piątek, 27 lipca 2018

Vernon Subutex.Tom 3 - Virginie Despentes




Dzięki uprzejmości Wydawnictwo Otwarte dostałem szansę by przedpremierowo przeczytać kolejny tom cyklu Vernon Subutex i była to czysta przyjemność. Virginie Despentes pożegnała się w wielkim stylu z bohaterem, który wzbudzał tak wielką nostalgię u mnie i wielu moich rówieśników. Trylogia z Subutexem w roli głównej była nie tylko doskonałą satyrą polityczno-społeczną, ale też i hołdem dla muzyki, która znaczy coś więcej niż zapychanie czasu pomiędzy kolejnymi reklamami czy też przygrywanie do przysłowiowego kotleta.

"Niech żyje anarchia!" - wybrzmiewa z każdej niemal stronnicy tej książki, a świadomość tego, że jako światowa społeczność dotarliśmy do miejsca, gdzie mamy do wyboru walenie głową w mur bądź też generalne przewartościowanie naszego podejścia do otaczającego świata jest aż nazbyt odczuwalna. Trudno jednak znaleźć kogoś kto byłby w stanie wzniecić symboliczną iskrę, która zapoczątkuje pożar zastałych struktur i konwenansów. Despentes najpierw telegraficznie przypomina nam bohaterów poprzednich części po czym zabiera wraz z nimi w ostatnią podróż, gdzie spróbują oni jeszcze raz wzbudzić w nas autorefleksję jeżeli chodzi o naszą współodpowiedzialność za to w którym miejscu jesteśmy jako Europa. Fakt, że akcja Vernona Subutexa toczy się we Francji i jej dotyczy przede wszystkim nie oznacza, iż wydźwięk tej książki nie ma wymiaru uniwersalnego. Autorka z sadystyczną niemal przyjemnością ukazuje na ile hipokryzja i pozorowanie zakorzeniło się w sferze publicznej i skutecznie wyrzuciły z niej ideały. Momentami ze zdziwienia przecieramy oczy kiedy dociera do nas jak niewielka jest różnica pomiędzy lewicą, która pozostała takową tylko z nazwy, a wojującą skrajną prawicą która bazuje na tym samym podłożu to jest lęku i utracie tożsamości. Jedyną różnicą wydaje się być fakt, iż jedni mówią wprost o swej frustracji, a drudzy kierując się polityczną poprawnością zachowują ją dla siebie na zewnątrz udając, iż nadal są wierni ideałom równości i braterstwa.

"Vernon Subutex t.3" to opowieść o samotności w tłumie, o potrzebie relacji z drugim człowiekiem a jednocześnie o nieumiejętności jej stworzenia. Bohaterowie powieści Despentes funkcjonują gdzieś na obrzeżach systemu i ich jedynym sposobem na jego kontestację jest wycofanie się z niego. Narastająca alienacja tak naprawdę jest wynikiem braku zdolności do wzięcia odpowiedzialności za kształt społeczeństwa, którego przecież są oni uczestnikami, więc do nich też należy jego tworzenie. Towarzyszy im jednak nieustanny lęk i poczucie bezradności co wydatnie wpływa na pogłębiający się proces alienacji i utratę sensu jeśli chodzi o wizję przyszłości i perspektyw dla rozwoju. W takim momencie nawet przykładowy guru jakim staje się tytułowy Vernon może posłużyć za obiekt na którym będzie można się oprzeć i zrzucić na niego odpowiedzialność za stworzenie życiowej filozofii i pomysłu na życie. Vernon Subutex jest bowiem takim właśnie przywódcą duchowym z przypadku, który sam nie umiejąc się odnaleźć w świecie który zastał po opuszczeniu swojej nory, własnej strefy komfortu, przyciąga do siebie jednostki, które również pogubiły się w tym co dzieje się wokół nich. Pomimo, że Subutex nie pretenduje do miana proroka i duchowego przywódcy zostanie w taką rolę wtłoczony wbrew swej woli a jego kult urośnie do takich rozmiarów, które sama autorka w epilogu skutecznie prześmieje nie mając żadnej litości. Taki bowiem jest ten nasz świat, że Ci którzy nie odnajdują się w tym całym koktajlu konformizmu i nienawiści są na tyle wyposzczeni odnośnie autorytetów, że wezmą w ciemno każdego kto ma w sobie odrobinę charyzmy, a tej Vernonowi nie brakuje.

Mógłbym jeszcze długo rozważać nad tym do jakich refleksji pobudził mnie ostatni, finałowy tom trylogii autorstwa Virginie Despentes, ale przecież nie o to chodzi gdyż wy możecie odnaleźć tutaj dla siebie zupełnie co innego. Tym bardziej myślę, że "Vernon Subutex t.3" to lektura z gatunku tych must-read dla wszystkich którzy zadają sobie jeszcze trud refleksji nad tym po co, dlaczego i jak żyją? Każdy kto szuka swego miejsca, komu nie odpowiada konsumpcjonizm i pusta poza, a zarazem być może tęskni za czasami kiedy "być znaczyło więcej niż mieć", a muzyka miała naprawdę znaczenie. Dla nich wszystkich trylogia "Vernon Subutex" będzie czymś więcej niż kolejną satyrą. Reszta śmiało może sobie darować zarówno poprzednie jak i ten ostatni tom. Ja w każdym razie z żalem odkładam na półkę ostatnią część trylogii i mam ogromny szacun do Virginie Despentes, że symbolicznie posłała w diabły cały ten korowód postaci symbolizujących twarze, które spotykam co dnia w nagłówkach wiadomości, serwisach plotkarskich i wychodząc z domu bo odzwierciedla to moją obawę, że faktycznie chyba ciężko będzie by tego wszystkiego w najbliższej przyszłości nie trafił szlag. Dlaczego? Przeczytajcie sami bo warto! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz