środa, 26 czerwca 2019

Calamity - Brandon Sanderson




No i przyszła pora żeby się pożegnać... niestety... ale... za to z wielką pompą i na pełnym wypasie! Jeśli doszliście do tej części to tak jak ja już wiecie, iż było warto.

"Calamity" wieńczy trylogię "Mścicieli" i jeśli ktokolwiek obawiał się o to w jaki sposób Brandon Sanderson poradzi sobie z domknięciem wszystkich wątków, ten obawiał się niepotrzebnie. Pomimo, iż u autorów jego pokroju można zauważyć tendencję do rozwlekania i przeciągania wątków w nieskończoność, tak tutaj wszystko zostało przeprowadzone sprawnie. Davida czeka bardzo trudne zadanie i co najsmutniejsze nie może liczyć na pomoc "Profesora" gdyż tamten przeszedł na ciemną stronę mocy. Na całe szczęście może liczyć na Megan i resztę ekipy, którzy ufają mu i zdają się na jego intuicję w walce z Epicami. Poza tym David ma łeb nie od parady i jest coraz bliższy rozwiązania zagadki słabych stron superbohaterów. Jeśli tego dokona wtedy nie tylko siły się wyrównają, ale może w ogóle nie trzeba będzie walczyć.

W ostatnim tomie Sanderson wraca do genezy pojawienia się Epiców, czyli do chwili kiedy na niebie rozbłysła Calamity. Czymże jest owa Calamity i jak wpływa na moce pozostałych Epiców? Skąd się właściwie wzięła i po co ich stworzyła? Czy uda się jeszcze ocalić "Profesora", czy też na zawsze został stracony i nie uda się go wyrwać ze szponów ciemnej mocy? Jedno jest pewne. Na te pytania znajdziecie w końcu odpowiedź w tej części i nie powinniście zostać z uczuciem niedosytu. Ponadto zabawa będzie urozmaicona faktem, iż Sanderson wprowadza na całego światy równoległe. Nie poprzestał na stworzeniu kolejnego miasta, które pobudza wyobraźnię i tak naprawdę jest już doskonale rozpisane pod przyszłą ekranizację na którą mam ogromną nadzieję. Tym razem będą się bowiem przenikać rzeczywistości równolegle, a w nich rolę ulegają zmianie, a nawet się odwracają. Pozostaje mi w tym momencie ugryźć się w język, aby nie powiedzieć za dużo, a uwierzcie mi że kusi ogromnie by pospojlerować. Choćby na temat ojca Davida i jego roli w całej historii... no ale basta! Sprawdźcie sami. 

Ogromna szkoda, że seria "Mściciele" dobiegła końca gdyż zdążyłem się zżyć z Davidem, Megan i resztą ekipy. Jeszcze raz podkreślę iż jak dla mnie jest to jedna z najlepszych jeśli nie najlepsza młodzieżówka jaką czytałem. Mocno polecam i z pewnością poczytam ją swojemu dziecku gdyż jest to atrakcyjne i nowoczesne wydanie odwiecznej historii o walce dobra ze złem, a tym właśnie należy karmić umysły i wyobraźnię młodych ludzi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz