"To prawda, że całe życie musimy udawać, aby żyć. Nie ma chwili, żebyśmy nie udawali. I nawet sami przed sobą udajemy. W końcu jednak przychodzi taka chwila, że nie chce nam się dłużej udawać. Stajemy się sami sobą zmęczeni. Nie światem, nie ludźmi, sami sobą "
Tak to już jest z traktatami filozoficznymi, że mimo że poruszają przeważnie tematy uniwersalne, to nie są to pozycje na każdy moment życia, a już na pewno trzeba się w nie wstrzelić z uwagą, nastrojem i odpowiednim nastawieniem. Przyznam szczerze, że od czasu Kierkegaarda, którego miałem okazję poznawać jeszcze na studiach, niewiele takich tekstów przeczytałem w swoim życiu. Pewnie głównie wynikało to z faktu, iż brakuje mi chyba cierpliwości do tego typu literatury, choć nie ukrywam , ze jednocześnie towarzyszy mi z tego powodu pewien niedosyt. Z tego też chyba względu w końcu zdecydowałem się zmierzyć z tekstem, który uznawany jest za jedną z najważniejszych książek, która powinniśmy przeczytać.
"Traktat o łuskaniu fasoli" to utwór, który stwarza poczucie osobistej pomiędzy czytelnikiem a autorem, gdyż napisany jest w formie jednego gigantycznego monologu. Czytelnik ma wręcz wrażenie ( no przynajmniej ja tak miałem ), że przysłuchuje się rozmowie dwóch osób, z których jedna jest niewidoczna i pozostaje w cieniu, a druga snuje opowieść życia. Myśliwski posługuje się historiami prozaicznymi dla przedstawienia pomiędzy wierszami, przy użyciu rozmaitych symboli treści o charakterze ponadczasowym. Uniwersalne prawidłowości rządzące ludzkim losem są tu ujęte w sposób przystępny i chwała autorowi za to, iż nie raczy nas wykładem filozoficznym gdyż mnogość tematów, które tutaj porusza jest ogromna. Możemy wraz z autorem zastanowić się nad sensem życia, nad człowieczeństwem i co nas w tym temacie określa, nad miłością, wolnością, mądrością, odpowiedzialnością, rodziną, pracą, wiarą....Całego tego intelektualnego wysiłku będziemy mieli okazję dokonać przysłuchując się narracji w wykonaniu przesympatycznego mężczyzny, który swoją opowieść snuje w trakcie posiadówki związanej właśnie z tytułowym łuskaniem fasoli.
Wspomniana atmosfera posiadówki sprzyja w miarę luźnej formie opowieści, która okraszona jest niezliczonymi anegdotami, z których niektóre nas wzruszą, inne zaskoczą, a jeszcze inne rozśmiesza do łez. Myślę sobie, że o wielkim kunszcie autora świadczy fakt, iż za pomocą historii o wybieraniu nakrycia głowy, której nota bene poświęca cały ( dość długi ) rozdział jest w stanie opowiedzieć nam o tematach tak ważnych jak relacje między ludzkie, dojrzewanie, strata. Potrafi on też spowodować, że anegdota o udomowionej świni Zuzie, której zdawało się że jest psem, czy też innym udomowionym zwierzakiem będzie jednocześnie wzbudzać salwy śmiechu, a jednocześnie spowoduje łzy wzruszenia związane z jedynym momentem zjednoczenia całej rodziny na fotografii. Na sympatię dla narratora wpływa też jego roztargnienie i momenty totalnego rozkojarzenia i chaosu, kiedy zdarza się mu ucieka w liczne dygresje, tracić wątki, zbaczać z tematu, by w momencie kiedy wydaje się już nic niewiadomo z opowiadanej właśnie historii, udaje się mu ostatecznie doprowadzić opowieść do sedna.
"Traktat o łuskaniu fasoli" jak udało mi się mam nadzieję po krótce przedstawić jest książką bardzo dobrą i zasługującą na uwagę. Myślę, że niejeden z nas skorzysta na jej lekturze i uda mu się na chwilę przystanąć i wspólnie z narratorem dokonać bilansu życia. Moja osobista trudność z tą książką polega jedynie na tym , iż to jednak jeszcze chyba nie mój czas na jej lekturę i tego rodzaju wrażliwość. mi osobiście jednak chyba bliżej do buntu i narracji rodem ze Stasiuka czy Orbitowskiego, co nie zmienia faktu że nie żałuję lektury "Traktatu o łuskaniu fasoli". Jednym słowem chyba jestem jeszcze na tą książkę za młody duchem. Myślę, że raczej wrócę do tej książki za jakiś czas, a tymczasem moją korzyścią będzie kilka pięknych cytatów, które skłaniają do refleksji i pozwolę sobie dwa z nich na koniec przytoczyć:
" Książki, powiedział mi kiedyś, gdy wszedłem do niego na rusztowanie, to jedyny ratunek, żeby człowiek nie zapomniał, że jest człowiekiem. On w każdym razie nie mógłby bez książek żyć. Książki to także świat, i to świat, który człowiek sobie wybiera, a nie na który przychodzi "
" (...) ja właśnie płakałem. Nie po wierzchu. Czułem coś takiego, jakby z drugiej strony moich oczu łzy do wewnątrz mnie spływały. Doświadczył pan może takiego płaczu? "
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz