"Jak pokochać centra handlowe" to przede wszystkim surowy obraz
codzienności umęczonej i wypartej, opisanej z wielkim literackim
kunsztem. Ten tekst jest surowy, matowy, chirurgiczny jak Haneke.... – MAŁGORZATA HALBER
Po lekturze "Najgorszego człowieka na świecie" wiem, że rodzaj wrażliwości i odbierania świata przez Małgorzatę Halber jak najbardziej jest mi bliski. Kiedy więc, po bardzo entuzjastycznych opiniach dotyczących książki Natalii Fiedorczuk i nominacjach do prestiżowych nagród, czytam jeszcze taką opinię to wiem że nie ma na co czekać i czas najwyższy na lekturę "Jak pokochać centra handlowe" . Tym bardziej sprzyjającym jest tu fakt, iż mój nastrój po świętach z tego co zdążyłem się zorientować wpisuje się w estetykę tej książki.
Natalia Fiedorczuk wypowiada się o swojej książce, że jest ona połączeniem narracji z reportażem. Jej konstrukcja może momentami przypominać styl blogerski, aczkolwiek mimo tego, że może sugerować coś na kształt dziennika, zapisków z własnego życia, to nie jest to osobista historia autorki, ale zebrane w całość historie wielu matek, kobiet, których doświadczenia nie bez powodu zostały przedstawione w takiej właśnie formie. Jeśli miało to sprawić, że czytelnik łatwiej odnajdzie się w tych doświadczeniach i wyrobi sobie do nich osobisty stosunek to jeśli chodzi o moją osobę cel ten został osiągnięty. Zamiast skrajnie emocjonalnie reagować, oceniać i wyrabiać sobie swoje zdanie na temat jak się okazuje bardzo mało mi znany, czyli na macierzyństwo w Polsce, udało mi się w przypadku książki Fiedorczuk po prostu starać się zrozumieć. "Jak pokochać centra handlowe" wzbudza w czytelniku empatię, pozwala się wczuć w perspektywę kobiet, których świat obraca się nagle do góry nogami, a po porodzie nie dość że muszą zmagać się z dolegliwościami natury fizycznej to jednocześnie rzeczywistość wymusza na nich konieczność przewartościowania całego swojego życia. Presja wzmacniana jest przez otoczenie, które z różnych pobudek, czasem świadomie, a czasem nie, dodatkowo eskaluje szok jaki przechodzi młoda matka.
Problemem Polski, a bardziej osób decyzyjnych i opinii publicznej w naszym dziwnym kraju jest to, że o kobietach mówi się często, a co gorsze o nich decyduje bez zbytniego zainteresowania tym co same zainteresowane mają do powiedzenia. Natalia Fiedorczuk obdarza je głosem i pozwala powiedzieć o swoich lękach, niepokojach, pragnieniach, trudnościach wprost. Stara się używać języka bezpośredniego. Jest tu bardzo mało upiększaczy, zabiegów estetycznych, a w zamian za to bohaterki jej książki mówią tak, że tylko zła wola czy też zwykła ignorancja mogą sprawić, iż nie zostaną zrozumiane. Dlaczego nikt więc ( no prawie nikt) nie chce ich słuchać? Bo są niewygodne że swoją prawdą i nie wpisują się się w oczekiwania żadnej ze stron dyskusji. Ich prawda nie jest spójna ani z archetypem matki-polki, dla której ciąża i potomstwo to podstawowy cel w życiu i prawdziwe błogosławieństwo, ani też niekoniecznie wpisują się w feministyczne uproszczenia i oderwane od rzeczywistości postulaty matki uciemiężonej, zniewolonej, na siłę trzymanej w domu i rwącej się do pracy. Na sam koniec ta prawda psuje rynek, który nie chce słyszeć czegoś co może zburzyć proces programowania tychże kobiet na potrzeby rynkowe, który chce im wcisnąć wszystko - począwszy od eko-produktów po specjalistyczne blogi i internetowe giełdy towarów.
Co więc robią same zainteresowane? Jak sobie radzą z tą całą presją? Gdzie znajdują ujście dla swoich lęków, depresji, frustracji? Jak się okazuje jedynym miejscem, które może dać moment oddechu i normalności jest centrum handlowe ze swoją anonimowością i zwyczajnością, czy też gabinet psychiatry z kuracją farmakologiczną. Wszystko to w oparach, wstydu i niekończącego się zmęczenia, którego jednym z głównych źródeł jest ta ciągła konieczność spełniania oczekiwań. Oczekiwań często odrealnionych, a co najważniejsze sprzecznych.
Nie chcę się zbytnio rozpisywać i wymądrzać na temat treści zawartych w książce Natalii Fiedorczuk, aby nie upodobnić się do tych wszystkich "ekspertów" z sal sejmowych, czy internetowych forów, ale jej książka została przeze mnie odebrana jako bardzo autentyczna. Nie miałem wrażenia, że jestem zmuszany do przyjęcia jakiejś konkretnej perspektywy, a w zamian za to dostałem możliwość zagłębienia się w rzeczywistość, której pewnie nigdy do końca nie poznam ani nie zrozumiem. Podstawowym wnioskiem jaki nasuwa się po lekturze "Jak pokochać centra handlowe" jest przesłanie "Wysłuchaj, a nie oceniaj". Dlatego też myślę, że to książka ważna i potrzebna w naszym kraju, bo niestety zbyt wielu jest "ekspertów" i "autorytetów" lubujących się w ocenie, a zbyt mało jest tych którzy słuchają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz