Już 27 lutego nakładem Wydawnictwa Agora ukaże się świetna książka i koniecznie musicie po nią sięgnąć. Dawno nie czytałem czegoś tak dobrego. "Przed końcem zimy" to opowieść o sprawach zwykłych, przeciętnych, takich które zdarzają się codziennie i dotyczą większości z nas. Bernard MacLaverty kreśli w swej powieści opis relacji dwójki ludzi u schyłku życia, którzy zmagają się z narastającym od lat i mającym teraz moment kulminacyjny kryzysem małżeństwa. Biorąc pod uwagę ciężar tematu należy zaznaczyć, iż MacLaverty jest przy tym wszystkim pełen uroku, a jego powieść z pewnością trafi w gusta ludzi wrażliwych, uważnych na drugiego człowieka, poszukujących w literaturze prawdy o człowieku
Nie zachwycałem się tak chyba stylem literackim od kiedy pierwszy raz miałem do czynienia z "Olive Kitteridge" i cudną prozą Elizabeth Strout. Tymczasem po lekturze MacLaverty'ego już niemal na dobre o Strout zapomniałem. Jak się okazuje ten nieznany mi do tej pory pisarz rodem z Belfastu jest prawdziwym mistrzem jeżeli chodzi o portretowanie tego co dzieje się w relacji międzyludzkiej. Nie potrzebuje przy tym żadnych wyszukanych słów ani zabiegów literackich aby zawrzeć w swojej prozie każdy pojedynczy przejaw tego co dzieje się pomiędzy dwójką bliskich sobie ludzi. Posługuje się językiem bardzo prostym, a dodatkowo w przeciwieństwie do Strout nie ucieka się do dłużyzn i rozwlekłych opisów, a w zamian za to stawia na dialogi, które aż tętnią od emocji. Gerry to nie stroniący od alkoholu staruszek, który nie ukrywa faktu, iż kiedy żona kładzie się spać to "lubi dać w palnik" i posłuchać dobrej muzy i to najlepiej głośno. Stella z kolei mierzy się z faktem, iż dobrnęła do granic swojej cierpliwości co do problemu alkoholowego męża. Ta sympatyczna para starszych ludzi z pewnością nie odbiega od innych małżeństw na tym etapie życia i wydawałoby się, że nie ma w nich nic na tyle ciekawego co mogło by zaintrygować, a pomimo tego Bernard MacLaverty zaprasza czytelnika w ich świat i aż do finału nie pozostawi go obojętnym na dalsze losy małżonków. Wyruszają oni jak co roku w podróż, tym razem do Holandii, a podróż ta okazać się może ostatnią wspólną wyprawą, bądź też będzie okazją do poukładania tego co nadwyrężył czas.
Wspólne doświadczenia z jednej strony łączą ludzi, ale też i powodują rozdźwięk bo perspektywa ich postrzegania na przestrzeni czasu bywa jednak zgoła różna. To co do tej pory dodawało pikanterii w związku i rozpalało żar namiętności pomiędzy młodymi kochankami, a później małżonkami staje się z biegiem czasu coraz to bardziej uciążliwe i każda drobna nawet przywara przechyla w końcu czarę goryczy. Pomiędzy Stellą i Gerrym namiętność dawno się wypaliła, a jesień ich wspólnego życia niesie ze sobą konieczność przewartościowania tego co ich ze sobą łączy o ile rzeczywiście jeszcze coś takiego między nimi jest. Szczególnie Stella mierzy się z decyzją o zakończeniu ich związku, bo Gerry zdaje się nie zauważać żeby zachowanie jego żony zwiastowało coś więcej niż zwykle. Ona dodatkowo skrywa tajemnicę z przed lat, kiedy to w momencie życiowego kryzysu złożyła pewne zobowiązanie względem... Czy konieczność wywiązania się z obietnicy złożonej przed laty będzie wiązało się z separacją, a może jednak znajdzie się miejsce na renegocjacje oczekiwań i pragnień? Czy Gerry jest skłonny zmienić swoje nastawienie i z pod maski twardziela i gbura wydobędzie swoją prawdziwą twarz wrażliwca? Czy coś jeszcze łączy Stellę i Gerrego ? Czy ta dwójka jest w stanie spotkać się ponownie kiedy jakiekolwiek zmiany wydają się praktycznie niemożliwe?
Nie znajdziecie w powieści "Przed końcem zimy" wielkich zaskoczeń, zwrotów akcji ani tanich sensacji. Właściwie wszystko co potrzebujemy wiedzieć zostaje nam podane niczym na tacy już na samym początku tej powieści. Pomimo tego trudno się nudzić śledząc historię Stelli I Gerrego gdyż w miejsce utraconej namiętności mamy okazję obcować z miłością dojrzałą, gdzie każdy drobny gest ma znaczenie, a emocje choć momentami niewidoczne na pierwszy rzut oka, kiedy już zostaną dostrzeżone wprawnym okiem narratora potrafią wzbudzić wzruszenie u najbardziej zatwardziałych osób. Dodatkowo myślę sobie, iż powieść o miłości 60-70 - latków zyskuje dodatkowy wymiar w czasach kiedy lansowana jest miłość będąca raczej szybkim, nietrwałym zauroczeniem, a starość to jeden z częstszych powodów do wyparcia. Ciągle marginalizujemy ludzi w podeszłym wieku i dlatego hołd oddany im w książce MacLaverty'ego zasługuje na szczególną uwagę. Zwłaszcza, że jest to piękny hołd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz