Jeśli facet sięga po książkę taką jak ta to często spotyka się conajmniej że zdziwieniem, czasem z politowaniem, a w skrajnych przypadkach budzi się w stosunku do niego dziwna podejrzliwość. Stwierdzić wtedy, że taki po prostu mamy klimat to popełnić coś więcej niż nietakt. Bardziej należałoby jednak moim zdaniem celować w tezę i nie bójmy się tego mówić wprost, iż jest to jeden z przejawów nierówności na poziomie płci i akceptacja takiego stanu rzeczy równa się z uznaniem dla tej bądź co bądź patologicznej sytuacji.
Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się po tej książce aż tak głębokiej diagnozy jeśli chodzi o problemy kobiet w świecie, który jak się okazuje rzeczywiście jest mocno zdominowany przez męską perspektywę. Czasem zwykła zmiana punktu widzenia może zdziałać naprawdę cuda jeśli chodzi o obserwację pewnych istotnych zjawisk społecznych. Niby nie jest to jakieś odkrycie, ale niestety często o tym zapominamy kiedy trzymamy głowę we własnym tyłku. Od razu zastrzegam w tym miejscu, iż nie oceniam i nie wytyka nikogo palcami, bo kiedy o tym piszę mam na myśli przede wszystkim własną osobę. Jest to dla mnie tym bardziej zaskakujące odkrycie gdyż gdzieś tam zawsze miałem się za osobę tolerancyjną i co chyba najważniejsze daleki mi był męski szowinizm i protekcjonalizm. Oczywiście nie jest tak, iż na skutek lektury esejów autorstwa Rebecci Solnit nie odkryłem w sobie jakiejś ukrytej nienawiści i podszytych przemocą zachowań wobec kobiet, no ale niestety muszę przyznać, że sformułowanie "nie wszyscy mężczyzni" często gości w moim słowniku. Gdyby tłumaczyć i wyjaśniać w tym momencie wszystko, łacznie z kontekstem tego sformułowania, nie było by wtedy sensu sięgać po tę książkę więc zainteresowanych odsyłam do lektury.
Teksty, które znajdziemy w tej książce zwracają naszą uwagę na fakt, iż żyjemy w kulturze, która w znacznym stopniu daje przyzwolenie mężczyźnie na dominację w relacji z kobietą. Czasami dzieje się to wprost i zarazem przy użyciu brutalnych metod, kiedy fakt ten odbywa się na zasadzie gwałtu, a innym razem mamy do czynienia z dewaluacją, ośmieszaniem czy protekcjonalnym traktowaniem. Wszystkie te sytuacje łączy fakt, iż u podłoża tych zachowań leży przekonanie o prawie do decydowania za kobietę w większości istotnych kwestii dotyczących jej ciała, uczuć, przekonań, a w rezultacie całego życia. Dochodzi tym samym do paradoksalnych sytuacji, kiedy to za gwałt obwiniana jest sama ofiara, a to z uwagi na wygląd, a to przez ubiór, innym razem przez gesty i choćby sam fakt, iż "na własne życzenie" znalazła się w "ryzykownej sytuacji". Ten sposób myślenia jest tak mocno zakorzeniony w naszej kulturze, iż przyznam szczerze, że kiedy analizowałem swój sposób myślenia to sam złapałem się na pewnych automatyzmach w takim toku myślenia. Zresztą sam fakt, iż w strategiach obrony kobiet większą uwagę skłania się w kierunku instruowania ich w kwestiach tego jak zapobiegać atakom na własną osobę ( sztuki walki, odpowiedni wybór, nie wychodzenie samej po zmroku, bądź w niebezpieczne miejsca) zamiast uderzając w przemocowe wzorce i zachowania u mężczyzn zaraz u ich zarania, budzi coś na kształt odrazy u każdego kto pozwoli sobie na uczciwy ogląd i ocenę tych zjawisk.
Wiele instrumentów stosowanych jest do tego, aby utrwalić w społeczeństwie patriarchalny model, poczynając od sformułowań językowych, które wzmacniają i bronią pewnych patologicznych tak naprawdę zachowań i postaw ( co dzieje się paradoksalnie w dobie tak aktywnych przecież ruchów wolności owych), a na dyskredytacji postulatów feministcznych kończąc. Najsmutniejsze jest chyba to, iż w tym całym procederze biorą też udział same kobiety, to jest te z nich, które bronią modelu kobiety jako matki, gospodyni, poslusznej mężczyźnie i nastawionej na zaspokajanie jego potrzeb kosztem swoich. Oczywiście mają prawo żyć po swojemu, nawet jeśli tym samym rezygnują z rozwoju i elementarnych praw, szkoda tylko że jednocześnie przy tym dołączają się często do tych mężczyzn, którzy atakują kobiety mające ochotę żyć inaczej realizując się zawodowo, rozwijając swoje pasje i zachowania, żyjąc w związkach nastawionych na inne cele niż tzw. model tradycyjny itp. Kiedy czyta się komentarze krytyczne
Upolitycznianie roli kobiet poprzez prawne dyspozycje odnośnie własnego ciała, życia i myślenia, które zdawały się odchodzić do lamusa znowu przeżywają renesans przynajmniej w naszym kraju. Plany dotyczące zmian w prawie, dyskusje na poziomie mikro i makro coraz częściej zniżają się do poziomu rynsztokowego, kiedy zwyczajnie dochodzi do lżenia kobiet, które biorą udział w marszach w obronie swych praw czy głośno mówią o swojej krzywdzie. Marginalizacja tych problemów, wyparcie ich że świadomości społeczeństwa odbywa się już nawet nie przy cichym lecz jawnym wsparciu rządzących. Tym bardziej zyskują na wartości książki jak ta, której autorką jest Rebecca Solnit i myślę, że powinna ona trafić pod rozwagę każdego dla kogo idee takie jak wolność i równość mają znaczenie. Gorąco polecam książkę "Mężczyźni objaśniaja mi świat"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz