niedziela, 27 marca 2016

Grochów - Andrzej Stasiuk











 "Kiedyś nas nie będzie. Są ludzie i zdarzenia, które pomagają nam przyzwyczaić się do tej myśli. Bo to w końcu przychodzi. I to tak jakoś szybko i zwyczajnie, jakby zawsze było obok" 


 Tak się jakoś dziwnie zdarzyło, że sięgnąłem po ten zbiór opowiadań podczas świąt, kiedy bardziej niż zazwyczaj mamy czas do chwili refleksji, a że cały ten szum, kolejki po sklepach i pozorowanie, że o to w tym wszystkim chodzi to raczej nie moje klimaty i w tym roku pozwoliłem sobie pójść pod prąd, włożyłem dres, założyłem słuchawki i włączyłem sobie Mirosława Bakę, który zdaje się być stworzony do interpretacji Stasiuka. W tytułowym opowiadaniu okazało się, że autor postanowił swego czasu zrobić podobnie, z tym że on swoim zwyczajem wyjechał zostawiając cały ten świąteczny szał za sobą.




"Grochów" mimo, że to książka bardzo krótka, taka zdawałoby się wręcz niepozorna, jest według mnie jedną z najlepszych pozycji z repertuaru Andrzeja Stasiuka, a przynajmniej z tych które dotąd udało mi się poznać. Właśnie z uwagi na niewielką formę, moja opinia na temat "Grochowa" też nie będzie zbyt obszerna, bo wyglądałoby to wręcz nieproporcjonalne i niepotrzebne, żeby tak bardzo się rozpisywać nad książką, której lektura zajmie czytelnikowi który da jej szansę, jakieś 1.5 godziny.


Tym razem Andrzej Stasiuk w czterech krótkich opowiadaniach, zachęca nas do refleksji nad śmiercią, czasem i przemijaniem. W sposób liryczny, hipnotyzujący dzieli się z nami swoimi refleksjami na temat towarzyszenia śmierci z perspektywy relacji z umierającą babką, psem ( ściślej rzecz biorąc suką ) i dwójką przyjaciół. Wszyscy oni odchodzą z tego świata powoli, dzień po dniu znikając, wytracając swoje człowieczeństwo i przechodząc przez kolejne fazy, których tylko oni doświadczają, a towarzyszącym im ludziom nie będzie dane poznać jak to tak naprawdę jest i kim oni w tym momencie są.



Moje zauroczenie twórczością Stasiuka wynika z faktu, że pozwala on sobie na refleksję na temat rzeczy, które zaprzątają często równie moją głowę i czasem bałem się, że jestem w tym odosobniony. Tymczasem on potrafi zadawać pytania w rodzaju : " Co się dzieje z czasem, który minął ? " - Ja też czasem zastanawiam się co stało się z tymi chwilami kiedy przesiadywaliśmy pod blokiem, planowaliśmy podbój świata,snuliśmy plany i marzenia. My poszliśmy do przodu ze swoim życiem, wszystko tymczasem się zmieniło, przeminęło. Niby proste, ale gdzie przeminęło? Gdzie się podziało ? Dlaczego musiały się zmienić plany i marzenia, ideały ? czemu nie mogło trwać tak jak było ? Dlaczego zmiana jest nieodzowna?




Śmierć w opowiadaniach Stasiuka pokazywana jest przez pryzmat naszego lęku przed nią. Naszego dążenia do nieśmiertelności. Śmierci się boimy, zależy nam by pojawiała się szybko, najlepiej bezboleśnie. Nie chcemy jej w swoim życiu, w swojej rzeczywistości, gdzie nie mamy na nią czasu pośród tych wszystkich obowiązków, zajęć. Tak samo jak nie mamy czasu na pamięć o tych, którzy odeszli, którzy umarli. Nie jest nam na rękę wspominanie ich, uciekamy przed wspomnieniami w alkohol, leki. Unikamy autorefleksji, chyba że czemuś ona służy, jest użyteczna choćby ze względu na przyszłe decyzje i związane z nimi korekty. Ale dlaczego nie pozastanawiać się dla samego zastanawiania? Co w tym złego ? No chyba dlatego, że musielibyśmy sobie przypomnieć, że też umrzemy kiedyś i nie zmartwychwstaniemy po trzech dniach. A my chcemy myśleć o sobie, że nas śmierć nie dotyczy i będziemy nieśmiertelni, dlatego odżegnujemy się od tych umierających i chcemy jak najszybciej o nich nie myśleć.




Kiedy Stasiuk pisze ..." Jest nas coraz więcej i coraz więcej będzie nas umierać. Coraz bardziej samotnie. Przynajmniej do czasu wynalezienia nieśmiertelności. Ale zdaje się, że nawet ta wynaleziona w przyszłości nieśmiertelność będzie po prostu przedłużającą się w nieskończoność samotnością. Bo o czym w końcu będzie rozmawiać taki nieśmiertelny ze śmiertelnymi, których na nieśmiertelność nie stać? " to mam skojarzenia z " Futu.re" Glukhowsky'ego, który właśnie w swojej powieści pokusił się o to , by ten temat poddać pod rozwagę i lektura ta wywarła na mnie niesamowite wrażenie. Jeżeli komuś rozważania Andrzeja Stasiuka przypadły do gustu to warto spróbować, jeśli nie to i tak warto, bo moim zdaniem to książka dużo bardziej wartościowa i ważna w jego repertuarze niż "Metro".



Miało być krótko ? :) hahahaha no miało być, ale to właśnie świadczy o tym , że twórczość Andrzeja Stasiuka to nagromadzenie tak wielu wartościowych rzeczy w każdym zdaniu, że nawet te 96 stron może stać się tematem do wielopłaszczyznowych rozważań na wiele nocy, byleby tylko znaleźć otwarty i odważny umysł do takiej dyskusji, no ale myślę, że z tym raczej nie będę miał trudności, a że uwielbiam wieczorne rozmowy to....:) Kończę już, kończę, ale jeszcze na koniec utwór, którego nie mogłem sobie darować jeśli miałoby go tu nie być. Kto nie wie co ma wspólnego "Dom wschodzącego słońca" z "Grochowem" Andrzeja Stasiuka to może się skusi i przeczyta te niespełna 100 stron, albo posłucha audiobooka w interpretacji Mirosława Baki.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz