środa, 8 czerwca 2016

Jak zobaczyć świat - Nicholas Mirzoeff






"Gdy już nauczymy się widzieć świat, wykonamy dopiero jeden z kroków do celu. Celem jest zmiana świata."



Uwielbiam ten stan kiedy zajawiam się na coś co do tej pory było dla mnie dziedziną kompletnie nie znaną. To naprawdę rewelacyjne uczucie kiedy poznajesz pewne aspekty otaczającej rzeczywistości jakby na nowo, z nieznanej dotąd perspektywy. Jeszcze parę dni temu nie wiedziałem nawet, że istnieje takie pojęcie jak "kultura wizualna' , a tym bardziej jest dla mnie zaskoczeniem iż jest ona przedmiotem tak licznych badań i rozmaitych analiz jej wpływu na współczesnego człowieka.  w swojej książce utożsamia tzw. 'kulturę wizualną" z tym wszystkim co determinuje to jak widzimy świat który nas otacza, zarówno naturę jak i wytwory człowieka. Nie jest bowiem tak bardzo ważne co widzimy, ale jaką wagę przypisujemy tym obrazom jak również dlaczego akurat w taki a nie inny sposób interpretujemy to co wychwytuje nasze oko. Dlatego też mówimy o swoistej kulturze, bo nasz sposób widzenia jest w znacznym stopniu zależny od przetwarzania, a nie rzeczywistego wyglądu obiektu. Tak przynajmniej ja interpretuje to pojęcie, jednak muszę zaznaczyć że właśnie ta książka jest tak naprawdę pierwszym opracowaniem które dostarczyło mi usystematyzowanej wiedzy na ten temat i mogę się mylić w swojej interpretacji. 

"Jak zobaczyć świat" Nicholas Mirzoeffa to książka, którą wiedziałem że muszę przeczytać, bo bardzo mnie zaintrygowała na skutek entuzjastycznej wręcz recenzji którą znajdziecie na Cocteau & Co., a którą to recenzję jak i całego bloga serdecznie polecam. Jednocześnie przyznam się szczerze, że mocno się obawiałem na ile sobie z przyswojeniem jej poradzę z uwagi na fakt, iż jest to tematyka wydawałoby się zupełnie mi obca. Jak się okazało w trakcie lektury , tematyka jest mi jak najbardziej znajoma, jak zresztą większości myślących i analizujących procesy społeczne ludzi tyle że nie znalem jak dotąd fachowego nazewnictwa tychże właśnie procesów. Poza tym "Jak zobaczyć świat"  jest tytułem bardzo przewrotnym ponieważ nie chodzi tu tak naprawdę tylko o obraz ( choć ten jak się można było spodziewać zajmuje istotne miejsce w tej książce) ale o całościowe spojrzenie na świat i tworzący go system połączeń. Mirzoeff bardzo przypadł mi do gustu,  gdyż widać iż jest to postać mocno zaangażowana i skoncentrowana na niesieniu swego rodzaju posłania,  które najprościej można zawrzeć w cytacie od którego zacząłem tą recenzję. Zwraca on naszą uwagę na fakt,  iż tradycyjne formy postrzegania otaczającego świata muszą ulec diametralnej zmianie i dostosować się do ciągle zwiększającego się tempa przemian społecznych. Przemiany te spowodowały iż nie możemy sobie już pozwolić na delektowanie się obrazem w spokoju,  gdyż jesteśmy bombardowani milionami obrazów w bardzo krótkich odstępach czasu. Musimy się uczyć ten obraz przetwarzać w lepszy sposób,  pobudzać naszą wyobraźnię celem lepszego wnioskowania i co za tym idzie reagować. Obserwacja musi być mocno uczestnicząca. Patrzenie musi być procesem globalnym,  bo czy chcemy czy nie globalizacja się dokonała i mimo że mogą się nam nie podobać jej efekty dla niektórych grup społecznych to tak naprawdę już pewnych rzeczy nie cofniemy. Możemy się natomiast zatrzymać,  bo w przeciwnym razie jesteśmy na najlepszej drodze do samozagłady. A wszystko poprzez kulturową ślepotę

Nicholas Mirzoeff podzielił swoją książkę na rozdziały, a każdy z nich poświęcił innemu wymiarowi kultury wizualnej,  natomiast na sam koniec widzimy,  że a tak naprawdę każda z tych pozoru różnych części jest częścią całości. To jak widzimy siebie jest wynikiem różnych czynników zewnętrznych,  takich jak trendy kulturowe, wkodowane nam na drodze technik manipulacyjnych przekazy że strony mediów, machin reklamowych. To co widzimy jest mocno kreowane w każdej niemal sekundzie przez nas samych. Obraz wykorzystywany jest do podboju natury,  do wojny,  do wywierania wpływu na innych ludzi,  do zyskiwania kontroli, a wreszcie - tak jak nigdy jeszcze dotąd - obraz zastępuje i wręcz wypiera inne formy komunikacji zyskując na znaczeniu w sposób momentami przerażający. W trakcie lektury uświadomiłem sobie,  że nawet pisząc ten tekst przekażę go dalej za pomocą zdjęcia na instagramie czy opatrzę go zdjęciem w poście na Facebooku,  które to zdjęcie bardziej oddziaływuje na odbiorcę niż widniejący obok niego fragment tekstu. Fascynujące jest to jak mocno zyskał na znaczeniu obraz w nowoczesnym społeczeństwie w dobie internetu. 

Dla mnie osobiście najbardziej znaczące i dające do myślenia były te fragmenty kiedy autor na koniec swej książki skupia się na znaczeniu tzw. wizualnego aktywizmu czyli szeroko rozumianych interakcji jednostki z innymi przy pomocy mediów społecznościowych. Aktywizacja taka służy organizowaniu się mieszkańców miast globalnych w grupy mające na celu wywarcie wpływu na elity rządzące. Tym samym za pomocą mediów społecznościowych bazujących w tym przypadku na obrazie w postaci tzw. "memów"  czy rozmaitych form dokumentalizowania rzeczywistości w postaci choćby filmów na YouTube odosobnione i wyrzucone poza nawias jednostki łączą się i dokonują przemian. Za przykład służy tutaj "arabska wiosna",  "protesty na Ukrainie",  czy sprzeciw wobec nieuzasadnionego użycia siły przez policję. Jednym słowem nastawiłem się głównie na książkę o obrazie,  a dostałem opracowanie rzucające nowe światło na procesy rządzące współczesnym społeczeństwem, przyczyny gwałtu człowieka na naturze,  wymierania gatunków,  mechanizmów władzy. Tyle tematów w tak krótkiej w sumie książce,  a do tego opowiedziane w sposób bardzo interesujący. Jednym słowem książka "Jak zobaczyć świat" podobnie jak jeszcze niedawno przeze mnie entuzjastycznie odebrany "Głód" Martina Caparrósa spełnia jedną podstawową funkcję - zwiększa świadomość tego co dzieje się wokół nas. Kto chce żyć w błogiej nieświadomości niech nie czyta. Kto nie lubi żyć w błogiej nieświadomości,  a przecież człowiek jest przecież istotą świadomą niech koniecznie przeczyta obie pozycje!

p.s. celowo nie zamieściłem tu żadnego zdjęcia oprócz okładki, ale o tym w swoim czasie :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz