"Widziałem to drżenie pod milionem kołder, ten
łopot serc ludzi wstających wcześnie do pracy, wściekłych albo
zawziętych, rojących tę samą nadzieję, że tym razem to się nie zdarzy,
noc będzie trwała i trwała, coś się zepsuje w niebieskim mechanizmie.
Groza błękitniejącej ciemności, stygmat monotonii, powtarzalności i
powszechnego obłędu."
Chłopcy stają się mężczyznami, ale gdzieś tam w środku cały czas chłopcami pozostają. Wciąż poszukują siebie, ciągle za czymś gonią, nie potrafią usiedzieć na miejscu bo nosi ich po świecie, nęci odwieczna tajemnica życia. "Biały kruk" to taka męska książka opowiadająca o tym jak grupa kolegów z młodości, już po latach wspólnej znajomości dochodzi podczas jednego ze wspólnych spotkań do wniosku, że nie czują się dobrze w swoim dorosłym życiu. Pożera ich proza życia, monotonia, brak większego celu, sensu i przytłaczają poniesione porażki. Źle na nich leżą skory, które przywdziali na siebie, gdzieś tam ciągle coś ich uwiera. Nie myśląc więc wiele, podejmują wspólną wyprawę w nieznane, przed siebie, w poszukiwaniu...no właśnie czego? Jednym z nich wydaje się, że nie mają wyznaczonego celu tej wyprawy, inni chcą dokonać zmiany a nawet przewrotu kontestowanej rzeczywistości. Kierują nimi pobudki światopoglądowe, problemy natury egzystencjalnej. Wydaje się z pozoru, że mamy do czynienia ze zwartą grupą przyjaciół, po czym z godziny na godzinę okazuje się jak wielką przepaść wykopała pomiędzy nimi dorosłość. W rezultacie splotu rożnych okoliczności i skomplikowanych relacji dochodzi do nagromadzenia się napięcia, którego pokłosiem jest bezsensowny atak na wopistę. W tym momencie wydarzenia przybierają na dynamice i rozpoczynająca się niewinnie wyprawa przeradza się nagle w coś co wymyka się z pod kontroli i wydaje się zmierzać w złym kierunku.
Próbując opisać swoje refleksje po przeczytaniu tej książki, natrafiłem na recenzję Adriana z Tramwaj nr 4 i najbliżej jest mi właśnie do tego co przeczytałem w tym tekście. Nie wpadł bym na to, żeby odnaleźć podobieństwa historii przedstawionej przez Stasiuka z "Tajemną historią" Donny Tartt, a rzeczywiście po przemyśleniu widoczne są analogie. Swoją drogą okazuje się, że kończąc powoli czytelniczy rok, zataczam swego rodzaju krąg, bo wspomnianą powieść Tartt czytałem na koniec roku zeszłego. Temat zbrodni i to w jaki sposób wpływa ona na atmosferę w grupie, jak modeluje relacje, jak zmienia układ sił i to w jaki sposób odkrywa ukryte rysy charakterów poszczególnych członków grupy to tylko jeden z wielu motywów, które Andrzej Stasiuk porusza w "Białym kruku". Jest to bowiem przede wszystkim książka o czasie minionym, o pamięci i o tym co się z nią dzieje w toku naszego życia, jakie płata nam figle, jak wypacza nasz odbiór rzeczywistości. W rezultacie tych jej harców, czasem łapiemy się na tym - tak jak bohaterowie powieści Stasiuka - że nabieramy się na ten fortel i staramy się odzyskać pewne miejsca, sytuacje, ludzi, choćby z okresu młodości, a bardzo szybko okazuje się że jest to niemożliwe. Nie da się bowiem wrócić do tego co już minęło, a nawet jeśli trafimy w to samo miejsce, to będziemy już zupełnie inaczej je odbierać ze względu na nagromadzone od tej chwili doświadczenia. Co dzieje się z czasem? Czym on jest? Jak na nas wpływa? Jeśli ktoś ma za sobą doświadczenia z Andrzejem Stasiukiem to wie, że to jego ulubiony chyba temat.
"Biały kruk" to też opowieść o przemijaniu, o kryzysie wieku średniego, o konfrontacji ideałów z młodości z codzienną prozą życia i niesionymi przez nie ograniczeniami. Przeczytamy o trudnościach w przestawieniu się na kompromis, na widzenie świata ze wszystkimi jego odcieniami szarości podczas gdy dotąd widziało się wszystko czarno-biało. Młodość ma swoje przywileje, dorosłość głównie jednak nastręcza trudności i narzuca konformizm. Mamy tu więc do czynienia ze swego rodzaju pogonią za Świętym Graalem, z poszukiwaniem tego co odeszło bezpowrotnie, a może wcale takie nie było tylko zostało stworzone w toku idealizowania wspomnień. Ręka w górę komu z nas się to zdarza po trzydziestce? Uciekać w koloryzowanie wspomnień przed monotonią i obowiązkami życia codziennego. Wreszcie na koniec warto wspomnieć, iż jest to też książka o walce świata duchowego z materializmem. O niezgodzie na mody, generowanie sztucznych potrzeb, komercjalizację życia, bytowanie bez celu.
Kolejny Andrzej Stasiuk za mną i nadal mi się nie nudzi. Niby wciąż o tym samym, a nigdy dość takich tematów, przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Uwielbiam być zmuszany do refleksji, do przystanięcia w tym ciągłym wyścigu szczurów, a nikt inny nie zatrzymuje mnie z taką klasą i wyczuciem jak właśnie Andrzej Stasiuk. W "Białym kruku" zrobił to poraz kolejny. Dzięki wielkie Panie Andrzeju :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz