Pewnie nie sięgnąłbym po tą książkę, gdyby nie fakt że Łukasz Orbitowski zapytany o to co aktualnie czyta wymienił właśnie powieść "Bura i szał'. Mało tego nazwisko Aleksandry Zielińskiej padło z jego ust w towarzystwie Doroty masłowskiej w kontekście autorek polskich z naturalnym darem co do tworzenia literatury. Zważywszy na to, że Orbitowskiego lubię i jego gust, nie tylko literacki jest mi bliski to grzechem byłoby nie dać szansy tej książce.
"Bura i szał" to pozycja, której nie da się czytać z doskoku. Jej lektura wymaga z naszej strony wysiłku, a na początku trzeba się przyzwyczaić i wgryźć w sposób narracji zastosowany tutaj przez Aleksandrę Zielińską. Mimo, że nie jest to powieść z gatunku tych łatwych, a może właśnie dlatego że nią nie jest - warto poświęcić jej swój czas, bo rzadko trafia się książka gdzie w tak realny i autentyczny sposób przedstawione zostało szaleństwo. Wprawdzie nie byłem nigdy w głowie osoby cierpiącej na chorobę psychiczną, a moja wiedza na temat takiego stanu to przede wszystkim wytwór wyobraźni oparty na fachowej literaturze i po części efekt kontaktu z osobami cierpiącymi na zaburzenia psychiczne, ale to jak przedstawia ten stan w swojej książce Aleksandra Zielińska wydaje się być naprawdę przekonujące. Bura wraca do domu... Pojawia się na starych śmieciach po to, aby zrobić porządek ze swoją głową, aby wyrównać rachunki, by się zresetować i tak naprawdę ma już tylko dwa wyjścia - albo ze sobą skończy raz na zawsze, albo w końcu zostawi traumy za sobą i rozpocznie świadome życie. W każdym razie dociera w swojej egzystencji do takiego momentu, że ma już dość ludzi wokół, którzy bądź to robią wszystko by ją kontrolować, którzy dbają o to by sekrety zostały na zawsze w jej głowie i nie ujrzały światła dziennego, bądź też ignorują ją i chcą się jej za wszelką cenę pozbyć z pola widzenia. Jednych i drugich łączy jedno - tak naprawdę mają Burę gdzieś, a jedyne co spotyka ją z ich strony to odrzucenie. Tym właśnie jest według mnie ta książka. Jest to sugestywne studium szaleństwa, ale przede wszystkim opowieść o alienacji, niezrozumieniu, wykluczeniu poza nawias. Jest w mojej interpretacji rozprawą z przesądami, ciemnotą ludzką, ignorancją i brakiem akceptacji dla inności, a wręcz o irracjonalnym lęku przed wszystkim co nieznane, niezrozumiałe i niestandardowe. Zarówno Bura jak i Leszek Niemota są dowodami na to jak bezlitosny i bezrefleksyjny jest często otaczający nas świat. Tak naprawdę jednak warto zaznaczyć, że to tylko i wyłącznie mój pomysł na powieść Aleksandry Zielińskiej, bo jest ona skonstruowana w taki sposób, że śmiem twierdzić iż każdy może zrozumieć ją po swojemu.
Nie do końca jestem przekonany czy autorka chce przekazać czytelnikowi jedną prawdę, czy może prowadzi z nim swego rodzaju grę zachęcając go do odrzucenia utartego sposobu widzenia świata. Wciąga go ona za pomocą rozmaitych symboli, ukrytych znaczeń i odniesień ( między innymi do popkultury ) w surrealistyczny świat w którym tak naprawdę nie wiadomo czy to Bura zwariowała czy wszyscy wokół niej są chorzy i funkcjonują w sposób patologiczny. Można bowiem główną bohaterkę przeżywać równie dobrze jako swego rodzaju wojowniczkę z konformizmem, z obłudą i niesprawiedliwością. Świadczy o tym choćby moment w którym rozpoczęła się jej "choroba". Jest to mianowicie sytuacja w której dokonuje się jej inicjacja jeśli chodzi o wejście w okrutny i bezwzględny świat dorosłych, moment utraty dziecięcej niewinności, która tak czy inaczej była dotąd sukcesywnie naruszana przez zaburzoną matkę w permanentnej żałobie, psychopatycznego ojca i egoistyczną siostrę Lulu.
Nie będę się więcej wymądrzał i szukał rozmaitych tropów, bo przechodząc do podsumowania najbliżej jest mi jednak do takiej refleksji na temat książki "Bura i szał", że jest to swego rodzaju zabieg służący zmuszeniu czytelnika do głębszej refleksji nad pojęciami świata realnego i wyobraźni, normy i choroby. Nie jest tu tak bardzo istotne samo wyjaśnienie tego co się dzieje z Burą, bo autorka już od początku wyraźnie sugeruje i naprowadza na finał, a bardziej znaczenie ma to jak samo wydarzenie wpłynęło na główną bohaterkę i sposób jej odbioru otaczającego świata. To perspektywa patrzenia na świat, sposób jego percepcji przez nas jest poddawany w wątpliwość. Aleksandra Zielińska wrzuciła też kolejny kamyk do mojego ogródka i wpisuje się tym samym w moją osobistą wątpliwość, towarzyszącą mi od dłuższego czasu, że tak naprawdę zbyt łatwo czasem przychodzi nam oceniać, szafować rozmaitymi zaburzeniami, diagnozami. Pewnie, że łatwiej jest przepisać tabletki niż poświęcić czas drugiej osobie, wysłuchać ją a co za tym idzie postarać się zrozumieć co leży u źródeł tego kim i jaka ta osoba jest.
"Bura i szał" znajdzie uznanie u osób z bogatą wyobraźnią. Powinni się tu odnaleźć fani prozy Olgi Tokarczuk, ale również i wspomnianego wcześniej Łukasza Orbitowskiego. U Zielińskiej nic nie jest wprost, jest wiele niedomówień, symboli, odniesień i dwuznaczności. Jeśli lubicie taki styl to koniecznie dajcie szansę tej powieści. Mnie osobiście książka mocno zaintrygowała, zmusiła do myślenia, ale również mocno obciążyła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz