Uwielbiam czytać Stasiuka, bo to za każdym razem niezapomniane przeżycie i w żadnym wypadku nie jest to czas stracony. Po lekturze jego książek człowiek zostaje z pełną głową przemyśleń i zastanawia się nad kwestiami, które w zwykłej codziennej zawierusze umykają gdzieś często zaniedbane, pominięte. Andrzej Stasiuk pokazuje w sposób bardzo poetycki i bezpośredni w całej swej głębi, że tak naprawdę nawet rzeczy prozaiczne zasługują na zaopiekowanie i nie można lekceważyć niczego kierując się przy tym pychą i zadufaniem.
W przypadku "Taksim" nie było wprawdzie zachwytu do którego się już wu Stasiuka przyzwyczaiłem, ale może i to dobrze, bo inaczej popadłbym w rutynę i autor nie mógłby mnie już w żaden sposób zaskoczyć. Długo zastanawiałem się po zakończeniu tej lektury czego tak naprawdę mi brakowało, ale czym więcej nad tym myślałem to dochodziłem do wniosku że wszystko było tak jak zwykle. To nie problem ze Stasiukiem i jego narracją, ale bardziej kwestia tematu jaki podejmuje on w "Taksim". Te dłużyzny, które tu zauważyłem są też w innych jego książkach tyle że tam dotyczą innej rzeczywistości, innych społeczności, a nade wszystko pełnią inną rolę. W takim "Dzienniku pisanym później" mają za zadanie skonfrontować ze znieczulicą, ocucić, w "Grochowie" zauroczyć, oswoić że śmiercią, w "Murach Hebronu" skonfrontować z okrucieństwem tkwiącym w człowieku, a w "Taksim"... No właśnie mam wrażenie, że tu dla odmiany autor próbuje wzbudzić obrzydzenie, zniechęcić do konsumpcyjnej maniery przeobrażającej się Europy - tej namaszczonej postkomunistycznym nienajedzeniem.
"Taksim", to taka książka drogi, to opowieść o handlarzach podróżujących za chlebem po targowiskach prowincjonalnej Europy, do miejsc gdzie nie dociera jeszcze "wielki świat" i byle tandeta może się sprzedać niczym świeże bułeczki. Mieszkają tam ludzie tak pozbawieni celu, że szukają sposobów zagospodarowania pustki, wypełnienia swojego życia paletą barw i nie ma znaczenia że te barwy, to ułuda, tandeta. Kupują ciuchy w hurtowych ilościach, kupują czy ich potrzebują czy też nie, kupują bo inni kupują, kupują bo nawet jak nie potrzebują to przecież te "złote nitki" tak ładnie się prezentują. Czym więcej mają par butów, czym więcej torebek, bluzek czy skórzanych kurtek, tym bardziej wzrasta ich samoocena i status społeczny.
Bohaterom "Taksim" Stasiuka nie chodzi tak naprawdę o pieniądze i to jest właśnie największym paradoksem. Po co w takim razie zajmować się handlem, ryzykować więzienie przy procederze przemytu ludzi jeśli nie po to by łatwo się wzbogacić. Myślę że chodzi tu o te same pobudki, które towarzyszą ich klientom, to jest o wypełnienie bezsensownej pustki w życiu i zabicie nudy. Doskonale bowiem sprawdza się tutaj podróżowanie od jednego miejsca do drugiego i wypełnianie czasu na przyglądaniu się absurdalnym sytuacjom, gdzie świnie atakują ludzi, a bójki wybuchają z błahego powodu. Nic tak nie zabija czasu jak bezsensowne rozmowy o pierdołach, jak alkohol lejący się strumieniami, czy uciekające kilometry "za kółkiem" i zmieniający się krajobraz. Co z tego, że ten krajobraz i Ci ludzie są dziwnie znajome w każdej kolejnej miejscowości, każdym targowisku.
Podsumowując, wszystko to co opisałem powyżej, cały ten klimat który powoduje znużenie, to towarzyszące odczucie bezsensu , czasem zniecierpliwienia, a nawet irytacji mają swój sens. Trudno bowiem nie czuć wewnętrznej niezgody na taką wegetację, na życie pozbawione ducha, skupione na podstawowych potrzebach jak również na tych potrzebach wykreowanych. Osobiście strasznie złości mnie taki stosunek do życia gdzie nie ma miejsca na rozwój, bo co jak co ale wtedy dochodzi do swego rodzaju zaprzeczenia człowieczeństwa. Obserwujemy takie krajobrazy na codzień, widzimy je obok nas, mijamy takich ludzi na swoich osiedlach, spotykamy ich w supermarketach, domach handlowych, galeriach, dyskontach, a już najlepiej obrazuje to o czym w "Taksim" pisze Stasiuk - słynna bitwa o karpia w jednej ze znanych sieci która stała się hitem YouTube. Wiem, że wielu się z tego śmiało, ja czułem zażenowanie, tak jak czuje je kiedy obserwuje znajomych których główną rozrywką jest weekendowy wypad na zakupy. No to tyle jeśli chodzi o moją, niekoniecznie trafioną interpretację "Taksim".
W przypadku "Taksim" nie było wprawdzie zachwytu do którego się już wu Stasiuka przyzwyczaiłem, ale może i to dobrze, bo inaczej popadłbym w rutynę i autor nie mógłby mnie już w żaden sposób zaskoczyć. Długo zastanawiałem się po zakończeniu tej lektury czego tak naprawdę mi brakowało, ale czym więcej nad tym myślałem to dochodziłem do wniosku że wszystko było tak jak zwykle. To nie problem ze Stasiukiem i jego narracją, ale bardziej kwestia tematu jaki podejmuje on w "Taksim". Te dłużyzny, które tu zauważyłem są też w innych jego książkach tyle że tam dotyczą innej rzeczywistości, innych społeczności, a nade wszystko pełnią inną rolę. W takim "Dzienniku pisanym później" mają za zadanie skonfrontować ze znieczulicą, ocucić, w "Grochowie" zauroczyć, oswoić że śmiercią, w "Murach Hebronu" skonfrontować z okrucieństwem tkwiącym w człowieku, a w "Taksim"... No właśnie mam wrażenie, że tu dla odmiany autor próbuje wzbudzić obrzydzenie, zniechęcić do konsumpcyjnej maniery przeobrażającej się Europy - tej namaszczonej postkomunistycznym nienajedzeniem.
"Taksim", to taka książka drogi, to opowieść o handlarzach podróżujących za chlebem po targowiskach prowincjonalnej Europy, do miejsc gdzie nie dociera jeszcze "wielki świat" i byle tandeta może się sprzedać niczym świeże bułeczki. Mieszkają tam ludzie tak pozbawieni celu, że szukają sposobów zagospodarowania pustki, wypełnienia swojego życia paletą barw i nie ma znaczenia że te barwy, to ułuda, tandeta. Kupują ciuchy w hurtowych ilościach, kupują czy ich potrzebują czy też nie, kupują bo inni kupują, kupują bo nawet jak nie potrzebują to przecież te "złote nitki" tak ładnie się prezentują. Czym więcej mają par butów, czym więcej torebek, bluzek czy skórzanych kurtek, tym bardziej wzrasta ich samoocena i status społeczny.
Bohaterom "Taksim" Stasiuka nie chodzi tak naprawdę o pieniądze i to jest właśnie największym paradoksem. Po co w takim razie zajmować się handlem, ryzykować więzienie przy procederze przemytu ludzi jeśli nie po to by łatwo się wzbogacić. Myślę że chodzi tu o te same pobudki, które towarzyszą ich klientom, to jest o wypełnienie bezsensownej pustki w życiu i zabicie nudy. Doskonale bowiem sprawdza się tutaj podróżowanie od jednego miejsca do drugiego i wypełnianie czasu na przyglądaniu się absurdalnym sytuacjom, gdzie świnie atakują ludzi, a bójki wybuchają z błahego powodu. Nic tak nie zabija czasu jak bezsensowne rozmowy o pierdołach, jak alkohol lejący się strumieniami, czy uciekające kilometry "za kółkiem" i zmieniający się krajobraz. Co z tego, że ten krajobraz i Ci ludzie są dziwnie znajome w każdej kolejnej miejscowości, każdym targowisku.
Podsumowując, wszystko to co opisałem powyżej, cały ten klimat który powoduje znużenie, to towarzyszące odczucie bezsensu , czasem zniecierpliwienia, a nawet irytacji mają swój sens. Trudno bowiem nie czuć wewnętrznej niezgody na taką wegetację, na życie pozbawione ducha, skupione na podstawowych potrzebach jak również na tych potrzebach wykreowanych. Osobiście strasznie złości mnie taki stosunek do życia gdzie nie ma miejsca na rozwój, bo co jak co ale wtedy dochodzi do swego rodzaju zaprzeczenia człowieczeństwa. Obserwujemy takie krajobrazy na codzień, widzimy je obok nas, mijamy takich ludzi na swoich osiedlach, spotykamy ich w supermarketach, domach handlowych, galeriach, dyskontach, a już najlepiej obrazuje to o czym w "Taksim" pisze Stasiuk - słynna bitwa o karpia w jednej ze znanych sieci która stała się hitem YouTube. Wiem, że wielu się z tego śmiało, ja czułem zażenowanie, tak jak czuje je kiedy obserwuje znajomych których główną rozrywką jest weekendowy wypad na zakupy. No to tyle jeśli chodzi o moją, niekoniecznie trafioną interpretację "Taksim".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz