niedziela, 24 lutego 2019

Kiedy byłem dziełem sztuki - Eric-Emmanuel Schmitt




Jest jakiś dysonans w tej książce Erica-Emmanuela Schmitta. Z jednej strony wydaje się on mówić o rzeczach oczywistych, a jednak mimo tego wciąga nas bez reszty w swój wywód i w trakcie czytania miałem wręcz takie wrażenie jakbym pewne prawdy odkrywał na nowo.

Eric-Emmanuel Schmitt porusza kwestie dotyczące tego czym jest, a czym nie jest człowiek i na podstawie czego możemy stwierdzić jego człowieczeństwo. Stawia przy okazji pytanie o istnienie czegoś takiego jak ludzka dusza i pokazuje konsekwencje wyrzeczenia się jej przez człowieka. Ponadto porusza on też kwestie związane z granicami sztuki i definicją prawdziwego piękna w odróżnieniu od powierzchownej ułudy i zwyczajnych stereotypów. Można by śmiało doszukać się i innych kwestii w powieści "Kiedy byłem dziełem sztuki", ale to nie jej temat jest tu najistotniejszy. Dla mnie osobiście poraz kolejny spotkanie z prozą tegoż pisarza i filozofa było okazją do wzbudzenia w sobie refleksji na tematy ważne. Tematy te zwykle umykają w codziennym zgiełku i wyścigu szczurów i dlatego cały ratunek w dobrych wydawnictwach, takich jak to właśnie. Bohatera książki Tazio poznajemy w momencie krytycznym. Niezadowolony ze swojego dotychczasowego życia i zmagający się z samotnością, postanawia rzucić się z urwiska. Właśnie w tym momencie pojawia, się mężczyzna, który proponuję mu tajemniczy układ jeżeli tylko on bezwzględnie mu się podporządkuje. Ten cyrograf jeszcze nieraz da mu się potem we znaki, ale to już się sami przekonacie.

Koleżanka pożyczając mi książkę "Kiedy byłem dziełem sztuki" stwierdziła, iż jest to pozycja bardzo smutna. Pewnie jest w tym dużo prawdy, gdyż przeżycia bohatera, a zwłaszcza jego samotność doznawana w świecie pełnym ludzi potrafią przyprawić czytelnika o łzy. Jeśli ktoś z tego powodu decyduje się na samobójstwo to wzbudza litość i współczucie. Jeśli jednak zdecydujemy się towarzyszyć głównemu bohaterowi przez całą powieść to, nie zdradzając przy tym jak potoczy się jego historia, wybrzmiewa tu mocno nadzieja i wiara w człowieczeństwo. Sam Tazio, a po metamorfozie której szczegółów wam nie zdradzę, Adam Bis będzie toczył niejednokrotnie walkę sam ze sobą jeżeli chodzi o pragnienie życia bądź śmierci, otwarcia się na innych czy też ucieczki w niebyt. Pragnąc tak bardzo akceptacji innych przyjdzie mu zmierzyć się z prostą, a jakże często zapominaną prawdą, że by zdobyć miłość i akceptację innych trzeba najpierw na nich się otworzyć. Tym samym Eric-Emmanuel Schmitt poraz kolejny zachęca nas do spojrzenia w stronę innych zamiast zgubnego egocentryzmu.

"Kiedy byłem dziełem sztuki" to już kolejne moje spotkanie ze Schmittem i pewnie nie ostatnie. Jakoś tak niespiesznie podchodzę do jego twórczości, co nie zmienia faktu że jak narazie jestem na tak. Historia Tazio - Adama Bis tak mnie wciągnęła, że kiedy miałem tylko ją napocząć, nie mogłem się od niej oderwać i w rezultacie plany pójścia do kina wzięły w łeb. Mocno polecam tę książkę i w ogólę twórczość Erica-Emmanuela Schmitta wszystkim tym, którzy lubią zaglądać w duszę człowieka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz