środa, 28 października 2020

Moja znikająca połowa - Brit Bennett

 


W dniu dziwniejszym ma miejsce premiera powieści, która szczególnie w obliczu ostatnich wydarzeń w naszym kraju wnosi wiele przemyśleń do dyskusji o prawach człowieka do nie skrępowanego niczym decydowania o sobie nawet jeżeli będzie się to wiązać z ucieczką od siebie. Czasem ta ucieczka jest nam potrzebna, żeby tak naprawdę poznać własne motywacje i określić siebie. 

„Moja znikająca połowa” jest dla mnie przede wszystkim książką o wolności. Przedstawiona przez autorkę historia losów dwóch bliźniaczek, które urodziły się w tzw. zapadłej dziurze na głębokim południu w Stanach Zjednoczonych jest okazją do ukazania nie tylko tego jak wyglądała i wygląda kwestia rasowa w Stanach Zjednoczonych. Już ma samym starcie wchodzenia w dorosłość siostry rozdzielają się i każda wybiera ( ale czy napewno jest to ich wybór ? ) inne życie. Jedna z nich wraca do korzeni, a druga wybiera całkiem nową rolę do odegrania. Jak potoczą się ich losy ? Który wybór okaże się słuszny ? A może żaden z nich ? 

Poszukiwanie swojej tożsamości, odnajdywanie się w ramach społecznych oczekiwań to temat szeroki jak rzeka jednak rzadko ktoś potrafi go podejmować z taką gracją jak zrobiła to Brit Bennet. Jej powieść ma w sobie coś z baśni, jakiejś takiej nowoczesnej przypowieści, która prowadzi nas przez kilka dekad i zabiera w tak różne miejsca jeżeli chodzi o granice tego co wolno i nie wolno, że otwarty umysł będzie w siódmym niebie. Dla mnie osobiście to była emocjonalna uczta, począwszy od nostalgii, przez smutek, aż do swoistego katharsis. Z jednej strony mamy realny świat, codzienne wybory, jedne bez znaczenia, a inne wpływające na całe życie, a z drugiej strony cały czas miałem wrażenie jakby to drugie dno, ten niedostrzegalny na pierwszy rzut oka klimat wysuwał się na pierwszy plan. Nie da się tej książki czytać od deski do deski za jednym posiedzeniem. Przynajmniej ja tak nie potrafiłem , a nawet nie chciałem. Wolałem delektować się strona po stronie, potem przerwa i znów odrobinę. Osobiście polecam takà lekturę, a nie pożałujecie. 

„Moja znikająca połowa” nie daje nam gotowych odpowiedzi, ale zostawia nas z pytaniami, które powinien sobie zadawać każdy z nas chcąc przyczyniać się do budowy otwartego, tolerancyjnego społeczeństwa. Kim jestem? Na ile daje sobie prawo do tego żeby żyć w zgodzie ze sobą, a na ile podejmuje dezycję w oparciu o konformizm i doraźny spokój? Czy jestem w stanie zawalczyć o siebie i czy daje możliwość takowej walki innym ? Czy chcemy tego czy nie, nadawanie łatek i stygmatyzacja towarzyszą nam już nawet od kołyski. Od nas samych zależy na ile poddamy się i będziemy żyli wedle oczekiwań innych i tego co nam zostanie przyklejone, a na ile nasza tożsamość będzie kształtowana w oparciu o nasze suwerenne decyzje. 

Ilekroć czytam taką powieść jak ta pojawia się u mnie żal z uwagi na fakt, iż kanon lektur w naszym kraju nie zmieni się na tyle by nasze dzieci uczyły się tolerancji dla osób o odmiennym pochodzeniu, kolorze skóry, orientacji seksualnej...A może jednak kiedyś ? W każdym razie myśle, że nie trzeba lepszej rekomendacji dla tej książki.