poniedziałek, 28 stycznia 2019

Kazanie ognia - Jamie Quatro




Bohaterka "Kazania ognia" Maggie toczy wewnętrzną walkę. Z jednej strony budzą się w niej pragnienia wcześniej jej nieznane, z drugiej zaś jest przytłoczona poczuciem winy wobec męża z którym wiążą ją wspólne wspomnienia. Ponadto jest też mocno spętana przez wymogi wiary w której została wychowana. Czy zdecyduje się pozostać przy swoim mężu nawet jeśli przyszło by jej się kierować poczuciem obowiązku czy też wybierze uczucie, które uskrzydla ją a jednocześnie przeraża?

Powieść Jamie Quatro to studium kobiety w kryzysie. W poetycki wręcz sposób autorka opisuje najgłębsze zakamarki duszy bohaterki z uwzględnieniem jej najbardziej skrywanych pragnień i obaw. Maggie jest kobietą dojrzałą, która żyje w przekonaniu że wszystko co dobrego miało ją spotkać jest już za nią. Jedno spotkanie jest w stanie skutecznie wyprowadzić ją z błędu. James zdaje się być osobą, która w przeciwieństwie do jej męża potrafi poruszyć w niej te obszary o których istnieniu dotąd nawet nie wiedziała. Wydają się być doskonale wręcz dopasowani nie tylko jeśli chodzi o sferę seksualną. Mężczyzna ten jest uważny na to czego jej trzeba, docenia ją, sprawia że czuje się spełniona jako kobieta. Ona zaś w związku z obietnicą daną Bogu wyszła za mąż za pierwszego mężczyznę z którym uprawiała seks. Mimo, że spełnił się on jako ojciec i nawet mąż, to odkąd Maggie poznała Jamesa jej dotychczasowe życie małżeńskie zostało postawione pod znakiem wątpliwości.

"Kazanie ognia" to nie jest jakieś romansidło, choć jest to historia o miłości. Pomimo tego, że miłość ta przychodzi na etapie kiedy bohaterka sprawia wrażenie kobiety dojrzałej i świadomej to jak to zwykle bywa z takim uczuciem będzie ono zapalnikiem do wcześniej wypartych potrzeb i oczekiwań. Dotychczasowe życie wyda się Maggie pasmem nieustannych wyrzeczeń i tłumionych popędów, a to że względu na Boga i poczucie obowiązku wobec niego, a to z kolei z uwagi na współczucie wobec męża i zobowiązania wobec dzieci. Czy nastąpi przebudzenie i pozwoli ona na to by strawił ją kuszący ogień czy może jednak pozostanie na bezpiecznej, aczkolwiek niezbyt satysfakcjonującej pozycji. Jakkolwiek zdecyduje nasza bohaterka to jedno jest pewne, a mianowicie już nigdy nie będzie w stanie trwać w błogiej nieświadomości jak do tej pory. Każdy wybór niesie więc ze sobą konsekwencje, a dodatkowo Maggie będzie zmuszona dokonać przewartościowania swojego patrzenia na świat. Nie chodzi bowiem tylko o to czego chce ona sama, ale czego oczekuje od niej rodzina i Bóg. Czy chce nadal kierować się tymi oczekiwaniami i skąd wiadomo czego Bóg tak naprawdę od niej chce? Czy to ci czuje to rzeczywiście grzech, czy też może to coś pięknego co zostało jej przez Boga ofiarowane? Czy wychodząc za mąż za pierwszego partnera seksualnego nie popełniła największego błędu w swoim życiu? Będziemy mieli okazję towarzyszyć Maggie w podróży w głąb siebie, ciągłej autorefleksji i swoistej terapii. A może przy okazji odpowiemy sobie na kilka pytań odnośnie samych siebie?

"Kazanie ognia" to książka bardzo kobieca. Nie ukrywam, że lubię od czasu do czasu sięgać po takie pozycje i pomimo że brakuje mi osobistego odniesienia z przyczyn jak najbardziej oczywistych to z drugiej strony jest to okazja chociaż do próby zrozumienia kobiet. Polecam tę książkę przede wszystkim właśnie kobietom, ale i nie tylko. No i niech nie zawiedzie was ta okładka i tytuł. Nie jest to żadne "50 twarzy...", ale coś zdecydowanie bardziej ambitnego i przy okazji poetyckiego. To by było na tyle! 

środa, 23 stycznia 2019

Dom z dwiema wieżami - Maciej Zaremba Bielawski




To jest po prostu świetna książka. Gdybym nie sięgnął po tą historię to zdecydowanie przegapił bym jedną z najciekawszych książek, które ukazały się w ubiegłym roku. Do tej pory nie wiedziałem kim jest Maciej Zaremba Bielawski, nie słyszałem o jego ojcu Oskarze, który był jak się okazuje jedną z jaśniejszych postaci nie tylko polskiej psychiatrii. Zdjęcie z okładki nie przemawiało do mnie do tej pory kompletnie, choć towarzyszyło mi nieustannie w zeszłym roku, a teraz nabrało niemal osobistego znaczenia.

Powieść Macieja Zaremby Bielawskiego to taka pozycja, która zaprasza czytelnika w świat intymnych wspomnień i dopuszcza do przeżyć najbardziej osobistych. Czujemy się wyróżnieni, potraktowani jako godni najwyższego zaufania pomimo tego, że autor powodów do bycia ufnym wobec ludzi nie powinien mieć zbyt dużo. Maciej Zaremba Bielawski sporą część życia spędził bowiem w cieniu tajemnicy dotyczącej swego pochodzenia, a kiedy już miało dojść do swoistego katharsis to przeżywa kolejną traumę wynikającą z tego co stało się w Polsce w roku 1968. W rezultacie owo katharsis następuje dziesiątki lat później kiedy to sporządza on historię swej rodziny pochodzenia i sięga w głąb swojej tożsamości. Robi to przy tym w taki sposób, że nie pozostawia czytelnika biernym odbiorcą tej historii rodzinnej, ale czyni go niemalże jej uczestnikiem. Wszystko to głównie z uwagi na ogromny ładunek emocjonalny, którym autor naznacza swą opowieść. W rezultacie mamy do czynienia z całą gamą emocji począwszy od wzruszeń, poprzez żal, aż do gniewu i bezsilności. Zaremba Bielawski dotyka relacji pomiędzy swymi rodzicami, a także własnych relacji z matką i ojcem, a przy tym nie poprzestaje na tym co na wierzchu lecz tropi, bada i w rezultacie sięga dużo głębiej. Na nowo poznaje swych rodziców i to co ukształtowało ich przez fakt iż przyszło im żyć w najbardziej przecież burzliwym okresie naznaczonym wojną, a później bezlitosnym reżimem, który przybrał sobie za cel zniszczenie tożsamości jednostkowej. Wszystko to w imię chorej ideologii, która jak pokazuje niniejsza historia naznacza swym piętnem kolejne pokolenia. 

"Dom z dwiema wieżami" ma dwa główne wymiary. Z jednej strony Maciej Zaremba Bielawski kreśli wspomniany wcześniej intymny portret rodziny pochodzenia, a z drugiej strony pozwala nam czasem zupełnie na nowo odkryć wydarzenia z tej najnowszej historii Polski. Nie będzie to tylko historia tego co wydarzyło się we wstydliwym okresie poprzedzonym przez zdjęcie "Dziadów" Mickiewicza w roku 1968, ale przekrój wydarzeń z całego niemalże XX-ego wieku. Po sięgnięciu po książkę Zaremby Bielawskiego na wiele aspektów naszej historii możemy przestać spoglądać przez pryzmat wpajanego nam dotąd romantyzmu, ale jeśli zdecydujemy się na poszukiwanie prawdy to w zamian za to otrzymamy ważne odpowiedzi odnośnie źródeł i dynamiki zła. Autor dokonuje swoistego rozliczenia z szeregiem mitów odnośnie tego jak wyglądała w rzeczywistości wojna, która przecież pełna jest nie tylko tych historii o męstwie, odwadze i bohaterstwie, ale dawała również pole do popisu tchórzom, "szmalcownikom" i różnym innym kanaliom. "Dom z dwiema wieżami" opowiada też o tym jak historię Polski pisały nacjonalizmy, rozwarstwienie społeczne i różnego rodzaju uprzedzenia i stereotypy, które na koniec przyczyniły się do exodusu dużej części obywateli pochodzenia żydowskiego dla których to Polska z dnia na dzień przestała być ojczyzną. Wszystko to przedstawione jest bez moralizowania i patosu, a autor pozostawia czytelnikowi przestrzeń do wyrobienia sobie własnego zdania na temat tego co zostanie nam tu przedstawione przecież z osobistej, subiektywnej perspektywy. Podobnie jak nie znajdziemy tu patosu, tak nie znajdziemy tu banału, bo powieść powstała w takim okresie życia kiedy to autor dojrzał i do wielu wydarzeń zdążył nabrać dystansu. Pomimo, iż historia jest często bardzo smutna to trudno się od niej oderwać. 

"Dom z dwiema wieżami" to powieść wyśmienita. Jedna z tych książek którą powinniśmy przeczytać i chyba dlatego tak wiele osób zapisywało ją w zeszłym roku na półkach must-read. Jest to bowiem pozycja bogata narracyjnie i mocno intymna, a z drugiej strony opowieść bardzo uniwersalna. Myślę, że niejednemu z nas posłuży jako pretekst do podroży w głąb swej tożsamości. Być może zajrzymy w głąb siebie, a może popatrzymy też szerzej na tożsamość narodową. W każdym razie ja ze swojej strony mocno tę powieść polecam. 

wtorek, 15 stycznia 2019

Otoczeni przez idiotow - Thomas Erikson




Dlaczego miewamy wrażenie, że otaczający nas ludzie to idioci ? Co zrobić, aby pomimo różnic w usposobieniu potrafić się dogadać z innymi ludźmi? O tym właśnie w książce "Otoczeni przez idiotów"

Thomas Erikson dzieli ludzi na cztery główne grupy i przyporządkowuje do nich kolory. Mamy wedle tej klasyfikacji Czerwonych, Żółtych, Zielonych i Niebieskich. Jedni są raczej introwertykami, a drudzy z kolei bardzo czytelni jeśli chodzi o przeżywane emocje i nie trzeba się wcale długo zastanawiać o co im chodzi. Jedni potrzebują ludzi do działania i łatwo odnajdują się w grupie, a inni bardziej skorzy są do działania w pojedynkę i raczej wolą zarządzać jeżeli już muszą odnajdywać się wśród jakiejś ekipy. Czerwoni bez obaw dążą do konfliktu, a zieloni na ten przykład zrobią wszystko by takiego konfliktu uniknąć. Żółci z kolei stawiają na optymizm i nakręcanie pozytywnej atmosfery, ale mają znowu trudność kiedy przyjdzie im funkcjonować w warunkach kiedy nie wszystko idzie po ich myśli albo też muszą nastawić się na odbiór zamiast na ciągłe nadawanie. Niebiescy to osoby które stawiają na szczegóły, ich domeną jest dokładność i rzetelność, ale kiedy znów przyjdzie im podkręcić tempo to może się okazać że nie nadążą bądź zaczną się spinać. 

Już same pierwsze informacje na temat funkcjonowania poszczególnych kolorów rzucają światło na problem z pogodzeniem tak różnych charakterów i temperamentów, a czym głębiej Erikson dotyka problemu tym bardziej mi osobiście otwierają się oczy dlaczego tak trudno dogadać mi się z niektórymi ludźmi. Nie zrozumcie mnie źle, to nie tak ze te kwestie są dla mnie jakimś odkryciem, bo nie trzeba być psychologiem żeby to zauważyć, ale Erikson w bardzo przejrzysty a do tego konkretny sposób nie tylko wskazuje atuty i deficyty poszczególnych profilów, ale dodatkowo podaje konkretne wskazówki jak komunikować się z tymi osobami. Inaczej bowiem krytykę i pochwały będzie przyjmował czerwony, a jeszcze inaczej żółty. Tak samo inaczej do działania motywować należy zielonego, a co innego wpływa na mobilizację niebieskiego. Kiedy już nabierzemy wprawy w rozpoznawaniu poszczególnych kolorów wśród osób z naszego otoczenia, bo taki jest zamysł tej książki to istnieje szansa, że przestaną się oni nam jawić jako idioci.

Najważniejszym bodajże przesłaniem jest to, iż żeby działać skutecznie każdy zespół potrzebuje wszystkich kolorów. Jeden jest bowiem on nadawania tempa, drugi od atmosfery, jeszcze inny od innowacji, a kolejny pilnuje, żeby żaden szczegół nie został pominięty. Każdy wnosi tym samym istotny wkład we wspólne działanie. Należy jednak pamiętać, że aby wszystko przebiegało sprawnie to każdy powinien pełnić odpowiednią dla swoich zasobów rolę. Jeżeli bowiem osoba dominująca będzie miała mało do powiedzenia to łatwo o wybuch, a jeśli jej potencjał zostanie wykorzystany do nadawania tonu wydarzeniom to zdecydowanie może się to przychylić do skuteczności całego zespołu. Podobnie rzecz się ma z zagospodarowaniem miejsca dla osób raczej introwertycznych, aczkolwiek w odpowiednich okolicznościach również wydajnych. Odpowiednio potraktowani pozwolą się pociągnąć innym ku dobremu. No chyba że taki zielony na przykład wyląduje na stanowisku kierowniczym. Wtedy bardzo łatwo o bałagan i raczej mała szansa na pozytywne wyniki takiego zespołu. Żółtych i czerwonych zwyczajnie gotów trafić szlag. No dobra ale resztę to sobie już doczytacie. Polecam książkę "Otoczeni przez idiotów". Być może Erikson nie odkrywa tu Ameryki, ale trudno się nudzić i znajdziecie tu sporo praktycznych wskazówek na to jak usprawnić komunikację z ludźmi którzy bywają dla nas dziwni i niezrozumiali. 

środa, 9 stycznia 2019

Tata Tadzika - Maciej Stuhr




Uwielbiam poczucie humoru Macieja Stuhra. W dobie zamulania, sztywności i kija w tyłku osoby takie jak on stanowią chlubny wyjątek, który pozwala nam zyskać odrobinę dystansu do całej tej degrendolady wokół.

"Tata Tadzika" to zbiór felietonów pisanych przez Pana Macieja do "Zwierciadła" poświęconych świeżo urodzonemu potomkowi. Autor dzieli się swymi refleksjami i emocjami od momentu kiedy Tadzik jeszcze nie przyszedł na świat do drugiego roku jego życia. Robi to w sposób pełen uroku i myślę że jego wrażliwość i dystans do tego co wiąże się z rolą ojca powinny przekonać nie tylko rodziców, ale każdego kto potrafi cieszyć się szczęściem innych. To właśnie szczęście jest bowiem wartością, która najmocniej przebija się przynajmniej dla mnie przez tą książkę. Aż kipi od niego z każdego niemal napisanego zdania, a uśmiech nim wywołany nie znikał z mojej twarzy przez całą lekturę. Uśmiech powodowany sympatią, bo trudno o brak serdeczności wobec tego z czym spotyka się czytelnik "Taty Tadzika". Uśmiech związany z tym jak potrafi zmienić się perspektywa człowieka w momencie gdy w jego życiu pojawia się taki mały człowiek i wreszcie uśmiech wynikający z serdeczności bo jak tu nie życzyć dobrze komuś kto z każdej sytuacji potrafi wyciągnąć coś pozytywnego.

Oczywiście, że można mieć zastrzeżenia co do niewielkiej obszerności "Taty Tadzika", ale wcale nie mam poczucia żeby ta książka powstała na siłę. Pomimo, iż spotkałem się z taką właśnie opinią to jestem zdecydowanie innego zdania. Ta książka wypełnia lukę i jest potrzebna właśnie po to aby pokazać że tak jak rodzicielstwo może dostarczyć emocji trudnych do udźwignięcia ( chociażby "Jak pokochać centra handlowe") tak może też dać przestrzeń do złapania dystansu i popatrzenia znów na świat oczami dziecka. Pan Maciej nie tylko wlewa trochę otuchy w serca osób, które są pełne obawy patrząc na rzeczywistość w której przyszło nam żyć, ale skutecznie wykpiwa wszelkie absurdy związane z obecną władzą w Polsce. Jest on bowiem jednym z najlepszych satyryków pod tym względem i również jako ojciec nie ma sobie równych w tropieniu nonsensów obecnych w otaczającym świecie. Forma felietonu doskonale sprawdza się jako przestrzeń do anegdot i humoru z jakim stara się na nowo zafunkcjonować w roli ojca nie poświęcając przy tym innych części siebie, a wręcz przeciwnie czerpiąc z nich garściami aby stać się jak najlepszym "tatą Tadzika".

Świetnie się to czyta, ekspresowo miło i przyjemnie i pomimo, że nie jest to może pozycja która na długo pozostanie w pamięci ale takie książki też są potrzebne właśnie na tu i na teraz, "ku pokrzepieniu". Kto więc nie zna jeszcze felietonów poświęconych Tadzikowi ten niechaj ich skosztuje, bo to naprawdę pełna humoru i pozytywnej energii książka, a ja z niecierpliwością już czekam na lekturę nowego cyklu Macieja Stuhra "TataMati, czyli listy do M". 

wtorek, 8 stycznia 2019

Johan Cruyff - Autobiografia



Autobiografia Johana Cruyffa zapowiadana była jako jedna z najważniejszych publikacji jeśli chodzi o biografie sportowe w ostatnich latach. Nic w tym dziwnego, wszak ten legendarny już piłkarz i trener ma tak bogate CV, że można się było spodziewać tylko i wyłącznie fascynującej opowieści  Czy taką historię otrzymaliśmy rzeczywiście? Czy książka ta spełnia  poukładane w niej oczekiwania?

Po książkę Cruyffa sięgnąłem długo po premierze powodowany głodem kibica piłkarskiego i umysłem chłonnych prawdziwej futbolowej przygody. Liczyłem na dużo gdyż w odróżnieniu od biografii, które powstały chyba tylko i wyłącznie ze względu na topniejące środki na koncie akurat Cruyff zasłużył na uznanie w postaci własnej biografii. Tym bardziej zapowiadało się na wartościową książkę gdyż Cruyff opowiedział swoją historię samemu, a nie zlecił jej komuś innemu. Moje oczekiwania nie zostały jednak spełnione. Z jednej strony otrzymujemy tu kawał historii nie tylko holenderskiego futbolu, a z drugiej strony tylko początek zaspokoił moją ciekawość i trzymał mnie w ciekawości, bo im dalej tym bardziej Johan Cruyff wchodzi w dziwne dywagacje i filozofuje. Można wręcz odnieść wrażenie, że za punkt honoru postawił sobie on udowodnienie, że we wszelkich sporach tylko on miał rację.

Dziwna jest ta biografia gdyż wątków autobiograficznych tak naprawdę jest tu bardzo mało. Johan Cruyff znany jest przecież przede wszystkim jako piłkarz i trener a jak się okazuje akurat o tych wątkach jest tutaj bardzo niewiele. Brakowało mi anegdot z szatni, wspomnień z wielkich meczy, sympatii i antypatii, boiskowej perspektywy. Tak jak wspomniałem tylko początek dotyka tych najbardziej przecież nurtujących piłkarskiego kibica aspektów. Zbyt dużo moim zdaniem jest tutaj rozważań na temat struktur związków  i organizacji piłkarskich jak też na temat taktyki. Paradoksalnie konkretów na temat futbolu totalnego, którego wszak Johan Cruyff był propagatorem jak na lekarstwo. Za dużo też jest poczucia krzywdy, żalów w kierunku piłkarzy, działaczy Ajaxu czy Barcelony. Mało ciekawe są też wątki odnośnie nieudanych prób biznesowych Cruyffa. W pewnym momencie ta autobiografia staje się bardziej zbiorem felietonów na tematy ogólnopiłkarskie i każdy kto tak jak ja liczył na lekcję historii piłki nożnej będzie odczuwał spore rozczarowanie. Szkoda, bo samo wydanie tej książki wygląda bardzo zachęcająco. Niestety po jej przeczytaniu nadal wiemy bardzo mało o Cruyffie jako piłkarzu i człowieku.

Podsumowując, myślę że tak czy inaczej warto sięgnąć po autobiografię Johana Cruyffa jeśli jesteście maniakami piłkarskimi natomiast brak tej pozycji na liście przeczytanych nie będzie stanowił wielkiego wyłomu. Ciekaw jestem, czy moje rozczarowanie tą pozycją to efekt wygórowanych oczekiwań czy rzeczywiście Cruyff gdzieś się pogubił jeśli chodzi o to co chciał przekazać. W każdym razie wyszło całkiem przeciętnie.