To jedna z tych książek, których się nie czyta, ale się je pochłania. Język wyraża tu emocje narratora w sposób czysty, przy tym głęboki i można by rzec poetycki. Choć czytałem opinie mówiące o tym, że nie powinno czytać się powieści Kamela Daouda bez wcześniejszej lektury "Obcego" Camusa, ale niekoniecznie się z tym zgadzam. Pomimo tego, że "Sprawa Meursaulta" rzeczywiście jest odpowiedzią na słynne dzieło Camusa, to sama w sobie stanowi wartość i da się z niej czerpać, przeżywać ją i zachwycać bez znajomości "Obcego". Wiem o tym, bo wstyd się przyznać, ale ja osobiście też będę musiał ten brak nadrobić i prawdopodobnie docenić ten dialog Daoud-Camus. Tymczasem skupiłem się na innych aspektach "Sprawy Meursaulta"
Na przykładzie historii głównego bohatera, który przeżywa śmierć swego brata Musy, mamy okazję skonfrontować się z bólem wynikającym ze straty, z trudną i skomplikowaną ludzką egzystencją, a także z odwiecznie stawianymi pytaniami o istnienie Boga. Emocje jakie towarzyszą nam podczas słuchania opowieści Haruna są bardzo intensywne co wynika pewnie z tego, że Kamel Daoud posługuje się bardzo wyszukanym, a przy tym mocnym, sugestywnym językiem. W rezultacie trudno się oderwać od książki i momentami można odnieść wrażenie, że siedzimy w barze z Harunem i poznajemy historię śmierci jego brata osobiście. A jest to historia pełna smutku i gniewu. Trudno bowiem pogodzić się ze zbrodnią, która nie tylko pozbawiła nas najbliższej osoby, ale równocześnie położyła cień na całym naszym życiu. Główny bohater domaga się przede wszystkim pamięci i prawa do imienia dla swego brata Musy, który u Camusa jest bezimiennym anonimowym Arabem. Ta anonimowa zbrodnia przyczyniła się do uciążliwego bagażu, który Harun dźwigał jeszcze długo po śmierci. Został odrzucony przez matkę, zawstydzony przez swoją społeczność, a sam obarczył się poczuciem winy. Długo w milczeniu znosił ten cały bagaż, aż w końcu nie wytrzymał i podjął się rozliczenia z tragedią i tymi, którzy są za nią odpowiedzialni.
Kolejny aspekt "Sprawy Meursaulta", to poza indywidualną tragedią głównego bohatera kwestia kolonializmu i wojny wyzwoleńczej, która przyniosła niepodległość Algierii. Zaszłości pomiędzy niedawnym kolonizatorem, a młodym państwem sięgają kilkadziesiąt lat wstecz. Są przepełnione gniewem, bólem, żalem i poczuciem krzywdy. Przyczyniają się do buntu, niezgody i podkreślania własnej niezależności. Algieria jako młode państwo popada w pułapkę ideałów kulturowych, kwestionuje wszystko co do tej pory funkcjonowało, zarówno te złe jak i dobre rozwiązania. W toku tych przemian wydaje się poświęcać wolność jednostki na rzecz szeroko pojętego interesu ogółu o państwa. Trochę klimat rodem z pisowskiej Polski współczesne na zasadzie albo jesteś z nami, albo przeciw nam.
Na koniec warto wspomnieć o nihilistycznym wydźwięku książki Daouda, o świecie gdzie człowiek przeżywa własną samotność i zagubienie w obliczu przytłaczającego Boga i kosmosu. Harun popada w egzystencjalny nihilizm, odreagowując w ten sposób kolejne kryzysy i porażki w swoim życiu. Złamane w wyniku nieszczęśliwej miłości serce, bezpardonowe odrzucenie przez kobietę, śmierć brata, rozpad rodziny, a na sam koniec poczucie odrzucenia zarówno przez "swoich" jak i "obcych". Daoud tak pięknie opowiada o tym smutku, żalu, przygnębieniu i zwątpieniu, że osobiście miałem momenty wsiąkania w ten świat i zatracenia się w tym poczuciu bezsensu i bezcelowości i to pomimo, że mój rzeczywisty stan i stosunek do życia jest zgoła odmienny. Myślę że takie oddziaływanie tej książki jest wystarczającym znakiem jakości pisarstwa Kamela Daouda. To by było na tyle jeśli chodzi o o moje przemyślenia na temat "Sprawy Meursaulta" i już ostrzę sobie pazury na to co wniesie lektura "Obcego" Alberta Camusa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz