Przychodzą różne mody na kino z egzotycznych zakątków świata i czasem są one według mnie sztucznie napędzane. Z pełnym przekonaniem mogę jednak bronić popularności kina islandzkiego. Sukcesy obrazów z tego kraju to z pewnością nie jest efekt marketingu, ale przede wszystkim wpływa na to niespotykana wrażliwość i klimat, który towarzyszy islandzkim obrazom na przełomie ostatnich lat.
"Serce z kamienia" porusza temat mocno już wydawało by się wyeksploatowany w kinie, tj. temat dorastania. Posunięcie Guðmundura Arnara Guðmundssona, który jest reżyserem i autorem scenariusza tego obrazu, wydawać się może w takim razie ryzykowne, bo co można jeszcze powiedzieć nowego w tym temacie, jak zaciekawić widza poraz kolejny? Jak się okazuje twórcom "Hjartastein" się to udało znakomicie. Obraz ten, mimo że trwa ponad dwie godziny, to ani przez moment się nie dłuży, a nuda to ostatnie uczucie które towarzyszy widzowi w trakcie ostatnich minut filmu, bo finał jest bardzo wzruszający. Mamy tu dwójkę głównych bohaterów. Jeden z nich Thor nawet się nie zorientuje kiedy trzeba będzie porzucić błogą niewinność na rzecz określania własnej tożsamości, także tej seksualnej. Będzie to szczególnie trudne zważywszy na fakt dorastania w otoczeniu mocno kobiecym. Thorowi bowiem nie towarzyszy ojciec, ani nawet brat, ale za to matka i dwójka starszych sióstr. Najlepszym przyjacielem chłopaka jest Kristjan z którym spędzają czas podczas zabaw, pierwszych fascynacji płcią przeciwną jak również jest on dla Thora punktem odniesienia w trakcie poznawania własnego ciała, uświadamiania własnych potrzeb i reakcji na otaczający świat. Do momentu kiedy w ten chłopięcy świat grupy rówieśniczej nie wkroczą dziewczyny to przyjaźń ta stanowi odskocznię dla trudności w określeniu swego miejsca w domu rodzinnym dla obydwu chłopców. Tutaj jednak też nastąpi niespodziewany zwrot akcji, gdyż jak się okaże to nie rywalizacja o dziewczynę będzie problemem, który namiesza w przyjaźni pomiędzy Thorem a Kristjanem, ale będzie to... no ale żeby nie zdradzić za dużo w tym momencie najlepiej będzie jak poprzestanę z wprowadzaniem w kolejne szczegóły.
Nostalgia jest dojmującym uczuciem u takiego prawie już czterdziestolatka w trakcie seansu "Serca z kamienia", a to przede wszystkim z uwagi na fakt iż nie widuje się na chwilę obecną dzieci i młodzieży spędzających czas ze sobą tak jak dzieje się to tutaj, a mianowicie wchodzących w interakcje że sobą na łonie przyrody. Współczesne pokolenie spędza niestety czas głownie przed komputerem w domu, komunikując się poprzez smsy czy komunikatory internetowe. Wspólne łowienie ryb, eksploracja złomowisk i innych ciekawych dla dzieciaka miejsc przestało być już dla dzisiejszego dzieciaka wystarczająco atrakcyjne. Mnogość bodźców i możliwości tak naprawdę stępia i wypacza zamiast zwiększać możliwośći i perspektywę. Co za tym idzie młodzież w taki sposób rozpieszczana rozleniwia się i zatraca tożsamość zanim tak naprawdę ją zdąży nabyć.Mam wrażenie, że w takich warunkach przyjaźń z rodzaju tej pomiędzy Thorem i Kristjanem jest wręcz mało prawdopodobna. Znajomość od kołyski, spędzanie ze sobą sporej ilości czasu, utożsamianie się z podobnymi problemami rodzinnymi scala w taki sposób, który może pomóc przetrwać nawet największy kryzys, czego będziemy świadkami w trakcie filmu.
"Serce z kamienia" to kino zaangażowane społecznie, przemyślane, z ważnym przekazem do widza, a jednocześnie piękna i wzruszająca opowieść o chłopięcej "męskiej przyjaźni". Momentami można się tu oddać dziecięcej beztrosce i zabawie, ale częściej jesteśmy świadkami dramatów i kryzysów związanych z dorastaniem. Wraz z Thorem i Kristjanem konfrontujemy się poraz kolejny ze smutną prawdą, że dzieciństwo mimo iż jest chyba najpiękniejszym okresem w życiu człowieka za którym się tęskni całe życie, to równocześnie jest najtrudniejszym wyzwaniem dla naszej psychiki. Tożsamość jaka się wykreuje na tym etapie, postawy i przekonania jakie nabędziemy będą tak naprawdę towarzyszyć nam przez całą dorosłość, a jak trudno jest później zmienić to co nam życie utrudnia wie ten kto tego próbował. Guðmundur Arnar Guðmundsson wszystkie te refleksje podaje nam w sposób prosty, czasem nawet może stereotypowy, ale ogląda się "Serce z kamienia" i przeżywa bardzo głęboko, przy jednoczesnej przystępności tego obrazu. Poza tym małe, a przy tym wręcz klaustrofobiczne skupiska ludzkie na tle malowniczych i wielkich przestrzeni, które spotykamy na Islandii poraz kolejny okażą się idealnym tłem dla tych osobistych ludzkich dramatów. Świetny film !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz