"Osobowość zależy od kontekstu, tak samo jak kultura - mówiła - Poszczególni ludzie wyzwalają w sobie nawzajem poszczególne cechy. Nie sądzisz? (...) Nie zawsze się dostrzega, jak bardzo kształtują nas inni ludzie."
"Euforia" Lily King jest książką w pewnym sensie przewrotną gdyż to właśnie badacze zwyczajów innych kultur sami zostają poddani obserwacji pod kątem łączących ich emocji i zależności. Zostaną pokazane schematy budowania przez nich relacji, wywierania na siebie nawzajem wpływu, zakorzenionych w nich przekonań dotyczących własnej płci i wynikających z tejże płci ról społecznych. Będziemy świadkami swego rodzaju sekcji dokonanej na ich organizmach, a trudne łączące ich relacje zostaną rozłożone na czynniki pierwsze. Brzmi skomplikowanie, prawda? Książka o antropologach - czyżby naukowa piguła trudna do przetrawienia? Nic bardziej mylnego.
"Euforia" to ciekawy eksperyment. Autorka umiejętnie wymieszała fikcję z faktami. Na bazie autentycznych wydarzeń snuje wariację na temat trójkąta złożonego z antropologów badających kultury plemion zamieszkujących tereny Nowej Gwinei. Historia tych skomplikowanych relacji pomiędzy małżeństwem badaczy tamtejszych plemion i spotkanym przez nich "samotnym wilkiem", który zajmuje się tym samym co oni, toczy się w gorącej, parnej atmosferze. Tenże specyficzny upalny mikroklimat można traktować w sposób dosłowny jak i metaforyczny. Temperatura jest tu bardzo wysoka gdyż warunki klimatyczne potęgują podgrzane do granic możliwości emocje których stopień nagromadzenia na małej przestrzeni jest momentami wręcz przytłaczający. Jakby tego było mało, Lily King w ramach bonusu prezentuje nam również lesbijski romans jednej z głównych bohaterek, który kładzie się dodatkowym cieniem na już wystarczająco skomplikowane relacje młodych małżonków. Zresztą wątek homo, a ściślej rzecz biorąc biseksualny pojawi się tu jeszcze w innych konfiguracjach, ale to już nie będę nikomu psuł zabawy zdradzając o co konkretnie chodzi.
Margaret Mead to autentyczna postać, która w znacznym stopniu poprzez swoje badania nad plemionami Oceanii stworzyła podwaliny dla rewolucji seksualnej w latach sześćdziesiątych. Jej badania, których autentyczność była poddawana wielokrotnie w wątpliwość dotyczyły procesów związanych z seksualnością, rolami związanymi z płcią i kulturowymi determinantami tychże zachowań człowieka. Delikatność tych tematów i odwaga z jaką Margaret Mead je podejmowała spotykały się z próbami ich zdyskredytowania właśnie przez "męski świat", który w powieści Lily King jest uosabiany w postaci jej męża. Margaret Mead posłużyła tu za inspirację dla postaci literackiej - Nelle. Jeśli zestawimy pozycję jaką zajmowała Mead w środowisku naukowym z uwagi na jej udział w rozwoju antropologii jako dziedziny naukowej z mocno kontrowersyjnym życiorysem, to wzrasta nasza ciekawość co do jej osoby. Właśnie z uwagi na odważne jak na swoje czasy poglądy na seksualność i wspomniany wątek biseksualny rodzi się obraz charakterystyczny wręcz dla dzisiejszych celebrytów . Myli się jednak ten kto spodziewa się po książce Lily King pogoni za tanią sensacją rodem z tabloidów. "Euforia" to książka bardzo intymna, jej fabuła snuje się spokojnie niczym tropikalny klimat wprowadzając czytelnika w mocno senny, a przy tym jednocześnie skrzący się od seksualnego napięcia nastrój. Jest to historia wzajemnego oddziaływania na siebie bardzo różnych ale jednocześnie silnych osobowości. Lily King kreśli dla nas obraz na którym widzimy jak rodzi się fascynacja drugą osobą i to zarówno jeśli chodzi o kwestie cielesne jak i zauroczenie umysłem i osobowością. Znajdziemy tu pogoń za prawdą, poznaniem i realizacją marzeń za wszelką cenę, nawet jeśli tą ceną będzie uczucie i bliskość innego człowieka. Przede wszystkim będzie nam dane obserwować to wszystko z perspektywy poszczególnych osób tego układu, a za każdym razem kiedy będzie się zmieniać perspektywa to zobaczymy zupełnie inną prawdę. Dla mnie właśnie na tym skupia się i tak można rozumieć tytuł książki. Wydaje mi się mianowicie, że Lily King ma na myśli euforię towarzyszącą poznaniu prawdy o człowieku, o jego kulturze, zwyczajach, świecie wartości. Prawdy, która jak próbuję nam pokazać autorka, jest zawsze subiektywna, a czasem nawet paradoksalnie znajdujemy ją w najmniej oczekiwanym momencie.
"Osobowość zależy od kontekstu, tak samo jak kultura - mówiła - Poszczególni ludzie wyzwalają w sobie nawzajem poszczególne cechy. Nie sądzisz? (...) Nie zawsze się dostrzega, jak bardzo kształtują nas inni ludzie."
Jak już wspomniałem na początku, w "Euforii" to ci którzy wydają się z pozoru być badaczami i obserwatorami są tak naprawdę obiektem obserwacji. Kiedy z kolei sami próbują obserwować to w rezultacie zbytniego zaangażowania zafałszowują obraz. Gubią ich - tak jak w życiu prywatnym - emocje które nie idą w parze z rozsądkiem i nauką. Niby banał, niby o tym dobrze wiemy, ale po pierwsze nic nam ta wiedza nie daje bo w starciu z sercem rozum zawsze odnosi porażkę, a po drugie jeśli ten banał ma być opowiadany z taką klasą i wyczuciem jak to robi Lily King, to ja osobiście nie mam nic przeciwko.
"Euforia" mimo niewielkiej objętości nagromadziła na tych około trzystu stronach więcej treści i emocji niż popularne obecnie "cegły", które niestety często pokazują przerost formy nad treścią. Warto sięgnąć po tą książkę jeśli interesuje nas kwestia relacji, bliskości i motywów które nakręcają naszą popędowość. Polecam ją tym, którzy lubią zaglądać głębiej i nie poprzestawać w obserwacji świata na pozorach i zewnętrznej otoczce. Wreszcie na koniec polecam "Euforię" wszystkim tym, dla których nic nie jest oczywiste i lubią stawiać się ciągle w pozycji badacza, mają potrzebę szukać nowych wrażeń i stawiać coraz to nowe pytania o sens życia i swoje miejsce na tym świecie.