"Kiedyś nas nie będzie. Są ludzie i zdarzenia, które pomagają nam przyzwyczaić się do tej myśli.
Bo to w końcu przychodzi. I to tak jakoś szybko i zwyczajnie, jakby zawsze było obok"
Tak się jakoś dziwnie zdarzyło, że sięgnąłem po ten zbiór opowiadań podczas świąt, kiedy bardziej niż zazwyczaj mamy czas do chwili refleksji, a że cały ten szum, kolejki po sklepach i pozorowanie, że o to w tym wszystkim chodzi to raczej nie moje klimaty i w tym roku pozwoliłem sobie pójść pod prąd, włożyłem dres, założyłem słuchawki i włączyłem sobie Mirosława Bakę, który zdaje się być stworzony do interpretacji Stasiuka. W tytułowym opowiadaniu okazało się, że autor postanowił swego czasu zrobić podobnie, z tym że on swoim zwyczajem wyjechał zostawiając cały ten świąteczny szał za sobą.
"Grochów" mimo, że to książka bardzo krótka, taka zdawałoby się wręcz niepozorna, jest według mnie jedną z najlepszych pozycji z repertuaru Andrzeja Stasiuka, a przynajmniej z tych które dotąd udało mi się poznać. Właśnie z uwagi na niewielką formę, moja opinia na temat "Grochowa" też nie będzie zbyt obszerna, bo wyglądałoby to wręcz nieproporcjonalne i niepotrzebne, żeby tak bardzo się rozpisywać nad książką, której lektura zajmie czytelnikowi który da jej szansę, jakieś 1.5 godziny.
"Grochów" mimo, że to książka bardzo krótka, taka zdawałoby się wręcz niepozorna, jest według mnie jedną z najlepszych pozycji z repertuaru Andrzeja Stasiuka, a przynajmniej z tych które dotąd udało mi się poznać. Właśnie z uwagi na niewielką formę, moja opinia na temat "Grochowa" też nie będzie zbyt obszerna, bo wyglądałoby to wręcz nieproporcjonalne i niepotrzebne, żeby tak bardzo się rozpisywać nad książką, której lektura zajmie czytelnikowi który da jej szansę, jakieś 1.5 godziny.
Tym razem Andrzej Stasiuk w czterech krótkich opowiadaniach, zachęca nas do refleksji nad śmiercią, czasem i przemijaniem. W sposób liryczny, hipnotyzujący dzieli się z nami swoimi refleksjami na temat towarzyszenia śmierci z perspektywy relacji z umierającą babką, psem ( ściślej rzecz biorąc suką ) i dwójką przyjaciół. Wszyscy oni odchodzą z tego świata powoli, dzień po dniu znikając, wytracając swoje człowieczeństwo i przechodząc przez kolejne fazy, których tylko oni doświadczają, a towarzyszącym im ludziom nie będzie dane poznać jak to tak naprawdę jest i kim oni w tym momencie są.
Moje zauroczenie twórczością Stasiuka wynika z faktu, że pozwala on sobie na refleksję na temat rzeczy, które zaprzątają często równie moją głowę i czasem bałem się, że jestem w tym odosobniony. Tymczasem on potrafi zadawać pytania w rodzaju : " Co się dzieje z czasem, który minął ? " - Ja też czasem zastanawiam się co stało się z tymi chwilami kiedy przesiadywaliśmy pod blokiem, planowaliśmy podbój świata,snuliśmy plany i marzenia. My poszliśmy do przodu ze swoim życiem, wszystko tymczasem się zmieniło, przeminęło. Niby proste, ale gdzie przeminęło? Gdzie się podziało ? Dlaczego musiały się zmienić plany i marzenia, ideały ? czemu nie mogło trwać tak jak było ? Dlaczego zmiana jest nieodzowna?
Śmierć w opowiadaniach Stasiuka pokazywana jest przez pryzmat naszego lęku przed nią. Naszego dążenia do nieśmiertelności. Śmierci się boimy, zależy nam by pojawiała się szybko, najlepiej bezboleśnie. Nie chcemy jej w swoim życiu, w swojej rzeczywistości, gdzie nie mamy na nią czasu pośród tych wszystkich obowiązków, zajęć. Tak samo jak nie mamy czasu na pamięć o tych, którzy odeszli, którzy umarli. Nie jest nam na rękę wspominanie ich, uciekamy przed wspomnieniami w alkohol, leki. Unikamy autorefleksji, chyba że czemuś ona służy, jest użyteczna choćby ze względu na przyszłe decyzje i związane z nimi korekty. Ale dlaczego nie pozastanawiać się dla samego zastanawiania? Co w tym złego ? No chyba dlatego, że musielibyśmy sobie przypomnieć, że też umrzemy kiedyś i nie zmartwychwstaniemy po trzech dniach. A my chcemy myśleć o sobie, że nas śmierć nie dotyczy i będziemy nieśmiertelni, dlatego odżegnujemy się od tych umierających i chcemy jak najszybciej o nich nie myśleć.
Kiedy Stasiuk pisze ..." Jest nas coraz więcej i coraz więcej będzie nas umierać. Coraz bardziej samotnie. Przynajmniej do czasu wynalezienia nieśmiertelności. Ale zdaje się, że nawet ta wynaleziona w przyszłości nieśmiertelność będzie po prostu przedłużającą się w nieskończoność samotnością. Bo o czym w końcu będzie rozmawiać taki nieśmiertelny ze śmiertelnymi, których na nieśmiertelność nie stać? " to mam skojarzenia z " Futu.re" Glukhowsky'ego, który właśnie w swojej powieści pokusił się o to , by ten temat poddać pod rozwagę i lektura ta wywarła na mnie niesamowite wrażenie. Jeżeli komuś rozważania Andrzeja Stasiuka przypadły do gustu to warto spróbować, jeśli nie to i tak warto, bo moim zdaniem to książka dużo bardziej wartościowa i ważna w jego repertuarze niż "Metro".
Miało być krótko ? :) hahahaha no miało być, ale to właśnie świadczy o tym , że twórczość Andrzeja Stasiuka to nagromadzenie tak wielu wartościowych rzeczy w każdym zdaniu, że nawet te 96 stron może stać się tematem do wielopłaszczyznowych rozważań na wiele nocy, byleby tylko znaleźć otwarty i odważny umysł do takiej dyskusji, no ale myślę, że z tym raczej nie będę miał trudności, a że uwielbiam wieczorne rozmowy to....:) Kończę już, kończę, ale jeszcze na koniec utwór, którego nie mogłem sobie darować jeśli miałoby go tu nie być. Kto nie wie co ma wspólnego "Dom wschodzącego słońca" z "Grochowem" Andrzeja Stasiuka to może się skusi i przeczyta te niespełna 100 stron, albo posłucha audiobooka w interpretacji Mirosława Baki.
Moje zauroczenie twórczością Stasiuka wynika z faktu, że pozwala on sobie na refleksję na temat rzeczy, które zaprzątają często równie moją głowę i czasem bałem się, że jestem w tym odosobniony. Tymczasem on potrafi zadawać pytania w rodzaju : " Co się dzieje z czasem, który minął ? " - Ja też czasem zastanawiam się co stało się z tymi chwilami kiedy przesiadywaliśmy pod blokiem, planowaliśmy podbój świata,snuliśmy plany i marzenia. My poszliśmy do przodu ze swoim życiem, wszystko tymczasem się zmieniło, przeminęło. Niby proste, ale gdzie przeminęło? Gdzie się podziało ? Dlaczego musiały się zmienić plany i marzenia, ideały ? czemu nie mogło trwać tak jak było ? Dlaczego zmiana jest nieodzowna?
Śmierć w opowiadaniach Stasiuka pokazywana jest przez pryzmat naszego lęku przed nią. Naszego dążenia do nieśmiertelności. Śmierci się boimy, zależy nam by pojawiała się szybko, najlepiej bezboleśnie. Nie chcemy jej w swoim życiu, w swojej rzeczywistości, gdzie nie mamy na nią czasu pośród tych wszystkich obowiązków, zajęć. Tak samo jak nie mamy czasu na pamięć o tych, którzy odeszli, którzy umarli. Nie jest nam na rękę wspominanie ich, uciekamy przed wspomnieniami w alkohol, leki. Unikamy autorefleksji, chyba że czemuś ona służy, jest użyteczna choćby ze względu na przyszłe decyzje i związane z nimi korekty. Ale dlaczego nie pozastanawiać się dla samego zastanawiania? Co w tym złego ? No chyba dlatego, że musielibyśmy sobie przypomnieć, że też umrzemy kiedyś i nie zmartwychwstaniemy po trzech dniach. A my chcemy myśleć o sobie, że nas śmierć nie dotyczy i będziemy nieśmiertelni, dlatego odżegnujemy się od tych umierających i chcemy jak najszybciej o nich nie myśleć.
Kiedy Stasiuk pisze ..." Jest nas coraz więcej i coraz więcej będzie nas umierać. Coraz bardziej samotnie. Przynajmniej do czasu wynalezienia nieśmiertelności. Ale zdaje się, że nawet ta wynaleziona w przyszłości nieśmiertelność będzie po prostu przedłużającą się w nieskończoność samotnością. Bo o czym w końcu będzie rozmawiać taki nieśmiertelny ze śmiertelnymi, których na nieśmiertelność nie stać? " to mam skojarzenia z " Futu.re" Glukhowsky'ego, który właśnie w swojej powieści pokusił się o to , by ten temat poddać pod rozwagę i lektura ta wywarła na mnie niesamowite wrażenie. Jeżeli komuś rozważania Andrzeja Stasiuka przypadły do gustu to warto spróbować, jeśli nie to i tak warto, bo moim zdaniem to książka dużo bardziej wartościowa i ważna w jego repertuarze niż "Metro".
Miało być krótko ? :) hahahaha no miało być, ale to właśnie świadczy o tym , że twórczość Andrzeja Stasiuka to nagromadzenie tak wielu wartościowych rzeczy w każdym zdaniu, że nawet te 96 stron może stać się tematem do wielopłaszczyznowych rozważań na wiele nocy, byleby tylko znaleźć otwarty i odważny umysł do takiej dyskusji, no ale myślę, że z tym raczej nie będę miał trudności, a że uwielbiam wieczorne rozmowy to....:) Kończę już, kończę, ale jeszcze na koniec utwór, którego nie mogłem sobie darować jeśli miałoby go tu nie być. Kto nie wie co ma wspólnego "Dom wschodzącego słońca" z "Grochowem" Andrzeja Stasiuka to może się skusi i przeczyta te niespełna 100 stron, albo posłucha audiobooka w interpretacji Mirosława Baki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz