humor, opisy, wprowadzania czytelnika w świat bohaterów. Lubię też przekazywane przez nią wartości, jednak czasami myślę, że czynią one trochę złego (zwłaszcza u romantycznych, niedoświadczonych dziewczyn), ucząc ich od młodości nierealistycznych wzorców miłości. A później bum. Jednak należy pamiętać, że książki to fikcja.
OdpowiedzUsuńW ogóle to fajnie, że jesteś facetem i podoba ci się takie książki!