niedziela, 29 marca 2020

Stramer - Mikołaj Łoziński




O tej książce było głośno. Ogólnie rzecz biorąc towarzyszyły jej niemal same zachwyty. W takich sytuacjach zwykle ociągam się z lekturą z obawy przed rozczarowaniem. Niestety często obawy się sprawdzają . A jak było w przypadku „Stramera” ?

Książka Mikołaja Łozińskiego przywołuje wspomnienia z czasów kiedy to udawało się namówić babcie przy rodzinnych imprezach na to aby opowiedziała „jak to kiedyś było”. Babcia z początku niechętnie, a potem coraz śmielej wracała do wojny, do tego z czym los kazał jej się zmierzyć, a emocje jakie wtedy w sobie uruchamiała udzielały się wszystkim słuchającym. Tak właśnie opowiada Mikołaj Łoziński z którym wcześniej nie miałem do czynienia, ale to napewno się zmieni. „Stramer” zaczyna się trochę tak bajkowo kiedy to śledzimy losy żydowskiej rodziny w której to życie toczy się w spokojnym rytmie poza momentami kiedy to cieniem kładzie się na tej atmosferze narastająca frustracja głowy rodziny Nathana. Z czasem w miarę dorastania poszczególnych dzieci zaczyna wzrastać napięcie, a czytelnik zaczyna coraz to bardziej zagryzać pazury. 

W innych okolicznościach, czasie i w świecie wolnym od nienawiści moglibyśmy towarzyszyć rodzinie Stramerów pełni wzruszeń i kibicować im podczas normalnych życiowych wyborów związanych z dorastaniem, nauką, pracą, pierwszymi miłościami, zawodami miłosnymi itp. Niestety rzeczywistość jest inna i dlatego przychodzi nam przezywać wraz z nimi lęk przed nieuchronną zagładą świata do którego zdążyli przywyknąć. A co przynosi ta niepewna przyszłość ? Narastające nastroje nacjonalistyczne i antysemityzm, wojna na horyzoncie i zbliżający się nieuchronnie koniec bezpieczeństwa dla Nathana, Rywki oraz dzieciaków.

Mocno polecam „Stramera” wszystkim którzy w książkach szukają czegoś więcej niż czystej rozrywki. Mądra, emocjonalna, głęboka powieść.

sobota, 28 marca 2020

Fakt nie mit - Aleksandra Stanisławska, Piotr Stanisławski




Aleksandra Stanisławska i Piotr Stanisławski to małżeństwo naukowców, którzy starają się popularyzować naukę w czasach kiedy na nowo mamy do czynienia z zalewem rozmaitych mitów, zacofania i tzw. „fake newsów”.

Autorzy „Fakt nie mit” na codzień prowadzą między innymi internetowy portal Crazy nauka, kanał na YouTube jak również modna ich usłyszeć w radiu TokFm. W wydaniu książkowym zostały zebrane teksty dotyczące spraw często na łamach tych kanałów poruszanych. Stanisławscy dostarczają nam więc usystematyzowanej wiedzy na temat szczepionek, homeopatii, ewentualnej szkodliwości z korzystania z telefonu komórkowego czy chociażby żywności modyfikowanej genetycznie. Każdy rozdział zawiera odnośniki do sprawdzonych badań naukowych w temacie, ale co najważniejsze nie jest to jakiś niezrozumiały dla laika naukowy bełkot. Każdy przeciętny czytelnik do których zaliczam również i siebie bez problemu przyswoi treść gdyż autorzy nie tylko potrafią pisać po ludzku, ale jednocześnie obdarzeni są doskonałym poczuciem humoru co z pewnością korzystnie wpływa na przyswajalność.

Jak już wspomniałem na początku, przyszło nam żyć w czasach kiedy to jesteśmy zalewani masą informacji, a niestety duża ich część jest spreparowana wyłącznie po to by nieść strach, chaos i przyczyniać się do korzyści poszczególnych grup wpływu.  Jeszcze jakiś czas temu było nie do pomyślenia aby ktoś na poważnie chciał udowadniać, ze ziemia jest płaska jak również trudno było die spodziewać aż takiej popularności ruchów antyszczepionkowych podczas kiedy to mamy taki szeroki dostęp do spuścizny naukowej. Aleksandra i Piotr Stanisławscy świetnie wywiązujà się również z tego, aby prześledzić mechanizmy powstawania przekłamań, zwykłych zabobonów i pseudonauki. Gwarantuje, ze lektura jest bardzo ciekawa, a konstrukcja tej książki sprawia, ze można wracać do wybranych zagadnień wiele razy. Poza tym dzięki zawartej tu wiedzy niejeden będzie mógł zabłysnąć i popisać się ciekawymi spostrzeżeniami np na rodzinnej imprezie. 

środa, 25 marca 2020

Jak nie spieprzyć życia swojemu dziecku - Mikołaj Marcela




Książka "Jak nie spieprzyć życia swojemu dziecku" nie jest typowym poradnikiem, bo bardziej niż instruować nas co i jak robić, zaprasza do refleksji nad stanem nie tylko rodzimego systemu edukacji i jego wpływu na rozwój naszych dzieci. Zmusza do zastanowienia czego w ogóle powinnismy oczekiwać od edukacji i jaka jest nasza rola w jej kształtowaniu. 

Mikołaj Marcela, co widać w każdym niemal fragmencie tej książki, wykonał kawał roboty jeżeli chodzi research. Otrzymujemy masę danych odnośnie tego co, gdzie i jak, z jakimi wynikami i z nastawieniem na jakie cele. Różne kraje, różne koncepty no i niestety nie znajdujemy się w czołówce jeżeli chodzi wymierne cele osiągane przez polską szkołę. Nasze dzieci stają się ofiarami przeładowanego programu, a nauczyciele często są sfrustrowani tym czego się od nich oczekuje. W tym momencie zaczyna się problem gdyż wedle autora rodzice mają wymierny wpływ na to co dzieje się w szkole i mogą wziąć odpowiedzialność co co tego jakie narzędzia będą w niej stosowane. Śmiem wątpić, gdyż jeżeli rządzący nie liczą się nawet z nauczycielami, to gdzie w tym wszystkim są rodzice ?

„Jak. Je spieprzyć życia swemu dziecku „ nie jest książką złą. Naprawdę zwraca naszą uwagę ku ważnym problemom i zmusza do refleksji nad tym co oferuje szkoła młodemu pokoleniu . Jednocześnie Mikołaj Marcela intryguje swoim podejściem do dzieci i młodzieży, widać że jest osobą kreatywną i nie obawia się eksperymentowania. Jest jednak coś takiego w tej książce, ze w pewnym momencie zaczyna irytować. Przynajmniej tak było w moim przypadku . Jednym słowem można przeczytać, ale jednocześnie szybko się o tej książce zapomina. 

wtorek, 24 marca 2020

O granicach. Kompetentne relacje z dzieckiem




Jeśli szukacie mądrego, wyważonego pomysłu na wychowanie własnego dziecka to najlepszym wyjściem moim zdaniem będzie sięgniecie po wytyczne Jespera Juula.

Jesper Juul już niestety nic nie napisze gdyż zmarł w zeszłym roku, ale na całe szczęście zostawił po sobie całkiem sporą spuściznę z której osobiście liznąłem tylko kilka pozycji i dalej dużo przede mną. Za każdym razem doznaje wręcz olśnienia, chociaż wskazówki przez niego dawane odnośnie relacji w rodzinie wcale nie są jakąś rewolucją jeżeli chodzi o psychologię i pedagogikę. Autor ten ma jednak niezwykły dar przekazywania ich w przystępny sposób. Tym razem wziął na tapetę temat szczególnie mi bliski jako że sam szykuję się do wychowywania małego brzdąca, a uwaga wedle Juula granice możemy zacząć stawiać już po upływie pierwszego roku życia .

Często słyszę zdania jakoby „kiedyś było lepiej”, „teraz wszystko jest postawione na głowie” itd. Ogólnie rzecz biorąc wydźwięk jest taki, ze „kiedyś dzieci się słuchały”. Jak możemy wyczytać w „O granicach” to posłuszeństwo było przede wszystkim wynikiem strachu, a myślę że mało który współczesny rodzic widzi się w toki tyrana. Przecież nie po to nauka poszła do przodu, abyśmy byli obojętni na jej odkrycia. Jesper Juul pokazuje nam jak mamy budować swoj autorytet, jak dbać o własne granice i szanować jednocześnie granice dziecka. Niby temat oklepany, ale chyba jednak bardziej jeśli chodzi o relację dorosły - dorosły, jeśli chodzi o konfigurację rodzic - dziecko sprawy nie są takie oczywiste, a rodzice czego potrafią się zgubić i mieć trudności jeśli chodzi o konsekwentne podejście do swoich pociech.

„O granicach” Jespera Juula to książka niezbyt obszerna, można ją w sumie przeczytać w godzinę -dwie. Można jednak do niej wracać, odświeżać wiedzę i korzystać z gotowych rozwiązań. Jeśli zależy wam żeby wasze dziecko wyrastało w atmosferze zaufania i wzajemnego szacunku to jest to książka dla was. 

poniedziałek, 23 marca 2020

Genialna przyjaciółka - Elena Ferrante




Kiedy pierwszy raz zetknąłem się z tą książką i przeczytałem opis to odniosłem wrażenie, że to nie jest lektura dla mnie. Potem był serial na HBO i też nie było wielkiego szału. Zrobiłem do niej podejście kiedy polecał ją Tusk w swoich dziennikach i nie żałuję. 

Z pozoru może się wydawać, że powieść Eleny Ferrante to książka typowo kobieca. Porusza ona bowiem historię skomplikowanej i wieloletniej relacji pomiędzy Eleną i Lilą. Kiedy poznały się jako dziewczynki to przyszło im toczyć prawdziwą batalię o przetrwanie w rzeczywistości pełnej ciemnoty, uprzedzeń i stereotypów, gdzie zwłaszcza kobietom było trudno walczyć o swoje. Stosunki pomiędzy Eleną a Lilą to nieustanne oscylowanie pomiędzy rywalizacją, a solidarnością i wsparciem. Elena bardzo się stara, ciągle dąży do tego by zostać zauważona, by się wykazać, a w przypadku Lili wszystko wydaje się być dużo prostsze, być może dlatego że jej osobowość sama w sobie nie pozwala na to by ją pominąć i nie zauważyć. 

Lektura "Genialnej przyjaciółki" to pasjonująca podróż przez czas, gdzie dorastamy wraz z jej bohaterkami i sympatyzujemy się z nimi na różnych etapach ich życia. Zarówno losy jednej i drugiej są obserwowana z perspektywy ich wzajemnej relacji i to dodaje specyficznego smaku tej opowieści. Emocje, emocje i jeszcze raz emocje - to właśnie one sprawiają, że od tej książki trudno jest się oderwać. Pomimo, że akcja toczy się na przestrzeni kilkudziesięcioleci to czytelnik wcale nie ma poczucia jakoby przedstawiono mu jakiś skrót, streszczenie, a raczej dorasta wraz z bohaterami i przechodzi kolejne kryzysy. Z tych właśnie powodów szczerze tą książkę polecam i mam zamiar sięgnąć z czasem po kolejne części. 

niedziela, 1 marca 2020

Żle ma się kraj - Tony Judt




Podtytuł książki " Źle ma się kraj" najlepiej chyba oddaje charakter tej publikacji. Tony Judt stworzył mianowicie rozprawę o naszych współczesnych bolączkach i nas do tych rozważań zaprosił, a że facet potrafi interesująco pisać to każdy kto choć trochę bardziej niż przeciętnie interesuje się otaczającym światem będzie miał niezłą frajdę czytając te eseje. 

Tony Judt po mistrzowsku opisuje źródła osłabienia państwa jako instytucji, która zatraciła jedną z podstawowych funkcji jaką jest ochrona swoich obywateli za pomocą narzędzi regulujących rynek. Stało się tak między innymi ze względu na nadmierne zaufanie do mocy rynku, który miał się sam regulować, a doświadczenia wynikające z socjalizmu i ogromna niechęć do systemów wywodzących się z tamtej myśli doprowadziły do bezrefleksyjnego umiłowania liberalizmu. Z efektami tego mierzymy się do dzisiaj z uwagi na to, że osłabienie państwa doprowadziło do rozrostu ruchów populistycznych i nacjonalistycznych. Jednostki porzucone w toku tych przemian i pozostawione na żer wielkim korporacjom, globalizacji i niewystarczająco regulowanemu rynkowi pracy zaczęły szukać poczucia bezpieczeństwa na nowo skupiając się wokół religii, tradycji itd. To tak w dużym skrócie myślowym bo trzeba się mocno wgryźć w te eseje aby zrozumieć cały kontekst.

„Źle ma się kraj” opisuje mniej więcej to co zawarł w swojej autobiograficznej książce Didier Eribon. Tony Judt robi to jednak bardziej dogłębnie i w związku z tym dostajemy naprawdę wartościowe studium rozwarstwienia społecznego, alienacji obywatela, czy też postępującej utraty znaczenia opiekuńczej i regulującej roli państwa. Negatywne echa socjalizmu jako sytemu represyjnego i negatywne przekonania podsycane wiadomo z której strony utrudniają współczesny byt dla myśli lewicowej, dla ochrony klasy pracującej, dla opiekuńczej roli państwa i w rezultacie obserwujemy galopującą prywatyzację nawet tych sektorów, które kiedyś były nie do pomyślenia żeby miały trafić w ręce prywatne. To wszystko budzi lęk i niepewność mas, a w rezultacie gniew i bunt. Jeśli czytaliście „Powrót do Reims” i przypadła wam do gustu tematyka tam poruszana to warto dać szansę książce „Źle ma się kraj”.