czwartek, 26 października 2023

Bajkolory- Autor Nieznany i Nina Peret

 




Hello! Hello! 

Dawno mnie tu nie było, jakoś czasu i energii starczą już tylko na czytanie, a poza tym o książkach pisze tyle osób, że ja już nie muszę :) 

Okazja nie byle jaką się trafiła, żeby zrobić odstępstwo od wyjątku gdyż nie mogłem się powstrzymać przed zareklamowaniem przepięknej książki dla dzieci autorstwa Autora Nieznanego, a ilustrowanej przez Ninę Peret. 

Wiadomo, że dzieci są krytykami bardzo wybrednymi i nie jest wbrew pozorom łatwo je zadowolić, szczególnie w czasach pięknych bajek i bogatej oferty VOD. Mi jako, że jestem molem książkowym zależy mocno, żeby choćby polubiły książki, jeśli nie zapałają do nich miłością absolutną. Trzeba natomiast mocno się starać przy doborze lektur. Całe szczęście, że literatura dziecięca ma naprawdę dużo perełek pośród bzdur rozmaitych. Taka też perełka trafiła w moje ręce w postaci „Bajkolorów”. Zasypianie z tą książką to coś niezwykle przyjemnego, gdyż usypiacze i do snu wprowadzacze, które tutaj znajdziemy to naprawdę piękne postacie. Poetyckim językiem utkane i cudnie namalowane. Z każdą stroną wpadamy coraz bardziej w konwencję i uciekamy w wyobraźnię, która ukontentowana poddaje się pięknym bajaniom. 

Polcam wszystkim rodzicom, którzy tak jak ja potrzebują kolejnych inspiracji do wieczornego bajania przed snem. Polecam ich pociechom, bo grzech byłoby tą książkę przegapić w gąszczu innych pozycji literatury dziecięcej. Ja tymczasem szykuje się do wieczoru, aby naładować dziecięce łepetyny kolorowymi snami. 

niedziela, 21 listopada 2021

Dotyka …Poderwać gęsią skórkę do lotu - Autor Nieznany


Dotyka mojej duszy, zmusza mnie do myślenia, do refleksji nad przyszłością i przeszłością. Wycisza, a zarazem powoduje dyskomfort i niepokój bo z jednej strony jest to powieść postapokaliptyczna osadzona gdzieś tam w czasie, a z drugiej strony porusza kwestie dotyczące teraźniejszości. Taka jest najnowsza powieść Autora Nieznanego. 

Już w "Nawiści" autor przyzwyczaił mnie do języka dopieczonego, jakby niedzisiejszego, poetyckiego. Wtedy było o przeszłości, tym razem jest o przyszłości a dotyka spraw bieżących, problemów egzystencjalnych przed którymi próbujemy uciec w cały ten zgiełk, a on nam nie pozwala tego zrobić  chwalą mu za to. Kocham książki od dawien dawna, ale nie było mi dane obcować z takim rodzajem literatury jaki funduje Autor Nieznany aż nie zaprosił mnie do zapoznania ze swoją twórczością.

Kiedy zdecydujecie się przeczytać "Dotyka.."musicie wiedzieć iż nie jest to książka do jednego szybkiego posiedzenia gdyż język jakim została opowiedziana ta historia i przesłanie jakie ze sobą niesie to temat do  spokojnego i rozłożonego w czasie delektowania się. Warto więc rozłożyć sobie tą przyjemność w czasie. Jak opowiedzieć o tej książce  żeby za dużo nie zdradzić i nie pokusić się o spoilerowanie. Najlepiej chyba będzie opowiedzieć jakie refleksje pojawiały się u mnie po lekturze.

Po pierwsze nowa powieść Autora Nieznanego to hołd złożony starości. Żyjemy w czasach kiedy to wpojony został nam kult nowości. Starzy ludzie traktowani są jak niewygodny temat, balast którego najlepiej się pozbyć z przestrzeni publicznej a ewentualne wyrzuty sumienia pomoże zabić konsupcjonistyczna rzeczywistość. To samo róbmy przecież z przedmiotami których już nikomu nie chce się naprawiać bo przecież można sprawić sobie nowy sprzęt. Być może zabrzmi to brutalnie ale dawne autorytety, mentorów sprowadziliśmy do roli zniedołężniałych dziadków, którzy tylko niepotrzebnie przypominają o nieuchronnym przemijaniu i śmierci.

Po drugie wydaje nam się że nie musimy poznawać, badać, eksplorować otaczającego świata. Wiedza nie jest już jedną z nadrzędnych wartości, bo przecież wszystko można sprawdzić na bieżąco w internecie. To czy jest to informacja sprawdzona, jakie jest jej źródło, kto za nią stoi to już inna bajka ale przecież "dont bother". Kiedyś uczyliśmy się od innych, obserwowaliśmy naszych dziadków, rodziców, mistrzów. Kiedyś czytaliśmy książki, wgłębialiśmy się w historię żeby wyciągnąć odpowiednie wnioski, a teraz mamy to gdzieś. Mało tego nie chcemy uczyć się na błędach. Tradycja jest już obecna tylko w karykaturalnych ideach polityków którzy kręcą na niej polityczne lody. Tęsknota to jest to właśnie uczucie które wzbudził we mnie autor. 

Po trzecie apokalipsa to nie temat przyszłości, to już się stało. Już w tym momencie dochodzimy do momentu kiedy technika, nowoczesność, industrializacja wypchnęły bliskość i człowieka ze świata. Emocje są coraz częściej sztuczne, są wytworem leków, wspomagaczy wszelkiego rodzaju, są bardziej impulsami nad którymi nikt się nie zastanawia. Ludzie w kapitalistycznym pędzie za sukcesem i pieniądzem, za nowym gadżetem, za rozgłosem zapominają jakie znaczenie ma gest, nie wspominając już o dotyku. Bez bliskości nie ma jednak ludzkości i o tym przede wszystkim jest dla mnie ta książka. 

Po czwarte i piąte ...może już starczy bo pewnie każdy z Was odkryje coś innego dla siebie po lekturze "Dotyka...". Kończę już więc nostalgicznie i pewnie nie raz jeszcze wrócę do tych stronnic..


środa, 30 grudnia 2020

Nawiść - Autor nieznany

 



Czy kiedykolwiek miałeś takie poczucie, że urodziłeś się nie w tych czasach w których powinieneś był się urodzić ? Być może świat wartości, którymi się kierujesz staje często w konflikcie z tym co reprezentuje współczesność? Wydaje się, że już nic nie jest w stanie cię zaskoczyć ? Daj szansę Autorowi nieznanemu i jego „Nawiści”.

Nigdy wcześniej nie miałem okazji wczuć się w klimat książki już na tak wczesnym jej etapie jak w przypadku tej powieści. Autor dostarczył ją tak pięknie zapakowaną, że żal było to wszystko otwierać. Do tego fantastyczne zakładki i aż chciało się zasiąść do lektury. Jeśli ktoś ma takie podejście do czytelnika, jeśli tak bardzo go dopieszcza od samego początku to jest to wystarczająca rekomendacja dla tego jak traktuje własne dzieło i dlatego oczekiwania były wysokie. Jak było? 

Niestety mijający rok często weryfikuje nasze plany i tak było też i w tym przypadku. Lekturę książki musiałem odłożyć z przyczyn niezależnych ale, że co się odwlecze to nie ... Pora przejść do rzeczy. Nie znajdziecie wielu powieści w stylu „Nawiści” na rynku czytelniczym. Nie chodzi o samą tematykę, ale również i przede wszystkim z uwagi na to, iż autor nie bierze jeńców i nie wpisuje się w ogólny trend do tego by powieści były lekkie, łatwe i przystępne. On celuje w tą mniej liczną grupę wybrednych czytelników. Kto czytał kiedykolwiek moje opinie wie, że nie ma co obawiać się o spojlery gdyż zamiast zdradzać fabułę wolę dzielić się emocjami z lektury i nie inaczej będzie tym razem.

"Nawiść" to uczta dla wyobraźni. To podróż do czasów gdzie z jednej strony wszystko było prostsze a jednocześnie ciężko było przeciwstawić się przeznaczeniu. Los człowieka z góry wydawał się przesądzony, a Ci którzy tego stanu rzeczy nie byli w stanie zaakceptować niejednokrotnie przeżywali srogie rozczarowanie. To właśnie ci, którzy stawali oko w oko z przeznaczeniem zostawali bohaterami legend, baśni i mitów i tak też dzieje się w "Nawiści". Historia tu pokazana to swoisty mit tych wszystkich form, a jednocześnie pozostaje nam mieć nadzieję, że wydarzyła się naprawdę jako że stanowi misternie utkane tło dla uniwersalnych praw i wartości na bazie których została utkana współczesność. Akcja wcale nie toczy się tutaj wartko, a wręcz przeciwnie przystaje pozostawiając przestrzeń dla filozoficznych rozważań i zadumy nad naturą człowieka i jego miejsca na świecie. Popędy, motywacje i uczucia bohaterów są przedstawione z misternym kunsztem i dopieszczone po najmniejszy szczegół. Wszystko to sprawia, iż mimo że nie mamy do czynienia z tempem do którego przyzwyczaiły nas filmy akcji, to jednakże trudno narzekać na brak napięcia i nudę. Tak to już jest kiedy autor jest konsekwentny w budowaniu postaci jak również tworzeniu historii, którą chce przedstawić widzowi. 

Lektura "Nawiści" to kalejdoskop wrażeń i emocji począwszy od zaintrygowania, po zmęczenie, a nawet zniechęcenie, a żeby zaraz potem wejść znowu w stan zaciekawienia, zaskoczenia, aż wreszcie zadumy i niepewności. Nic tutaj nie jest proste i oczywiste chociażby miało wydawać się na pozór zgoła inaczej. Autor sprawia wrażenie pewnego co chce przekazać czytelnikowi i kiedy już porwie go swoją historią to nie puszcza go do samego finału. Myślę, że jest to powieść, która będzie wzbudzać skrajne opinie, a to duży plus bo z pewnością dla nikogo nie będzie ona nijaka, a to chyba największa obawa pisarzy. Jedni więc "Nawiść" będą uwielbiać a dla innych będzie to kompletnie nie ich bajka. Ja zaliczam się do tej pierwszej grupy i polecam Wam serdecznie tą powieść. 

środa, 28 października 2020

Moja znikająca połowa - Brit Bennett

 


W dniu dziwniejszym ma miejsce premiera powieści, która szczególnie w obliczu ostatnich wydarzeń w naszym kraju wnosi wiele przemyśleń do dyskusji o prawach człowieka do nie skrępowanego niczym decydowania o sobie nawet jeżeli będzie się to wiązać z ucieczką od siebie. Czasem ta ucieczka jest nam potrzebna, żeby tak naprawdę poznać własne motywacje i określić siebie. 

„Moja znikająca połowa” jest dla mnie przede wszystkim książką o wolności. Przedstawiona przez autorkę historia losów dwóch bliźniaczek, które urodziły się w tzw. zapadłej dziurze na głębokim południu w Stanach Zjednoczonych jest okazją do ukazania nie tylko tego jak wyglądała i wygląda kwestia rasowa w Stanach Zjednoczonych. Już ma samym starcie wchodzenia w dorosłość siostry rozdzielają się i każda wybiera ( ale czy napewno jest to ich wybór ? ) inne życie. Jedna z nich wraca do korzeni, a druga wybiera całkiem nową rolę do odegrania. Jak potoczą się ich losy ? Który wybór okaże się słuszny ? A może żaden z nich ? 

Poszukiwanie swojej tożsamości, odnajdywanie się w ramach społecznych oczekiwań to temat szeroki jak rzeka jednak rzadko ktoś potrafi go podejmować z taką gracją jak zrobiła to Brit Bennet. Jej powieść ma w sobie coś z baśni, jakiejś takiej nowoczesnej przypowieści, która prowadzi nas przez kilka dekad i zabiera w tak różne miejsca jeżeli chodzi o granice tego co wolno i nie wolno, że otwarty umysł będzie w siódmym niebie. Dla mnie osobiście to była emocjonalna uczta, począwszy od nostalgii, przez smutek, aż do swoistego katharsis. Z jednej strony mamy realny świat, codzienne wybory, jedne bez znaczenia, a inne wpływające na całe życie, a z drugiej strony cały czas miałem wrażenie jakby to drugie dno, ten niedostrzegalny na pierwszy rzut oka klimat wysuwał się na pierwszy plan. Nie da się tej książki czytać od deski do deski za jednym posiedzeniem. Przynajmniej ja tak nie potrafiłem , a nawet nie chciałem. Wolałem delektować się strona po stronie, potem przerwa i znów odrobinę. Osobiście polecam takà lekturę, a nie pożałujecie. 

„Moja znikająca połowa” nie daje nam gotowych odpowiedzi, ale zostawia nas z pytaniami, które powinien sobie zadawać każdy z nas chcąc przyczyniać się do budowy otwartego, tolerancyjnego społeczeństwa. Kim jestem? Na ile daje sobie prawo do tego żeby żyć w zgodzie ze sobą, a na ile podejmuje dezycję w oparciu o konformizm i doraźny spokój? Czy jestem w stanie zawalczyć o siebie i czy daje możliwość takowej walki innym ? Czy chcemy tego czy nie, nadawanie łatek i stygmatyzacja towarzyszą nam już nawet od kołyski. Od nas samych zależy na ile poddamy się i będziemy żyli wedle oczekiwań innych i tego co nam zostanie przyklejone, a na ile nasza tożsamość będzie kształtowana w oparciu o nasze suwerenne decyzje. 

Ilekroć czytam taką powieść jak ta pojawia się u mnie żal z uwagi na fakt, iż kanon lektur w naszym kraju nie zmieni się na tyle by nasze dzieci uczyły się tolerancji dla osób o odmiennym pochodzeniu, kolorze skóry, orientacji seksualnej...A może jednak kiedyś ? W każdym razie myśle, że nie trzeba lepszej rekomendacji dla tej książki. 

piątek, 15 maja 2020

Wyrwa - Wojciech Chmielarz




Sięgając po kryminały Wojciecha Chmielarza można przyzwyczaić się do jazdy bez trzymanki po polskim podwórku w nieustającym do ostatniej strony napięciu. 
Najnowsza jego powieść potwierdza tą prawidłowość. 

„Wyrwa” rozpoczyna się od mocnego uderzenia i dzięki temu, tak jak miało to miejsce choćby u Hitchcocka, już od samego początku zostajemy bez pardonu wrzuceni w wir wydarzeń. Wyobraźcie sobie, że nagle zostajecie postawieni w sytuacji, gdzie przestaje być aktualne wszystko w co do tej pory wierzyliście. Tego doświadcza Maciek, który w jednym dniu traci żonę, a jednocześnie okazuje się, że nie była ona tą osobą jakiej obraz zbudował sobie przez lata. Nie będę tu opisywał szczegółów, aby nie psuć Wam zabawy, ale kiedy główny bohater „Wyrwy” rozpoczyna prywatne śledztwo to raz po raz zaskakują go kolejne wiadomości na temat tego kim była jego żona Janina. Historia Maćka pokazuje, iż w. życiu człowiek bardzo często wierzy w to co chce wierzyć, a mechanizmy obronne pomagają nam nie zauważać niewygodnych faktów. Dopiero mocne zderzenie z rzeczywistością zmusza do konfrontacji z faktami. 

„Wyrwę” czyta się jednym tchem. Jednocześnie, pomimo iż styl Chmielarza jest charakterystyczny to najnowsza jego książka jest specyficzna i budzi skojarzenia z Harlanem Cobenem z najlepszych czasów, którego fani kryminałów pewnie doskonale znają. Czy potrzeba lepszej rekomendacji?

niedziela, 5 kwietnia 2020

Chłopiec z latawcem - Khaled Hosseini



Jest wiele książek, które po przeczytaniu szybko ulatują z głowy i jest tez tak naprawdę garstka, która zostaje z nami na zawsze. „Chłopiec z latawcem” zdecydowanie należy do tej drugiej grupy jak zresztą wszystko ci wychodzi z pod pióra Hosseiniego. Jest to bowiem opowiadacz historii z grona tych wybranych. 

Afganistan to jedno z najbardziej doświadczonych tragedią wojny państw na świecie. Ze względu na swoje położenie i inne czynniki jest targane wojnami od dawien dawna. Swoje interesy próbują tutaj odegrać dwa główne światowe mocarstwa, to znaczy Rosja i USA, a jednocześnie społeczeństwo tamtejsze stało się ofiarami fundamentalizmu religijnego. Główny bohater „Chłopca z latawcem” Amir, wprawdzie przed wojną zdołał uciec, ale nie udaje mu się pozbyć poczucia winy. Zdradził bowiem przyjaźń z Hasanem. Ciągle szukając uznania w oczach swojego ojca dopuścił się czynów, które ciążą mu nawet w dorosłym życiu i dlatego tez decyduje się powrócić po latach do Afganistanu, aby rozliczyć się z przeszłością. Zastaje rzeczywistość jeszcze gorszą niż w latach siedemdziesiątych kiedy to uciekał wraz z rodziną przed żołnierzami radzieckimi. Obecnie rządzą tutaj Talibowie i to kładzie się wielkim cieniem na obywatelach tego kraju. 

Pomimo przemocy, wojny i niegodziwości, a może właśnie dzięki nim opowieść snuta przez Hosseiniego jest pełna wzruszeń, piękna i nadziei. „Chłopiec z latawcem” to opowieść o odkupieniu i sile człowieczeństwa, które nawet w najgorszych możliwych czasach potrafi wyrwać się z szaleństwa i przeciwstawić największym zagrożeniom. Może to zabrzmi jak frazes , być może ktoś zarzuci mi banalność, ale moim zdaniem właśnie takie książki jak powieści wychodzące z pod ręki Khaleda Hosseiniego, a tym bardziej „Chłopiec z latawcem” powinny być obecne w kanonie lektur szkolnych. Co ma budować świat wartości w młodym pokoleniu jak nie historie, które opowiadają o okrucieństwie wynikających z wojny i nienawiści, a jednocześnie będące ciagle tak aktualne. Cudowna książka !

niedziela, 29 marca 2020

Stramer - Mikołaj Łoziński




O tej książce było głośno. Ogólnie rzecz biorąc towarzyszyły jej niemal same zachwyty. W takich sytuacjach zwykle ociągam się z lekturą z obawy przed rozczarowaniem. Niestety często obawy się sprawdzają . A jak było w przypadku „Stramera” ?

Książka Mikołaja Łozińskiego przywołuje wspomnienia z czasów kiedy to udawało się namówić babcie przy rodzinnych imprezach na to aby opowiedziała „jak to kiedyś było”. Babcia z początku niechętnie, a potem coraz śmielej wracała do wojny, do tego z czym los kazał jej się zmierzyć, a emocje jakie wtedy w sobie uruchamiała udzielały się wszystkim słuchającym. Tak właśnie opowiada Mikołaj Łoziński z którym wcześniej nie miałem do czynienia, ale to napewno się zmieni. „Stramer” zaczyna się trochę tak bajkowo kiedy to śledzimy losy żydowskiej rodziny w której to życie toczy się w spokojnym rytmie poza momentami kiedy to cieniem kładzie się na tej atmosferze narastająca frustracja głowy rodziny Nathana. Z czasem w miarę dorastania poszczególnych dzieci zaczyna wzrastać napięcie, a czytelnik zaczyna coraz to bardziej zagryzać pazury. 

W innych okolicznościach, czasie i w świecie wolnym od nienawiści moglibyśmy towarzyszyć rodzinie Stramerów pełni wzruszeń i kibicować im podczas normalnych życiowych wyborów związanych z dorastaniem, nauką, pracą, pierwszymi miłościami, zawodami miłosnymi itp. Niestety rzeczywistość jest inna i dlatego przychodzi nam przezywać wraz z nimi lęk przed nieuchronną zagładą świata do którego zdążyli przywyknąć. A co przynosi ta niepewna przyszłość ? Narastające nastroje nacjonalistyczne i antysemityzm, wojna na horyzoncie i zbliżający się nieuchronnie koniec bezpieczeństwa dla Nathana, Rywki oraz dzieciaków.

Mocno polecam „Stramera” wszystkim którzy w książkach szukają czegoś więcej niż czystej rozrywki. Mądra, emocjonalna, głęboka powieść.