Wstyd się przyznać, ale mimo że lubię sięgać po reportaże, to po jednego z najlepszych ( a teraz mogę to potwierdzić osobiście ) reporterów polskich jakim jest Mariusz Szczygieł sięgnąłem poraz pierwszy. Nie to, że nie miałem już kilka razy wcześniej ochoty na zapoznanie się z twórczością p. Mariusza, ale jakoś mi nie schodziło. "Projekt: Prawda" Zaintrygował mnie zarówno tytułem jak i opisem na stronie wydawnictwa. Pewnie nie tylko mnie, bo jest to pozycja inna niż wszystkie, a ja lubię zapoznawać się z rzeczami wymykającymi się wszelkim ramom, matkom, standardom itp.
"Projekt: prawda " składa się z trzech części, a każda z nich rządzi się innymi prawami i stanowi odrębną formę pp to by na sam koniec wszystko złożyło się na jeden obraz, który dla mnie jest przede wszystkim świadectwem ulotności naszych ludzkich prawd. Mariusz Szczygieł daje nam lekcję o tym, iż życie ludzkie to wciąż zmieniająca się perspektywa, a to w jaki sposób patrzymy na rozmaite wartości w tym życiu jest efektem naszego nastawienia w danym momencie i wynika z naszych doświadczeń. Już pierwsza z części tej książki jest świadectwem tego co dzieje się z człowiekiem w momencie przeżywania straty. Kiedy bowiem odczuwamy brak ( i nie jest tu istotne czy chodzi o człowieka czy też przedmiot), to ów towarzyszący nam niedosyt, żal czy smutek wpływa na sposób percepcji otaczającego nas świata. Strata bliskiej osoby może spowodować, iż wycofiemy się z życia, strata pewnej szansy, dzieła sztuki, utrata pamięci mogą zanurzyć nasz schemat i paradoksalnie wtedy właśnie możemy otworzyć się na inne prawdy, które dotąd nie były nawet w naszym zasięgu. Jestem osobiście zwolennikiem teorii mówiących o tym, iż kryzys jest motorem napędowym u człowieka i determinuje jego rozwój. W przypadku Mariusza Szczygła ów kryzys właśnie skłania go do poszukiwania, choć jak się okaże "Portret z pamięci" Stanisława Stanucha trafi w jego ręce trochę przypadkiem. Nie do końca mówimy jednak o przypadku, gdyż wcześniej nastąpiło otwarcie się na eksplorację pewnych przestrzeni, a w tej przestrzeni reporter trafia właśnie na Stanucha. Drugą część "Projektu : prawda" stanowi właśnie książka zapomnianego trochę, a mnie dotąd nieznanego autora Stanisława Stanucha. Jest on porównywany do Sartre i jak dla mnie rzeczywiście czuć tu ducha uwielbianych przeze mnie w liceum "Dróg do wolności". Mariusz Szczygieł pozostawia dowolność w lekturze tej książki i sugeruje, że można ją pominąć ale nie zalecam tego kroku, bo to naprawdę dobry kawałek literatury egzystencjalnej.
Wreszcie w części trzeciej dochodzimy do meritum książki czyli tytułowego projektu Prawda. Gdyby jednak nie dwie pierwsze części nie było by i samego projektu. Z tego też względu polecam poznać całość tekstu. Lepiej można zrozumieć co autor ma na myśli kiedy bowiem poznajemy jego perspektywę. Nieraz przyszło mi się o tym przekonać. Nie ma znaczenia o jaką dziedzinę chodzi, ja aktualnie na ten przykład czytam "Kroniki" Boba Dylana i jestem pod wrażeniem jak zmienia się moja percepcja jego utworów słuchanych w momencie kontaktu z jego zapiskami. Całkiem inna bajka. Jest to chyba właśnie jedna z moich prawd najważniejszych po kontakcie z książką Mariusza Szczygła. Żeby dowiedzieć się co ktoś ma do powiedzenia, trzeba poznać jego historię. Bez tego faktu poznajemy bowiem jedynie swego rodzaju półprawdę, a półprawda to ciągle nic innego jak zafałszowana rzeczywistość. Prawdy tu zawarte zostały zebrane w sposób w gruncie rzeczy bardzo przypadkowy i bardzo podobało mi się, że autor ich nie wartościuje i nie ma znaczenia czy dotyczą one problemów życia i śmierci, celu życia, czy po prostu zwykłych codziennych prawidłowości rządzących prostymi ludzkimi interakcjami. Nie jest również istotne, czy prawda jest przekazywana przez Tomasz Stańko, Kapuścińskiego z zaświatów, czy przypadkowej osoby w pociągu, bądź kierowcy taksówki.
Nie będę tu przytaczał tych prawd, nie będę sie skupiał na ich analizie i interpretacji, bo kto przeczytał wcześniejsze akapity i dotarł do tego miejsca zrozumie dlaczego jest to bezcelowe. Na koniec podzielę się kolejną prawdą, którą obdarzył mnie Mariusz Szczygieł, a mianowicie, że wciąż muszę unikać stereotypowego myślenia. Kiedy bowiem widziałem wcześniej niejednokrotnie jego nazwisko jako autora rozmaitych książek to wciąż oceniałem go przez pryzmat słynnego talk -show na antenie Polsatu. Jakżeż bledną okazuje się ta perspektywa i jakże niebanalnym i utalentowanym pisarzem jest Pan Mariusz Szczygieł w rzeczywistości - aż trudno mi uwierzyć. Jestem zauroczony jego delikatnym, nienachalnym stylem i przede wszystkim podoba mi się jego optymistyczny stosunek do ludzi i świata. Jeszcze nieraz sięgnę po jego książki - tym razem już w pełnej prawdzie.
Nie będę tu przytaczał tych prawd, nie będę sie skupiał na ich analizie i interpretacji, bo kto przeczytał wcześniejsze akapity i dotarł do tego miejsca zrozumie dlaczego jest to bezcelowe. Na koniec podzielę się kolejną prawdą, którą obdarzył mnie Mariusz Szczygieł, a mianowicie, że wciąż muszę unikać stereotypowego myślenia. Kiedy bowiem widziałem wcześniej niejednokrotnie jego nazwisko jako autora rozmaitych książek to wciąż oceniałem go przez pryzmat słynnego talk -show na antenie Polsatu. Jakżeż bledną okazuje się ta perspektywa i jakże niebanalnym i utalentowanym pisarzem jest Pan Mariusz Szczygieł w rzeczywistości - aż trudno mi uwierzyć. Jestem zauroczony jego delikatnym, nienachalnym stylem i przede wszystkim podoba mi się jego optymistyczny stosunek do ludzi i świata. Jeszcze nieraz sięgnę po jego książki - tym razem już w pełnej prawdzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz