O tej książce było głośno. Ogólnie rzecz biorąc towarzyszyły jej niemal same zachwyty. W takich sytuacjach zwykle ociągam się z lekturą z obawy przed rozczarowaniem. Niestety często obawy się sprawdzają . A jak było w przypadku „Stramera” ?
Książka Mikołaja Łozińskiego przywołuje wspomnienia z czasów kiedy to udawało się namówić babcie przy rodzinnych imprezach na to aby opowiedziała „jak to kiedyś było”. Babcia z początku niechętnie, a potem coraz śmielej wracała do wojny, do tego z czym los kazał jej się zmierzyć, a emocje jakie wtedy w sobie uruchamiała udzielały się wszystkim słuchającym. Tak właśnie opowiada Mikołaj Łoziński z którym wcześniej nie miałem do czynienia, ale to napewno się zmieni. „Stramer” zaczyna się trochę tak bajkowo kiedy to śledzimy losy żydowskiej rodziny w której to życie toczy się w spokojnym rytmie poza momentami kiedy to cieniem kładzie się na tej atmosferze narastająca frustracja głowy rodziny Nathana. Z czasem w miarę dorastania poszczególnych dzieci zaczyna wzrastać napięcie, a czytelnik zaczyna coraz to bardziej zagryzać pazury.
W innych okolicznościach, czasie i w świecie wolnym od nienawiści moglibyśmy towarzyszyć rodzinie Stramerów pełni wzruszeń i kibicować im podczas normalnych życiowych wyborów związanych z dorastaniem, nauką, pracą, pierwszymi miłościami, zawodami miłosnymi itp. Niestety rzeczywistość jest inna i dlatego przychodzi nam przezywać wraz z nimi lęk przed nieuchronną zagładą świata do którego zdążyli przywyknąć. A co przynosi ta niepewna przyszłość ? Narastające nastroje nacjonalistyczne i antysemityzm, wojna na horyzoncie i zbliżający się nieuchronnie koniec bezpieczeństwa dla Nathana, Rywki oraz dzieciaków.
Mocno polecam „Stramera” wszystkim którzy w książkach szukają czegoś więcej niż czystej rozrywki. Mądra, emocjonalna, głęboka powieść.
Książka Mikołaja Łozińskiego przywołuje wspomnienia z czasów kiedy to udawało się namówić babcie przy rodzinnych imprezach na to aby opowiedziała „jak to kiedyś było”. Babcia z początku niechętnie, a potem coraz śmielej wracała do wojny, do tego z czym los kazał jej się zmierzyć, a emocje jakie wtedy w sobie uruchamiała udzielały się wszystkim słuchającym. Tak właśnie opowiada Mikołaj Łoziński z którym wcześniej nie miałem do czynienia, ale to napewno się zmieni. „Stramer” zaczyna się trochę tak bajkowo kiedy to śledzimy losy żydowskiej rodziny w której to życie toczy się w spokojnym rytmie poza momentami kiedy to cieniem kładzie się na tej atmosferze narastająca frustracja głowy rodziny Nathana. Z czasem w miarę dorastania poszczególnych dzieci zaczyna wzrastać napięcie, a czytelnik zaczyna coraz to bardziej zagryzać pazury.
W innych okolicznościach, czasie i w świecie wolnym od nienawiści moglibyśmy towarzyszyć rodzinie Stramerów pełni wzruszeń i kibicować im podczas normalnych życiowych wyborów związanych z dorastaniem, nauką, pracą, pierwszymi miłościami, zawodami miłosnymi itp. Niestety rzeczywistość jest inna i dlatego przychodzi nam przezywać wraz z nimi lęk przed nieuchronną zagładą świata do którego zdążyli przywyknąć. A co przynosi ta niepewna przyszłość ? Narastające nastroje nacjonalistyczne i antysemityzm, wojna na horyzoncie i zbliżający się nieuchronnie koniec bezpieczeństwa dla Nathana, Rywki oraz dzieciaków.
Mocno polecam „Stramera” wszystkim którzy w książkach szukają czegoś więcej niż czystej rozrywki. Mądra, emocjonalna, głęboka powieść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz