Spotkałem się z opiniami, iż debiut Żulczyka, którym jest właśnie "Zrób mi jakąś krzywdę" to najsłabsza z jego książek. No cóż pozwolę sobie mieć inne zdanie. Osobiście podoba mi się ten jego styl naładowany metaforami i luźnymi dywagacjami, które jakby nie mają związku z toczącą się akcją, a jednocześnie nadają jej odpowiedni kontekst i budują bardzo fajny klimat.
Nostalgia! To główne uczucie, które towarzyszyło mi podczas lektury "Zrób mi jakąś krzywdę". Żulczyk snuje opowieść o młodzieńczym zauroczeniu, o czasie gdy dogasający idealizm próbuje w ostatnim zrywie nie poddać się kojarzonej z dorosłością odpowiedzialnością. Główny bohater powieści Dawid popada w zauroczenie siostrą kolegi Kaśką, która z początku nie wykazuje kompletnie zainteresowania jego osobą, jednak przygoda jaką jej zaoferuje ten niemal dwa razy starszy chłopak okazuje się wystarczającą zachętą. Dawid proponuje Kaśce wyprawę w Polskę, która okaże się pełna nieoczekiwanych zdarzeń i przyniesie korowód najdziwniejszych postaci, które spotkają na swej drodze. Emerytki, dresy, dziwacy, a nawet aktorzy porno może nie stanowią okazji do nauki życia, ale przecież nie taki jest cel tej podróży. Dla Dawida jest to ostatnia szansa na beztroską zabawę i emocjonalny roller coaster, a dla Kaśki szansa na wejście w dorosłość z przytupem. Dla jednych i drugich może to być kopalnia sentymentalnych wspomnień na lata. Czy tak będzie w rzeczywistości, czy może wyprawa okaże się kompletną klapą? O tym przekonamy się w finale.
Jakuba Żulczyka znam nie od dziś. Zacząłem od "Ślepnąc od świateł", która jest książką wyśmienitą, potem było "Radio Armagedon", a wreszcie ostatnia jego powieść "Wyspa psów", czyli wiwisekcja peryferyjnej Polski. Zdążyłem się już przyzwyczaić do jego stylu, który może i nie jest łatwy, przyjemny ale na tyle wciągający iż za każdym razem kończyłem lekturę z poczuciem świetnie wykorzystanego czasu. Jego proza jest na tyle intrygująca i obrazowa, że doczekała się przeniesienia na ekran ( na podstawie "Ślepnąc od świateł" powstaje właśnie serial, a adaptacji filmowej ma się ponoć doczekać właśnie "Zrób mi jakąś krzywdę"). Jakub Żulczyk jest również autorem scenariusza do serialu z Maciejem Stuhrem "Belfer" który okazał się hitem telewizyjnym. Żulczyk oddaje rzeczywistość w sposób bezpośredni, odzwierciedlając język jakim posługują się jego bohaterowie na codzień, a że jest on często pełny wulgarności to nie kwestia prowokacji że strony autora, ale rzeczywistej kondycji Polaków. Można by porównać jego prozę do hip hopu, który w podobny sposób oddaje polską ulicę. Ja zdecydowanie to kupuje i mocno polecam wam "Zrób mi jakąś krzywdę".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz