wtorek, 25 kwietnia 2017

Najbardziej chyba nie trawię głupoty




"Naród, który mało czyta, mało wie. Naród, który mało wie, podejmuje złe decyzje - w domu, na rynku, w sądzie, przy urnach wyborczych".  - Jim Trelease 

Autor powyższych słów to propagator czytania dzieciom, a posłużę się jego słowami z uwagi na to, że czuję bezsilność. Kurewską wręcz bezsilność wynikającą z faktu, iż od jakiegoś czasu mam poczucie, że ja i moi bliscy ponosimy konsekwencje głupich decyzji podejmowanych przez głupich ludzi, a mimo że mam się za osobę tolerancyjną to głupoty wtórnej nie toleruje, gdyż wynika ona z lenistwa i braku chęci rozwoju jednostki, a nie z predyspozycji genetycznych. Czuję się więc w obowiązku napiętnować pewne przejawy tejże głupoty które napieprzają mnie po oczach od jakiegoś czasu. Więc do rzeczy... 


Wybory w Polsce, zarówno te parlamentarne jak i prezydenckie, wybory w USA, na Węgrzech, aktualnie we Francji ( można by tak w sumie niemal bez końca) są dowodem nie tylko na zmęczenie i zniechęcenie skorodowanym systemem politycznym. Nie stanowią jedynie wyrazu sprzeciwu wobec skorumpowanych, odczłowieczonych partii i reprezentujących je polityków, którzy frustrują masy kolejnymi skandalami. Są przede wszystkim moim zdaniem wynikiem braku podstaw myślenia abstrakcyjnego jak również nieumiejętności wyciągania podstawowych wniosków przez wyborców, których cechuje brak podstawowej edukacji a czasem nawet wtórny analfabetyzm.to tłumaczy odwrót w kierunku ugrupowań skrajnie nacjonalistycznych, ruchów narodowych pod którymi kryje się ekstrema, szowinizm i ksenofobia. Jak powszechnie wiadomo lęk bierze się z niewiedzy, tak więc wszechobecna paranoja moim zdaniem przede wszystkim wiąże się ściśle z zacofaniem i brakami w edukacji.


Trudno nie poklepać się po głowie z niedowierzaniem i politowaniem kiedy w telewizji widzimy młodego obywatela Wielkiej Brytanii, który nie zdradza objawów opóźnienia umysłowego i mimo tego że jest w pełni możliwości umysłowych zastanawia się jaki jest związek pomiędzy jego głosem za wyjściem z Unii Europejskiej a Brexitem. Trudno nie złościć się na Polonię w USA, która popiera w wyborach prezydenckich kandydata jawnie wyrażającego delikatnie mówiąc niechęć do "obcych" skoro sama bądź co bądź do tychże "obcych" wedle tej logiki jest zaliczana. Czyż nie jest to podcinanie gałęzi na której się siedzi? 


Do podobnego wyrazu braku podstaw logicznego myślenia zaliczył bym również popieranie w wyborach kandydata, który opowiada się za bezlitosnym kapitalizmem, za prywatną służbą zdrowia, likwidacją wszelkich osłon socjalnych kiedy samemu jest się regularnym beneficjentem publicznej służby zdrowia i uprawia się "dojenie socjalu" na potęgę. Nie umiem po prostu patrzeć na to w inny sposób jak na przykład trudności z podstawami matematyki. W przeciwnym wypadku taki "specjalista od ekonomii" zwyczajnie doszedł by przecież do prostego wniosku, że zwyczajnie się to nie opłaca. 





Fenomen popularności ruchów skrajnie nacjonalistycznych, które jawnie odwołują się do faszyzmu i wszelkie rodzaju haseł o wymiarze szowinistycznym i rasistowskim w kraju który był pierwszym kozłem ofiarnym Adolfa Hitlera i jego obłędu to kolejny przykład głupoty całych mas skoro wedle badań poparcie dla tej opcji waha się ponoć w okolicach kilkudziesięciu procent. Jest to chyba tak samo idiotyczne jak popieranie partii dającej do pozbawienia podstawowych praw kobiet przez niektóre kobiety właśnie. To trochę tak jakby niewolnik w wojnie secesyjnej opowiadał się po stronie południowców. Pewnie takie sytuacje się zdarzały oczywiście, co niekoniecznie świadczy o zbytnim ogarnięciu takowych jednostek. 


Cytat z początku tekstu odnosi się do książek. Ja poszedł bym trochę dalej. Mało wie naród, który nie tylko nie czyta książek, ale dodatkowo nie miewa w ręku gazety, czasopisma, nie zagląda do źródeł, a koncentruje się na fast-foodach informacyjnych w postaci newsów w social mediach. Mało wie naród który ulega populistycznym skrótom myślowym. Mało wie też naród, który nie ma zainteresowań. Mało wie naród który kosztem potrzeb duchowych skupia się na konsumpcjonizmie i religijności na pokaz. Taki naród nie ma dystansu do siebie. Nie zna takich wartości jak różnorodność, solidarność społeczna, empatia, tolerancja czy współpraca. Taki naród jest egoistyczny w swoich wyborach, sfrustrowany, a co najgorsze narzuca swój sposób myślenia innym. Kierowany zawiścią dąży do zniszczenia w zarodku wszystkiego co nowe, odbiegające od schematu, innowacyjne...


W takim narodzie jednostki które odważą się myśleć inaczej są skazane na bunt, kontestację i ciągłe bicie się o swoje. W takim narodzie mniejszościom jest trudno. Tym bardziej jednak w takim właśnie narodzie jesteśmy wręcz zobligowani do stanowczego sprzeciwu, bo jeśli tego nie zrobimy to wkrótce już może nie być żadnej mniejszości, a co za tym idzie żadnej więcej alternatywy. Społeczeństwo które zaczyna ulegać nastrojom nacjonalistycznym to jedna z niewielu sytuacji kiedy z czystym sumieniem możemy, a nawet powinniśmy postąpić wedle słów jednego z najbardziej znanych songów polskiego punka i olać system krzycząc - "Czego się boicie? Przecież możecie być z nami! " (kto zna łapa w górę). 



piątek, 21 kwietnia 2017

Buty szczęścia - Ewa Woydyłło




Swego czasu pisałem na blogu o serii, która okazała się nakładem Agory, gdzie Agnieszka Jucewicz wraz z Grzegorzem Sroczyńskim przepytują znanych polskich psychologów i terapeutów o to jak żyć. Ewa Woydyłło popełniła wiele  książek w tym samym temacie i "Buty szczęścia" to jedna z nich. 

"Buty szczęścia" to książka, która może nie wprowadza jakiejś wielkiej rewolucji w sposobie myślenia świadomie żyjących osób, ale zdecydowanie zasługuje na lekturę gdyż skłania do refleksji. Autorka snuje rozważania dotyczące charakteru naszych relacji z samym sobą jak również otoczeniem, nad wzajemnym wpływem na własne postępowanie i podejmowane w życiu decyzje. Poddaje przy tym kilka sposobów na to jak zwiększać satysfakcję i zadowolenie z tegoż życia, które możemy wykorzystać od zaraz. Czasem wystarczy po prostu zmienić  perspektywę aby żyło się nam lepiej. Nie każdy zastój, kryzys życiowy jest od razu powodem do załamania, depresji a co za tym idzie wizyty w gabinecie psychoterapeuty czy lekarza psychiatry. W niektórych przypadkach odrobina świeżego powietrza, które przewietrzy nasz umysł jest wystarczającym bodźcem do podjęcia decyzji o zmianie. 

Ewa Woydyłło snuje swoje rozważania w nieprzytłaczającym tonie, przy okazji demonstrując elastyczność w myśleniu i poczucie humoru. Często w książkach tego typu możemy obserwować przerost formy nad treścią o krzywdzące przekonania, które generalizują problem. Stwierdzenia typu "mężczyzn cechuje...", czy "kobiety tak mają" to coś czego u autorki "Butów szczęścia" nie znajdziecie i chwała jej za to. Zamiast tego pokazuje ona prawa rządzące dynamiką związku, mówi jak szukać sposobów na przełamanie impasu, czy też radzi jak znaleźć potrzebną energię do tego aby związek trwał. Takie wartości jak wzajemny szacunek, tolerancja i zrozumienie dla własnej odmienności i autonomii okazują się być takim prostym i oczywistym sposobem na szczęście w związku, że zwyczajnie często nie zauważamy tego co mamy tuż przed nosem. No cóż, w końcu najciemniej jest ponoć pod latarnią. 

Ewa Woydyłło zwraca również uwagę na siłę pozytywnego myślenia, które potrafi poradzić sobie z najbardziej krzywdzącymi przekonaniami, które skutecznie utrudniają nam dokonywanie słusznych wyborów. Prawa rządzące naszą motywacją, to co nas popycha do działania, a co nas z drugiej strony blokuje to kolejny ważny temat poruszany w tej książce. Oczywiście, że nie ma gotowych rozwiązań i tak naprawdę każdy z nas potrzebuje indywidualnej instrukcji obsługi, jednakże "Buty szczęścia" stanowią swego rodzaju drogowskaz co do kierunków poszukiwań własnych potrzeb, upodobań, popędów o co najważniejsze lepszego rozumienia siebie. Kto z nas bowiem lepiej zrozumie siebie i nauczy się żyć w zgodzie ze sobą,  ten nie będzie potrzebował szukać ucieczki w nałogach, zachowaniach kompulsywnych, czynnościach zastępczych. Ten właśnie przekaz stanowi dla mnie chyba największy argument za tym, aby sięgać do rozważań Ewy Woydyłło, zwłaszcza że w przypadku tej autorki nie mamy do czynienia z teoretykiem lecz z osobą która prezentowaną tu wiedzę sprawdzała w pracy z żywym pacjentem. Zdecydowanie polecam tę książkę ludziom, którzy chcą żyć świadomie. 

czwartek, 20 kwietnia 2017

Klasyka dla Smyka, czyli Daga i Osinski rozczytują milusińskich- rozdanie finałowe - kwiecień


Cześć i czołem !

Przed nami rozdanie kwietniowe i finał pierwszej edycji akcji #Klasyka Dla Smyka! Tym razem darczyńcy również okazali się bardzo chojni i sypnęli stronnicami niczym śnieg obecnej wiosny :) Dzieciaki znowu się ucieszą, głowy wypełnią się wartościowymi, mądrymi treściami a w rezultacie zyskamy wszyscy gdyż głowa, która już za młodu karmiona jest najlepszą duchową strawą wzrasta w najlepszych wartościach otwartości i tolerancji. Taki też był zamysł tej akcji, której pierwsza edycja dobiega końca wraz z tym miesiącem. Ja posłużyłem pomysłem, Socjopatka.pl sprawiła iż pomysł został wprawiony w ruch, a następnie ogarniała całą trudną organizacyjną działkę za co należy się jej ogromny podziw,gdyż dziewczyna naprawdę ma głowę na karku i pokłady energii, której można jej pozazdrościć. Ambasadorzy i wszyscy ludzie dobrej woli, którzy włączyli się w akcję #klasykadlasmyka przyczynili się do jej wymiernych efektów, które mogliśmy przez te kilka miesięcy na bieżąco śledzić i również im wszystkim należą się ogromne podziękowania. 

Myślę, że w niedługim czasie przyjdzie jeszcze czas na refleksje i podsumowania i poświęcę jeszcze kilka zdań tej kwestii, a tymczasem pora na ostatnie ( przynajmniej dla mnie, a czy w ogóle inicjatywa będzie kontynuowana to czas pokaże ) rozdanie. W kwietniu do placówek trafią następujące pakiety:

Pakiet nr 1 od Adrianny z bloga www.eratoczyta.pl. Adrianna napisała tak: Książki są podarunkiem ode mnie i mojej rodziny, "Niepowszedni" od autorki- Pani Justyny Drzewickiej, a także część książek przekazała Ewelina Kania oraz Lucyna i Robert Stachyra 
Pakiet nr 2 od Magdy, która prowadzi bloga www.savethemagicmoments.pl. Magda wraz z dziewczynami ze swojej grupy FB "przeczytaj i podaj dalej" uzbierały książki, które ustaliliśmy, że zostaną przyznane w ramach akcji dla dziewczyn z poprawczaka, ponieważ dostaliśmy taką prośbę.
Zestaw nr 3 od Magdy z bloga www.tosimama.blogspot.com
Pakiet nr 4 od Doroty z bloga https://100stronnagodzine.wordpress.com/



:)


Pakiet nr 5 od Amelki z MojaPółka oraz Dyrekcji Przedszkola "Tęczowa chatka" z Wrześni. 
Pakiet nr 6 od Kasi z bloga YellowPear i anonimowego sponsora.
Pakiet nr 7 od Madzi z bloga www.lekkaprzesada.pl






Pakiet nr 8 od Magdy i jej rodziny, którzy prowadzą sklep www.indiaonline.pl. Część dochodów z ostatniego miesiąca, zdecydowali się przeznaczyć na książki dla dzieci w ramach naszej Akcji. 



Pakiet nr 9 od Kamili z bloga www.psychomologia.pl


Pakiet nr 10 od mieszkańców parafii pw. św Urszuli w Lichnowach i uczniów II Liceum Ogólnokształcącego w Malborku. Wszystko za sprawą i dzięki działaniom Kamili z bloga www.psychomologia.pl.


:)


pakiet nr 11 Monika z bloga www.niemieckizpasja.blogspot.com
Pakiet nr 12 od Marty z bloga www.zafascynowanazyciem.pl. Książki zostały podarowane przez uczniów szkoły podstawowej w Krzętowie.



Pakiet nr 13 od Agaty z bloga www.mamol.pl
Pakiet nr 14 od Kapitana Nauki. Wydawnictwo przekazało swoją paczkę za pośrednictwem Gabrieli z bloga www.wyrodna.com



Pakiet nr 15. Książki od Mariusz Grubiński i Wydawnictwo Sofijka



Pakiet nr 16 to książki, które przekazała Poczta Książkowa za pośrednictwem Zuzanny z bloga www.szufladopolka.blogspot.com


Pakiet nr 17 od wydawnictwa EneDueRabe, które pozyskała dla akcji Marta z bloga www.rudymspojrzeniem.pl


Pakiety zebrane w ramach akcji Klasyka Dla Smyka zorganizowanej przez Socjopatka.pl i Osinski  zostaną przekazane do Domów Dziecka ( w marcu obdarujemy garść kolejnych  domów) które zostaną przez nas wybrane z tych placówek, które zgłosicie w komentarzach.  

Ważne !
Bardzo prosimy o zamieszczanie adresów mailowych do kontaktu ze zgłaszanymi placówkami, gdyż ułatwi to uzyskanie zgody na przyjęcie ofiarowanego pakietu.

Postępy akcji można śledzić dołączając do grupy na FB  Jeśli ktoś chce dołączyć to zapraszamy :) Tam też znajdziecie wszelkie info o ambasadorach, darczyńcach i wszystkich sympatykach akcji.
Na koniec jeszcze raz specjalne podziękowania dla genialnej Oqlarnicy yummymummyideas za wykonanie w ramach podarunku na rzecz akcji wspaniałej papeterii której zdjęcia udostępniam poniżej:







Paki

wtorek, 11 kwietnia 2017

Odrodzona. Dzienniki 1947-1963 - Susan Sontag




Po dzienniki Susan Sontag sięgnąłem z dwóch powodów. Po pierwsze postanowiłem to zrobić już po lekturze rozmowy, którą znajdziecie w książce "Myśl to forma odczuwania", a ponadto jeśli jakiegoś autora polecają Niespodziegadki to ja z całym przekonaniem do jego literackich dokonań zaglądam. W rozmowie z Jonathanem Cottem Sontag dała się poznać jako postać szalenie intrygująca, a kiedy zachęcony lekturą i wypowiadanymi przez nią opiniami poszperałem w internecie to okazało się, że ta kobieta należy do jednych z najwybitniejszy myślicieli naszej epoki. Wstyd się wręcz przyznać do tego, że jak dotąd to nazwisko niewiele mi mówiło. W każdym bądź razie już tak nie jest, bo po osobistych i elektryzujących dziennikach mam poczucie, że całkiem nieźle udało mi się poznać tę.. i tu właśnie pojawia się trudność, bo ciężko jest określić główną dziedzinę działalności Susan. Jest ona po części socjologiem, po trochu myślicielem, reporterem, z pewnością filozofem a przede wszystkim kobietą. 

Susan Sontag w pierwszym tomie swych dzienników daje się poznać jeszcze na etapie budowania się jej tożsamości jako człowieka, kobiety i doskonałego wkrótce analityka ludzkich zachowań i jego miejsca w grupie społecznej. Śledząc kolejne strony jej dzienników możemy zaobserwować proces kształtowania się jej kobiecości, orientacji seksualnej, relacji z otaczającym światem i światopoglądu. To co rzuca się w oczy już od samego początku to ogromna potrzeba na bodźce, wszelkiego rodzaju informacje, które z początku Susan Sontag zdaje się rejestrować i gromadzić bez konkretniejszego klucza, aby w swoim czasie składać z niego wizję świata. Zazdroszczę osobom takim jak ona niebywałej uważności na wszystko co dzieje się wokół. Podczas gdy mi zdarza się przegapić sygnały, które stają często tuż przed moimi oczami, ona zdaje się je wychwytywać z najgłębszych czeluści, a rzeczy o zjawiska najbardziej oczywiste zdają się odkrywać kolejne warstwy, poddając się pod jej niezwykle analitycznym umysłem. Rozważania Susan Sontag to jedne z tych nielicznych momentów kiedy "dzielenie włosa na czworo" nie powoduje irytacji ale szczery zachwyt. Przynajmniej u mnie... Cudnie jest przyglądać się dojrzewaniu tego - z czym zgadzam się w stu procentach - jednego z najwybitniejszych umysłów nie tylko naszej epoki. 

Czasem traktujemy zbyt wiele rzeczy w naszym życiu jako oczywiste. Wydaje mi się, że ten błąd kosztuje nas za dużo. Tracimy bowiem  w ten sposób świadomość. Może nie jest to strata istotna dla przeciętnego oglądacza propagandowej TV czy też głupich sitcomów, ale dla człowieka inteligentnego to już całkiem sporo. Życie nieświadome to zwykła wegetacja, a jego przeciwieństwem jest byt oparty na świadomości własnych potrzeb, rozumienie swojego ciała, własnych popędów, a przede wszystkim umiejętność wyciągania konstruktywnych wniosków z własnego postępowania jak również postaw innych ludzi. Właśnie taki model proponuje Susan Sontag, która intelektualną podnietę stawia na równi z tą natury seksualnej, a myślowy orgazm jest dla niej chyba bardziej realny niż ten osiągany podczas stosunku. Kontestuje ona przy tym zastaną rzeczywistość, wciąż jest niespokojna, niepewna, ciągle stawia pytania, a jej umysł pozostaje nienasycony. Jest wzorem tego jak świadomie powinno się wykorzystać dany nam czas na tej ziemi i osobiście bliskie mi jest przeżycie tegoż życia właśnie tak - w pełni, na sto procent w miejsce ciągłego lęku i pozostawania w cieniu hamujących przekonań i stereotypów. Pierdolić konwenanse! Żyjmy po swojemu i starajmy się unikać schematów w myśleniu i postępowaniu, aby wycisnąć z życia wszystko co się da. Żeby jednak to zrobić musimy ciągle analizować i starać się uczyć w toku intelektualnego wnioskowania. Tego uczy nas Susan Sontag, równocześnie nie zapomina o empatii, która czyni z niej "ludzkiego" filozofa, takiego który nie snuje swych rozważań dla samej przyjemności z dochodzenia do prawdy, ale stara się przy tym przyczynić do propagowania tolerancji i zwykłej ludzkiej przyzwoitości. 

niedziela, 2 kwietnia 2017

Listy do młodego kontestatora - Christopher Hitchens




Jeśli jesteś istotą doceniającą wagę swojego intelektu, jeśli kochasz wolność i cenisz sobie własną indywidualność to po prostu musisz sięgnąć po tą książkę. Nie ze względu na wydawnictwo, które czego się nie dotknie to zamienia to w złoto, nie ze względu na tytuł, który jest niewątpliwie intrygujący i chwytliwy, ale w imię tego że życie jest czymś więcej niż bezwolnym powtarzaniem i klonowaniem tego co powiedzą tobie w ramach regularnego prania mózgu na poszczególnych szczeblach procesu wtłaczania ciebie w schemat. 

Kiedy czytałem zawarte w tych tekstach przesłanie Christophera Hitchensa to miałem poczucie, że ktoś stanął obok, poklepuje mnie po ramieniu i mówi do mnie "To nie z tobą jest coś nie tak, lecz z nimi". Wynikająca z tego ulga, towarzysząca mi przy zaznajamianiu się z "Listami do młodego kontestatora" jest uczuciem wręcz fantastycznym. Hitchens, z którym zetknąłem się poraz pierwszy zachęca do indywidualnego myślenia, do sprzeciwu wobec wszystkiego co dogmatyczne, oczywiste, uświęcone i powszechnie uznane za standard i normę. Mobilizuje do nieustannej otwartości umysłu, a przez to do pobudzania w sobie ciekawości, ciągłego zainteresowania i ostrożności w uleganiu zbiorowym osądom i standaryzacji wszystkiego co tylko się da. Bunt nie jest według niego jedynie domeną młodych, ale powinien być pielęgnowany na każdym etapie życia. On bowiem pozwala na ciągły rozwój myśli i chroni nas tym samym przed stagnacją, stereotypem i zwyczajną głupotą czy bigoterią. 

W dziwnych czasach przyszło nam żyć. Obecne młode pokolenie zdaje się często "nie mieć jaj". Ulega manipulacji mediów i polityków. Jest momentami aż nadto podatne na najbardziej prymitywne chwyty marketingowe i socjotechniki. Pewnie w dużym stopniu wynika to ze zbytniego konsumpcjonizmu i braku przynależności do grup rówieśniczych, co pewnie wynika z ograniczenia kontaktów interpersonalnych "w realu" na rzecz przestrzeni wirtualnej w ogóle. Sentymentalne wycieczki obecnych 30-40 - latków w rodzaju "za moich czasów grało się w piłkę pod blokiem od rana do wieczora i nie było smartfonów i komputerów" nie są tak do końca banalne jak mogło by się nam wydawać. Interakcje z równieśnikami zostały obecnie sprowadzone do minimum, spada poziom czytelnictwa, coraz niższy jest też poziom popkultury. Wszystko to sprawia że w miejsce idealistycznego sprzeciwu wobec bezdusznego "świata dorosłych" pojawia się coraz większy konformizm i zwyczajna naiwność obecnego młodego pokolenia. Do nich chyba właśnie najbardziej powinien być skierowany apel Hitchensa, a niestety bardziej uderzy w sentymenty mojego pokolenia, w którym jest jeszcze gotowość do krytycznego myślenia i sprzeciwu wobec niesprawiedliwości i obłudy. To smutne, ale wydaje mi się, że jeśli iskry w rodzaju książek takich jak ta nie rozpalą serc i dusz dzisiejszych 30-40 latków to za parę lat będziemy głęboko w "czarnej dupie". 

Podsumowując, chciałbym dożyć takich czasów kiedy w miejsce obecnego kanonu lektur i prawicowego natarcia na szkoły i umysły dzieci i młodzieży do programu nauczania włączono by możliwość dyskusji nad takimi myślicielami jak Hitchens, Sontag a na listę szkolnych lektur trafiły by na ten przykład reportaże wydawane przez Wydawnictwo Czarne, czy Dowody na istnienie. Marzenia ściętej głowy ? Naiwność? A może na skutek lektury "Listów..." zachcę się nam jeszcze buntu wobec tej chorej rzeczywistości gdzie zinstytucjonalizowana religia wypiera duchowość, a kościelni oficjele przyłączają się do nagonki na mniejszości i wraz z niektórymi "elitami" politycznymi szerzą rasizm i szowinizm. Mam taką nadzieję, bo moja wizja świata nie dopuszcza takiej opcji w której religia zarezerwowana będzie dla dewotów a przestrzeń publiczna dla  - co tu dużo mówić - idiotów. Tylko cholera wypadałoby się w końcu ruszyć z tych foteli i niech się nie kończy na deklaracjach, bo inaczej trzeba by zacytować pewien znany niektórym fragment z Big Cyca - "Kontestacja, kontestacja to jest dobre na wakacjach, no a w szkole wszyscy grzeczni, uczesani i bezpieczni"...