Uwielbiam od czasu do czasu oddać się wyobraźni i wyruszyć w taki baśniowy wręcz świat jaki namalowała w swojej powieści nieznana mi dotąd Elif Şafak. Po to przecież przede wszystkim człowiek sięga chyba po książki, żeby odnaleźć tam magię mogącą stanowić alternatywę dla problemów dnia codziennego. "Uczeń architekta" sprawia, że kiedy już wraz z głównym bohaterem uciekniemy na dwór sułtana, to nie będziemy już mieli ochoty wracać do realnego świata. Dodatkowego smaku całej historii dodaje fakt, iż w powieści tureckiej autorki fikcja literacka została umiejętnie połączona z rzeczywistymi realiami tamtej epoki i wydarzeniami na tureckim dworze. Świetnie się to czyta.
Akcja "Ucznia architekta" toczy się w szesnastym wieku, kiedy to na dwór Sulejmana Wspaniałego w Stambule trafia młody chłopak o imieniu Dżahan. Podaję się on za opiekuna słonia, który został podarowany wspomnianemu władcy, a prawda jest inna - chłopak ucieka bowiem przed nieludzkim ojczymem i losem, który nie jest w stanie przynieść mu nic poza upokorzeniem i niedolą. Tym bardziej trudno mu się dziwić, że decyduje się on wyruszyć w nieznane i póki ma marzenia i nie zostały mu one jeszcze odebrane, kierowany ciekawością świata zapragnie on czegoś więcej od życia. Czy mu sie to uda? Z pewnością życie na dworze Sulejmana postawi go przed niejednym dylematem, a od dokonanych wyborów będzie zależało, czy czekają go rzeczy wielkie, czy też utonie on w odmętach historii jako jeden z wielu mu podobnych. Z pewnością wielką szansą dla niego stanie się spotkanie i szansa pracy pod okiem tytułowego architekta, który tworzy legendarne budowle dla władców imperium osmańskiego rezydujących w Stambule. Imperium to stanowiło wielką potęgę w tamtejszych czasach. Architekt Sinan, bo o nim mowa, dobiera sobie uczniów według specyficznego klucza i jeśli zdecydujemy się na podążanie za opowieścią snutą przez Elif Şafak to wraz z Dżahanem w pewnym momencie otrzymamy odpowiedź na frapujące pytanie - dlaczego właśnie ten chłopak, a nie ktoś inny został przez niego wybrany. Mogę tylko zdradzić, że wybór nie był w żadnym wypadku przypadkowy, a o samym Sinanie świadczy to bardzo korzystnie jako o człowieku. W drodze po tą i inne odpowiedzi, które będziemy sobie w trakcie lektury zadawać, autorka poprowadzi nas pośród zabytków i scenerii szesnastowiecznego Stambułu, a jak się okaże nie tylko Stambułu - bo zahaczymy nawet o Rzym, który jako jedyny chyba mógł stawać w architektoniczne szranki z imperium Sulejmana. Będziemy podziwiać rodzące się do życia wielkie budowle, które potem na wieki zapisały się w dziedzictwie architektury światowej. Celowo używam tutaj terminu " rodzić się do życia", bo budowle powstające pod okiem Sinana i jego świtu zostały obdarzone duszą i stały się niemymi świadkami historii i zachwytu im współczesnych jak i wielu pokoleń, które nastąpiły później.
Akcja "Ucznia architekta" toczy się w szesnastym wieku, kiedy to na dwór Sulejmana Wspaniałego w Stambule trafia młody chłopak o imieniu Dżahan. Podaję się on za opiekuna słonia, który został podarowany wspomnianemu władcy, a prawda jest inna - chłopak ucieka bowiem przed nieludzkim ojczymem i losem, który nie jest w stanie przynieść mu nic poza upokorzeniem i niedolą. Tym bardziej trudno mu się dziwić, że decyduje się on wyruszyć w nieznane i póki ma marzenia i nie zostały mu one jeszcze odebrane, kierowany ciekawością świata zapragnie on czegoś więcej od życia. Czy mu sie to uda? Z pewnością życie na dworze Sulejmana postawi go przed niejednym dylematem, a od dokonanych wyborów będzie zależało, czy czekają go rzeczy wielkie, czy też utonie on w odmętach historii jako jeden z wielu mu podobnych. Z pewnością wielką szansą dla niego stanie się spotkanie i szansa pracy pod okiem tytułowego architekta, który tworzy legendarne budowle dla władców imperium osmańskiego rezydujących w Stambule. Imperium to stanowiło wielką potęgę w tamtejszych czasach. Architekt Sinan, bo o nim mowa, dobiera sobie uczniów według specyficznego klucza i jeśli zdecydujemy się na podążanie za opowieścią snutą przez Elif Şafak to wraz z Dżahanem w pewnym momencie otrzymamy odpowiedź na frapujące pytanie - dlaczego właśnie ten chłopak, a nie ktoś inny został przez niego wybrany. Mogę tylko zdradzić, że wybór nie był w żadnym wypadku przypadkowy, a o samym Sinanie świadczy to bardzo korzystnie jako o człowieku. W drodze po tą i inne odpowiedzi, które będziemy sobie w trakcie lektury zadawać, autorka poprowadzi nas pośród zabytków i scenerii szesnastowiecznego Stambułu, a jak się okaże nie tylko Stambułu - bo zahaczymy nawet o Rzym, który jako jedyny chyba mógł stawać w architektoniczne szranki z imperium Sulejmana. Będziemy podziwiać rodzące się do życia wielkie budowle, które potem na wieki zapisały się w dziedzictwie architektury światowej. Celowo używam tutaj terminu " rodzić się do życia", bo budowle powstające pod okiem Sinana i jego świtu zostały obdarzone duszą i stały się niemymi świadkami historii i zachwytu im współczesnych jak i wielu pokoleń, które nastąpiły później.
Nie oglądałem serialu " Wspaniałe Stulecie", który wielokrotnie pojawia się w kontekście "Ucznia architekta" i nie mam takiego zamiaru szczerze mówiąc, gdyż nie wierzę, że coś mogło by mnie w równym stopniu porwać, kiedy moja wyobraźnia była tak skutecznie karmiona przez bajecznie tworzącą historyczną atmosferę pisarkę jaką okazała się właśnie Elif Şafak. Nie przedstawia nam ona bowiem suchych faktów historycznych, ale opowiada o historii Turcji i szeroko pojętej kultury islamu w sposób, który zachwyca niczym słynne "Opowieści z tysiąca i jednej nocy". Swoją baśń autorka wypełnia wielkimi namiętnościami, licznymi intrygami, zbrodnią i zemstą. Przede wszystkim jednak opowiada o relacji tak silnej, że ta jest w stanie zmienić nie tylko pojedynczego człowieka, ale przy pomocy zrodzonej w nim pasji - również i oblicze całego świata. Autorka dokonuje zabiegu ciekawego i znakomicie się sprawdzającego, gdyż nie robi rozróżnienia pomiędzy relacją człowieka ze zwierzęciem ( w tym przypadku szlachetnym słoniem ) a jego relacjami z drugim człowiekiem. Można odnieść wrażenie , że pomiędzy nimi został postawiony znak równości i eksperyment ten, wprowadzając jednocześnie sporą dawkę tajemnicy i magii, pokazuje jak wielka jest siła uczuć, które - w odróżnieniu od rozumu - nie kierują się kalkulacją. W tym bowiem przypominamy naszych braci mniejszych ( choć w przypadku słonia określenie to musi brzmieć dziwnie ) i czasem aż sie prosi aby od nich się uczyć na temat przywiązania, przyjaźni i wierności, a ponadto lojalności. To właśnie zwykły słoń, który trafia pod opiekę chłopca, udzieli mu nauki na temat tych wartości i pozwoli mu podjąć wysiłek dotyczący przemiany z rabusia i oszusta na rzecz szlachetnego artysty i lojalnego ucznia architekta. Czy ta przemiana dojdzie do skutku? Tego już nie zdradzę :)
Jest oczywiście w " Uczniu architekta" również miejsce na miłość. Jak to zwykle bywa w przypadku takich epickich opowieści , także i ona nie może być łatwa i przyjemna. W przypadku Dżahana jego wybranką okaże się córka władcy - tajemnicza księżniczka Mihrimah. Można więc śmiało spodziewać się, że jest to miłość z gatunku tych niemożliwych, niespełnionych, a równocześnie romantycznych i karmiących utwory wielkich poetów. Różnice klasowe w przypadku siły miłości zdają się nie stanowić przeszkody, ale czy jej moc będzie w przypadku tej pary wystarczająca? Czy miłość okaże się odwzajemniona? A może pasja, chęć tworzenia legendarnych meczetów, akweduktów i traktów będzie wyborem dużo bardziej nęcącym od miłości. Miłość ta byłaby bowiem wyrokiem skazującym na wygnanie i w rezultacie pewnie spowodowałaby niechybną śmierć dla zuchwałego pracownika menażerii, który ośmielił się podnieść wzrok na księżniczkę?
Podsumowując, przyznam się iż pisałem tą recenzję na całkowitym spontonie i nie czytałem jej na koniec. Nie sprawdzałem pod kątem stylistyki i powtórzeń, gdyż zależało mi na oddaniu naturalnych emocji i wrażeń, które towarzyszyły mi przy lekturze " Ucznia architekta". Mam nadzieję, że nie będzie tu zbytniego chaosu i Was porwie ta piękna historia o uniwersalnych wartościach. Dla mnie jest to opowieść o potencjale tkwiącym w marzeniach... no i o sile pięknych baśni dla których osobiście najczęściej sięgam po książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz