Uwielbiam poczucie humoru Macieja Stuhra. W dobie zamulania, sztywności i kija w tyłku osoby takie jak on stanowią chlubny wyjątek, który pozwala nam zyskać odrobinę dystansu do całej tej degrendolady wokół.
"Tata Tadzika" to zbiór felietonów pisanych przez Pana Macieja do "Zwierciadła" poświęconych świeżo urodzonemu potomkowi. Autor dzieli się swymi refleksjami i emocjami od momentu kiedy Tadzik jeszcze nie przyszedł na świat do drugiego roku jego życia. Robi to w sposób pełen uroku i myślę że jego wrażliwość i dystans do tego co wiąże się z rolą ojca powinny przekonać nie tylko rodziców, ale każdego kto potrafi cieszyć się szczęściem innych. To właśnie szczęście jest bowiem wartością, która najmocniej przebija się przynajmniej dla mnie przez tą książkę. Aż kipi od niego z każdego niemal napisanego zdania, a uśmiech nim wywołany nie znikał z mojej twarzy przez całą lekturę. Uśmiech powodowany sympatią, bo trudno o brak serdeczności wobec tego z czym spotyka się czytelnik "Taty Tadzika". Uśmiech związany z tym jak potrafi zmienić się perspektywa człowieka w momencie gdy w jego życiu pojawia się taki mały człowiek i wreszcie uśmiech wynikający z serdeczności bo jak tu nie życzyć dobrze komuś kto z każdej sytuacji potrafi wyciągnąć coś pozytywnego.
Oczywiście, że można mieć zastrzeżenia co do niewielkiej obszerności "Taty Tadzika", ale wcale nie mam poczucia żeby ta książka powstała na siłę. Pomimo, iż spotkałem się z taką właśnie opinią to jestem zdecydowanie innego zdania. Ta książka wypełnia lukę i jest potrzebna właśnie po to aby pokazać że tak jak rodzicielstwo może dostarczyć emocji trudnych do udźwignięcia ( chociażby "Jak pokochać centra handlowe") tak może też dać przestrzeń do złapania dystansu i popatrzenia znów na świat oczami dziecka. Pan Maciej nie tylko wlewa trochę otuchy w serca osób, które są pełne obawy patrząc na rzeczywistość w której przyszło nam żyć, ale skutecznie wykpiwa wszelkie absurdy związane z obecną władzą w Polsce. Jest on bowiem jednym z najlepszych satyryków pod tym względem i również jako ojciec nie ma sobie równych w tropieniu nonsensów obecnych w otaczającym świecie. Forma felietonu doskonale sprawdza się jako przestrzeń do anegdot i humoru z jakim stara się na nowo zafunkcjonować w roli ojca nie poświęcając przy tym innych części siebie, a wręcz przeciwnie czerpiąc z nich garściami aby stać się jak najlepszym "tatą Tadzika".
Świetnie się to czyta, ekspresowo miło i przyjemnie i pomimo, że nie jest to może pozycja która na długo pozostanie w pamięci ale takie książki też są potrzebne właśnie na tu i na teraz, "ku pokrzepieniu". Kto więc nie zna jeszcze felietonów poświęconych Tadzikowi ten niechaj ich skosztuje, bo to naprawdę pełna humoru i pozytywnej energii książka, a ja z niecierpliwością już czekam na lekturę nowego cyklu Macieja Stuhra "TataMati, czyli listy do M".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz