Jeżeli szukacie rasowego kryminału, który od początku do końca trzyma w napięciu i powoduje, że trudno jest się oderwać od intrygi serwowanej nam przez autora to możecie w tym momencie zakończyć już poszukiwania. Wszystko to znajdziecie w książce "Morderstwo jako dzieło sztuki" Davida Morella. Jest to połączenie niekonwencjonalności i klasy na miarę Sherlocka Holmesa z brutalnością i okrucieństwem charakterystycznym dla Harry'ego Hole. Spodziewałem się, że to może być dobra książka, ale że aż tak bardzo, to szczerze mówiąc nigdy bym nie przypuszczał.
Intryga w tej książce sięga XIX-ego wieku i toczy się w wiktoriańskim Londynie. Dochodzi tu do makabrycznej zbrodni, a właściwie mówiąc tajemniczy morderca dopuszcza się krwawej rzezi, której ofiarami pada przypadkowa rodzina. Zbrodnia jest o tyle bardziej przerażająca, że jedną z ofiar jest kilkomiesięczne niemowlę. Wygląd miejsca zbrodni sugeruje, że wszystko zostało dokładnie zaplanowane i ma stanowić swego rodzaju inscenizację, której celem jest zasianie jak największego przerażenia wśród obserwatorów. Kiedy detektyw Ryan - walczący o akceptację w środowisku służb śledczych Irlandczyk skrywający pod nakryciem głowy charakterystyczną rudą fryzurę i pomagający mu konstabl Becker trafiają na ślad łączący tą sprawę ze zbrodnią z przed lat, nawet nie spodziewają się, że ktoś skutecznie nimi manipuluje podsyłając im mylne tropy. Chwytają się przynęty, mimo tego że trop wydaje się aż nadto oczywisty i w związku z tym podejrzany i tym samym trafiają na ślad kontrowersyjnego pisarza i opiunisty - Thomasa De Quincey. Opisał on w swoim dziele wspomnianą zbrodnię z przed kilkudziesięciu lat, a ktoś usilnie stara się między innymi korzystając z tego faktu rzucić podejrzenie na jego osobę. Czy plan tajemniczego "wirtuoza zbrodni" siejącego postrach w Londynie się powiedzie? A może wywołany do odpowiedzi Thomas De Quincey nie tylko obroni swe dobre imię, ale przyczyni się do rozwiązania sprawy i odnalezienia mordercy?
Czas płynie nieubłaganie, a intryga zatacza szerokie kręgi, sięgając wysoko postawionych postaci administracji państwowej. Podejrzenia mnożą się jedno po drugim i nawet w miarę szybko poznane personalia złoczyńcy nie psują nam zabawy i sprawa nadal nastręcza wiele pytań wymagających odpowiedzi. Pikanterii dodaje fakt, iż do nieoficjalnej grupy śledczej dołącza interesująca młoda kobieta, której niekonwencjonalne zachowanie nieraz dodaje ikry całej historii. "Morderstwo jako dzieło sztuki" to książka która opowiada o mordercy, którego czyny były w stanie przyćmić samego Kubę Rozpruwacza, a jego czyny budziły nawet może większy strach wśród mieszkańców Londynu, bo nie skupił się on na jednej grupie potencjalnych ofiar. Podczas, gdy grasujący później w Anglii Kuba Rozpruwacz atakował prostytutki to nasz wirtuoz był mocno demokratyczny przy doborze swoich przyszłych obiektów zbrodni, a przez to trudniejszy jeszcze do złapania, bo bardziej nieprzewidywalny.
Bardzo mocno polecam tą książkę Davida Morella bo to kawał świetnej literatury, a mamy tu okazję podziwiać, oprócz umiejętności dedukcji także okoliczności rodzenia się profesjonalnych zespołów śledczych do spraw brutalnych i seryjnych morderców. Wprawdzie u Morella wiadomości historyczne przenikają się z fikcją i nie wiadomo na ile odzwierciedla on rzeczywisty stan służb policyjnych z wiktoriańskiej Anglii, a na ile puszcza wodze fantazjii, ale tak czy owak uruchamia wyobraźnię i udaje mu się zainteresować czytelnika, do granic wytrzymałości trzymając go w napięciu. Sposób rozumowania De Quinceya i widzenie przez niego motywów postępowania sprawcy przypomina pracę współczesnych proliferów, z tą różnicą, że Ci mają zdecydowanie lepsze narzędzia do wykrywania sprawców niż on dysponował w XIX - ym wieku. Tym bardziej książka robi wrażenie! Polecam w ciemno, a ja jeszcze pewnie wrócę do Morella aby śledzić dalsze losy Thomasa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz