czwartek, 25 sierpnia 2016

Moje śliczne - Karin Slaughter





Swego czasu migała mi ta książka w zapowiedziach i przychylnych recenzjach w sieci, a potem jakoś zeszła na dalszy plan i mimo, że miałem ją w planach to gdzieś mi koniec końców umknęła. Pewnie bym już po nią nie sięgnął i spotkał by ją los wielu rewelacyjnych książek które przegapiłem, natomiast w tym momencie moja siostra zaczęła ją zachwalać i wyrażać się o niej w samych superlatywach. Wtedy to już wiedziałem, ze muszę po nią sięgnąć. Kto jak kto, ale ona posiada bardzo dobry gust jeśli chodzi o thrillery czy to w wydaniu książkowym, czy też kinowym. Dziesiątki godzin spędzonych przy serialu "Criminal Minds" i niezliczone maratony mu poświęcone zobowiązują. Zaufanie się opłacało i już wtedy gdy sięgnąłem po prebooka "Blondynka, niebieskie oczy" i połknąłem go praktycznie w trakcie śniadania i porannej kawy, to nie czekałem długo i pobieranej "Moje śliczne" czym prędzej na wirtualną półkę w Legimi. Co do samego prebooka,  to można go przeczytać, a można równie dobrze zacząć lekturę bezpośrednio od książki głównej. Ja jednak mocno polecam też i prebooka, bo jest to świetny pomysł autorki na wprowadzenie do właściwej historii. Ukazanie rysu psychologicznego ofiary nie jest tylko dodatkowym smaczkiem, czy też zabiegiem marketingowym. Nie jest też w żadnym wypadku zamach na naszą kieszeń, bo prebook jest darmowy. Znając perspektywę Julii łatwiej jest nam po prostu żyć całą historią ukazaną w "Moje śliczne' jak również zrozumieć postawy i zachowania jej najbliższych, a także zrozumieć kim dla nich była i jaki miała na nich wpływ. Każdy niech zdecyduje sam, czy poświęci czas na te niespełna 100 stron, ale gwarantuje, że nie zmarnujecie czasu.



Przechodząc do głównej książki pragnę zaznaczyć, iż była to dla mnie pierwsza okazja spotkania się z twórczością Karin Slaughter i zdecydowanie nie będzie ona ostatnia. Zagęszczenie napięcia i atmosfery trwogi na centymetr kwadratowy jeśli chodzi o karty tej powieści bardzo, ale to bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Spodziewałem sie wprawdzie dobrej ksiazki, ale Karin Slaughter udało sie stworzyć thriller godny gatunkowej ekstraklasy. Mamy tu wszystkie niezbędne składniki rasowego dreszczowca,  począwszy od znakomicie skonstruowanej intrygi osnutej na bardzo dobrym wielowarstwowym pomyśle, poprzez tajemnice z przeszłości, niespodziewane zwroty akcji, a na wyścigu z uciekającym jak comiesięczna wypłata czasem kończąc. Do tego wszystkiego należy dodać świetne rysy psychologiczne postaci -zarówno tych dobrych jak i złych bohaterów. Jakby tego było mało, atmosfera gestnieje tu bardzo szybko z uwagi na fakt poruszanej tematyki brutalnych filmow z gatunku "ostatniego tchnienia". Dodać należy, ze w przypadku tych filmow nie mamy do czynienia z efektami specjalnymi, ale z brutalnymi praktykami w które okazuje się być zamieszana międzynarodowa szajka. 

Głównym tematem "Moje śliczne" jest jednak dochodzenie w sprawie zaginięcia, a moze nawet śmierci młodych kobiet, w tym w szczególności autorka skupia się właśnie na wspomnianej wcześniej Julii, wokół której osnuta jest główny wątek. Dziewczyna znika nie pozostawiając po sobie żadnego śladu,  a mimo tego że okoliczności tego zaginięcia są conajmniej podejrzane, to policja dziwnie nie kwapi się z rozpoczęciem śledztwa z prawdziwego zdarzenia i w rezultacie szybko umarza postępowanie. Tylko najbliższa rodzina nie wierzy,  że Julia po prostu postanowiła uwolnić się od najbliższych i rozpocząć swe życie od nowego rozdania. Ojciec rozpoczyna trwającą latami batalię o wyjaśnienie tej tajemniczej sprawy,  a kwestia odkrycia prawdy na temat tego co wydarzyło się z jego córką doprowadzi do.... No właśnie, tak jak to bywa w przypadku thrillerów,  im mniej wiecie przed rozpoczęciem lektury tym lepiej dla was więc w tym momencie wypada zacząć się hamować ze zdradzaniem szczegółów dotyczących samej treści. Dodam więc jeszcze  tylko,  że kiedy po latach zaginie kolejna młoda dziewczyna sprawy wydają się być do siebie mocno podobne. Policja tymczasem znowu nie wykazuje specjalnego zainteresowania sprawą, pozorując tak naprawdę śledztwo. 

Książka Karin Slaughter przywołuje na myśl najlepsze dokonania mistrza gatunku jak dla mnie czyli samego Harlana Cobena. Kiedy przypomnę sobie jego ostatnią książkę,  to zdecydowanie bardziej jestem przychylny właśnie Slaughter,  bo ona mimo że używa w swojej powieści podobnych schematów,  jak choćby tajemnice z przeszłości,  które dopiero po latach składają się w całość i prowadzą do wyjaśnienia sprawy,  to czyni to w sposób zdecydowanie bardziej oryginalny niż ostatnimi czasy miało to miejsce u Cobena. Intryga jest tutaj prowadzona po mistrzowsku i nawet w momencie kiedy zaczynamy się już powoli domyślać rozwiązania,  to akcja nie wytraca tempa,  a wręcz przeciwnie - dopiero wtedy zaczynamy głównym bohaterkom kibicować w walce z "mężczyznami którzy nienawidzą kobiet". Do samego końca będziemy czytać z zapartym tchem,  a przynajmniej ja tak miałem. Naprawdę nie pamiętam kiedy ostatnio przeczytałem książkę jednym tchem praktycznie się od niej nie odkrywając i nawet perspektywa plaży i słońca zeszła na dalszy plan,  bo ja po prostu musiałem poznać jak najszybciej finał tej historii. 

"Moje śliczne"  to książka rewelacyjna i polecam ją dosłownie każdemu fanowi sensacji, teorii spiskowych,,  thrillerów. Nie no,  po prostu każdemu ją polecam,  a najlepszą rekomendacją niech będzie to,  iż autorka z automatu powędrowała do grona moich ulubionych i z pewnością nie poprzestanę na tej krótkiej znajomości z jej twórczością. Dzięki siostra za rekomendację :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz