środa, 6 czerwca 2018

Życie i czasy Michaela K. - John Maxwell Coetzee



Po mojej pierwszej przygodzie z Coetzee, kiedy to podzieliłem się swoją opinią o "Dzieciństwie Jezusa" na portalu lubimyczytac.pl, dostałem prywatną wiadomość z rekomendacją kolejnej jego książki. "Życie i czasy Michaela K." sprawiły, że moja sympatia do tego autora jeszcze wzrosła. Podobny klimat, tempo i emocje, a mimo wszystko poraz kolejny poczułem się zaintrygowany opowiedzianą historią.

Bohaterowie u Coetzee, jak zdążyłem zauważyć do tej pory, nie czują się dobrze w świecie w który zostali wrzuceni jakby przypadkowo, może za karę, bez sensu. Tak było w przypadku Simona w "Dzieciństwie Jezusa", tak samo jest z Michaelem K. Michael jest jak mityczny Syzyf, który wytrwale dąży do zamierzonego celu, a choć ten jest pełen niewiadomych i dopiero się klaruje to co najważniejsze jest jego wyborem i będzie on skłonny wiele poświęcić aby do niego dążyć. Czy tak samo jak Syzyfowi przyjdzie mu się zmierzyć z bezsilnością i porażką na końcu drogi? Poznajemy go w każdym razie w momencie kiedy pewnego dnia uznaje, iż nie może już dłużej żyć tak jak dotychczas i pod pretekstem sprowadzenia matki w rodzinne strony wyrusza w podróż. Z miasta nie można wyjechać bez specjalnej przepustki, a pozwolenie nie zostaje wydane, na ulicach roi się od punktów kontrolnych, dlatego nasz bohater kluczy bocznymi drogami i śpi pod gołym niebem. Dopóki matka jest obok niego to jakoś raźniej pokonywać przeszkody dla niej właśnie, ale wkrótce przyjdzie mu się z nią pożegnać i wtedy trzeba będzie samotnie mierzyć się z systemem, a każdy kto samodzielnie myśli i nie podąża za tłumem wie jakie to ciężkie i jak trudno pozostać wiernym swoim przekonaniom kiedy wokół wszystko próbuje Cię stłamsić i dopasować.

Michael K. stosuje bierny opór. On po prostu robi wszystko by przeżyć i jeśli w tym celu przyjdzie mu spać pod gołym niebem czy też polować na ptaki to jest gotów ponieść ten koszt. Raz po raz jest okradany bądź traci w jednej sekundzie wszystko co tak mozolnie budował jednak się nie poddaje. Mało tego, jest jakby jeszcze bardziej wytrwały w swoim dążeniu do przetrwania w tym świecie, który co chwila rodzi przeszkody na jego drodze. Z pozoru słaby i przeciętny, jeden z wielu trybików w maszynie, a w rezultacie zawstydza swoim hartem ducha i uporem.

Coetzee poraz kolejny stworzył świat, który działa na wyobraźnię w sposób jednocześnie intrygujący oraz przerażający. Tym razem osadził akcję w RPA, czyli w swoim rodzinnym kraju. Wojna, segregacja, obozy reedukacyjne to wszak rzeczywistość w RPA znana, a jednak pomimo podobieństw pomiędzy fikcją a rzeczywistością, trudno traktować książkę "Życie i czasy Michaela K." jedynie jako opowieść o apartheidzie. Jest to bardziej uniwersalna historia walki samotnego człowieka z systemem, historia jednostki rzuconej w wir przemian społeczno-politycznych, w sam środek wojny. Michael szuka z początku sensu i lepszego losu dla siebie i matki, a kiedy orientuje się, że to nigdy nie nastąpi to jego celem staje się zwyczajnie przetrwanie w tym świecie, którego nie pojmuje. Pomimo, że dla takich jak on nie ma tu miejsca i okrutny świat ustawicznie stara mu się to pokazać to tym bardziej wzmaga to u niego wolę przerwania. Powieść Coetzee pokazuje jak niewiele znaczy jednostka i co czeka tych, którzy szukają dla siebie autonomii w tym świecie, który nie znosi indywidualizmu i oferuje komfort istnienia tylko dla wybranych i tych którzy zrezygnują z wolności, a Michael im mocniej jest do tego nakłaniany tym bardziej jest skłonny udowodnić, iż nie upadnie na kolana. Tym samym "Życie i czasy Michaela K." to dla mnie przede wszystkim opowieść o samotności w tłumie

Piękną, mądrą książkę napisał John Maxwell Coetzee i mocno polecam ją przede wszystkim tym, którzy doświadczają osamotnienia w świecie, który tłamsi, ogranicza i narzuca normy i wartości nie do przyjęcia dla tych którzy umiłowali wolność i autonomię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz