Książka Przemysława Sadury nie jest pozycją łatwą w odbiorze, podobnie zresztą jak większość książek, które ukazują się pod znakiem Wydawnictwa Krytyki Politycznej. Tym bardziej chętnie sięgam co jakiś czas po tytuły z tego wydawnictwa dla poszerzenia horyzontów i tym bardziej mam złość na Ministerstwo Kultury za brak dotacji dla środowiska tak mocno opiniotwórczego ( choć nie wygodnego przez to dla władzy).
Przemysław Sadura wziął na warsztat polską szkołę i przewałkował ją na wiele sposobów, przede wszystkim jednak z punktu widzenia klasowych nierówności w dostępie do nauki szkolnej. To jak system szkolnictwa jest traktowany przez ludzi, którzy są odpowiedzialni za jego kształt jest nie tylko kwestią bieżącą, ale ma znaczenie dla przyszłych pokoleń Polaków, którzy będą tworzyć społeczeństwo w naszym kraju. Z tego też względu istotne jest żeby wszelkie kroki podejmowane przez aktualnie rządzących miały wydźwięk naukowy, a nie ideologiczny. Przemysław Sadura pochylając się nad tym jak podchodzono i podchodzi się do reform szkolnictwa w naszym kraju prezentuje wnioski, które niestety nie napawają optymizmem. Reformy idą w sprzeczności z aktualnymi doświadczeniami w tej sferze na świecie, nie są konsultowane społecznie, opierają się na wykluczających się celach, a co najsmutniejsze mają wymiar stricte ideologiczny.
Kiedy czyta się o praktycznym efekcie outsourcingu jeśli chodzi o placówki oświatowe, gdy obserwujemy skalę przekłamań i nadużyć przy likwidacji gimnazjów, czy wycofaniu się z reformy "sześciolatków" to trudno się nie złościć na brak kompetencji i jednolitej wizji osób odpowiedzialnych za edukację w Polsce. Kolejne rządy po okresie transformacji, a nawet jeszcze włodarze w okresie PRL-u podejmowały próby wyrównania szans w dostępie do edukacji i dostosowania jej do aktualnych potrzeb społecznych. W rezultacie doprowadzało to często do jeszcze większego rozwarstwienia jeśli chodzi o szanse edukacyjne. Przemysław Sadura poruszając tą kwestię otworzył mi jednocześnie oczy na to jak różnice klasowe w naszym społeczeństwie już na samym początku wypaczają mit o demokratycznej równości. Nie będę zagłębiał się w szczegóły gdyż książka ta zasługuje na uwagę i mam nadzieję, że udało mi się zainteresować nawet tych, którzy nie zajmują się bliżej tematem. Prawda jest taka, że temat polskiej szkoły poruszany jest na gruncie ogólnospołecznym głównie przy tabloidowych i populistycznych rozgrywkach, a szkoda. Czym bardziej wzrasta nasza świadomość tego w jaki sposób oddziaływują na nas instytucje, tym większy wpływ będziemy chcieli mieć na ich kształt.
Reformy dotyczące polskiej szkoły pod dyktando pisowskiej ideologii to tak naprawdę temat, który zasługuje na osobną książkę i z chęcią bym widział Przemysława Sadurę wśród niezależnych ekspertów, którzy stworzą projekt reformy służącej odgruzowaniu polskiej szkoły po tym co zostawi po sobie obecnie rządząca ekipa. Wystarczy dowiedzieć się co leży u źródeł likwidacji gimnazjów i ponownego centralizowania pod kątem decyzyjności w oświacie aby drzeć o praktyczny wymiar tej "dobrej zmiany" w edukacji. Podobnie rzecz się ma jeśli chodzi o nacisk na wychowawczy model szkoły, gdzie etos nacjonalizmu jest aż nazbyt widoczny. Nie mówię tutaj już o przeładowanych programach, czy też ograniczaniu wolnego myślenia. W miejsce różnorodności, ciekawości świata, tolerancji nasze dzieci mają wzrastać w przekonaniu, iż powinny być posłuszne, podporządkowane, a co najważniejsze wyznawać hermetyczny światopogląd, gdzie wszechogarniający lęk pozwala oddać swoją wolę w ręce obozu władzy i pozwolić mu się kierować.
Świetną książkę napisał Przemysław Sadura i smutne jest to, że przeczyta ją niewielu. Wielka szkoda dla świadomości polskich obywateli, którzy już teraz w ogromnej większości wybierają propagandę nad krytyczność w odbiorze świata. Sam nie sięgnął bym po tą książkę gdyby nie przeczytana przeze mnie rozmowa z autorem w magazynie "Pismo", które to magazyn zresztą tak samo jak "Krytyka Polityczna" nie może liczyć na ministerialną dotację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz