Książka Nicka Hornby'ego to pozycja po którą z przyjemnością sięgnie każdy kibic piłki nożnej. Już od lat przewijała się ona na moim horyzoncie aż w końcu przyszedł na nią czas. Liczyłem na frajdę i ją dostałem. Jeśli masz wrażenie, że futbol przykrywa ci czasem cały świat i masz tendencję do układania życia pod mecze piłki nożnej to zdecydowanie się tutaj odnajdziesz. Jeśli kompletnie nie rozumiesz o co w tym szaleństwie chodzi, to również Nick Hornby jest najbardziej kompetentną osobą, która jest w stanie wytłumaczyć Ci ten fenomen.
Nick Hornby został kibicem Arsenalu z przypadku, ale zakochał się od pierwszego wejrzenia. Kiedy pomyślę o mnie i Manchesterze United to było bardzo podobnie. Z piłką tak już jest, kiedy zaiskrzy człowiek jest stracony i to jest takie na dobre ona złe jak przysięga małżeńska. Różnica polega na tym, że w życiu kibica piłkarskiego rozczarowań jest zdecydowanie więcej, a mimo tego pozostajemy w tej relacji niczym ofiary syndromu sztokholmskiego. Kiedy czytałem opisy Hornby'ego jak to wyczekiwał kolejnych finałów na Wembley aby potem obejść się smakiem, przypomniałem sobie o kolejnych utraconych szansach Manchesteru United. Złość, niedowierzanie, żal i pretensje potrafią trzymać się człowieka na długo po takim zawodzie, ale gdzieś tam w podświadomości tkwi ciągle nadzieja na taki mecz jak ten z 1999-ego roku kiedy to Manchester United w ostatnich minutach upokarza Bayern i zdobywa Ligę Mistrzów. Taki właśnie jest ten futbol, pełen zawodów, niespełnionych oczekiwań, a jednocześnie wypełniony oczekiwaniem na sukces. Dopiero w momencie kiedy ten sukces nigdy nie nadchodzi, a wielu kibiców ma to nieszczęście poświęcić swoje życie klubowi skazanemu na wieczne przegrywanie, dopiero wtedy dochodzimy do wniosku, że tak naprawdę nie chodzi o sukces, ale o tą całą otoczkę, o niezapomniany klimat, o emocje które są tak samo intensywne przy przegranej jak i przy sukcesie.
"Futbolowa gorączka" to takie swego rodzaju studium przypadku fanatycznego kibica, z tym że fanatyzm nie wiąże się tutaj z demolowaniem stadionów czy też ustawkami po lasach, ale z podporządkowaniem wszystkiego rytmowi meczowemu. Nick Hornby jest żywym dowodem na to, iż można funkcjonować nie w oparciu o system czasu mierzonego wedle pór roku, ale odmierzać czas odliczając pomiędzy jednym sezonem a drugim, a w lata parzyste dostawać bonus w postaci Mistrzostw Europy czy Świata. Dla prawdziwego fanatyka piłki nożnej na porządku dziennym są sytuacje kiedy przyjaciele, rodzina i wszystko co zwykle ważne schodzą na dalszy plan kiedy właśnie gra twoja drużyna. Mamy również tendencję do zanudzania innych szczegółami, statystykami bądź anegdotami o takim Mersonie czy Ibrahimovicu bez względu na to czy inni mają ochotę nas słuchać czy też nie. Ciężko się żyje w związku z kibicem piłkarskim, bo kiedy zbliża się ważny mecz czy impreza to w planach wakacyjnych należy wziąć pod uwagę czy będzie szansa oglądać mecze. Trudne są dni kiedy trzeba znosić fochy i ciche dni po kolejnej porażce, ale za to jak wielka i zaraźliwa jest radość po wygranej. I tak w kółko, tak jest bez końca, a jedyne co można zrobić to zaakceptować i pokochać takiego kibica bezwarunkowo. Ja mam to szczęście, iż spotkałem kobietę, która kocha i tą część mojego DNA, bo wszak bycie kibicem zdaje się być wpisane w kod genetyczny.
"Futbolowa gorączka" to lektura która w oparach ironii, ale też i dużej dawki sentymentalizmu oddaje to czym było kibicowanie jeszcze pod koniec XX-ego wieku. Teraz sporo się zmieniło, a prawdziwi kibice często są wypisywani poza nawias i to zarówno jeśli chodzi o stadion jak i telewizję. Futbol staje się coraz bardziej marketingowym balonikiem pompowanym do granic możliwości. Bilety drożeją, zawodnicy niczym primadonny przebierają w ofertach i zmieniają kluby jak rękawiczki, a na stadiony trafiają ludzie przypadkowi którzy traktują piłkarzy jak celebrytów. W tych trudnych i dziwnych czasach książka Nicka Hornby'ego jest okazją do sięgnięcia do korzeni i przypomnienia sobie o co tak naprawdę chodzi w byciu kibicem. Dostajemy też niepowtarzalną szansą na zapoznanie się ze sporym kawałem historii jednego z największych klubów na świecie tj. Arsenalu Londyn. Klubu tego można nie lubieć, ale zna go każdy kto choć trochę interesuje się piłką nożną. W takim wypadku możemy skupić się po prostu na tym co najlepsze w lidze angielskiej, a jeśli i tutaj pojawia się wam pytanie "Ale po co?" to w takim wypadku darujcie sobie tę książką. Wszystkim pozostałym serdecznie ją polecam.