Zupełnie czegoś innego spodziewałem się po tej książce. Oczekiwałem zwykłej, trochę dziwacznej widowiskowej bajki, a tymczasem okazało się że ta książka to piękny hołd dla wyobraźni. Od czau lektury Harry Pottera nie czytałem tak dobrej książki, która porusza tematy świata dorosłych przy użyciu baśni, czyli formy kojarzonej jednak głównie ze światem dzieci.
Bardzo się ucieszyłem na koniec przygody z tą książką, że finał "Osobliwego domu Pani Peregrine " nie jest jednoznaczny z końcem przygody z uniwersum wykreowanym przez Ransoma Riggsa, bo to pierwsza część trylogii! Aż mnie wprost ciekawość zżera, czy moje przeczucia odnośnie Pani Peregrine i osobliwych dzieciaków go zamieszkujących okażą się trafione. Niestety nie mogę się nimi podzielić z wami gdyż wtedy zdradził bym zbyt wiele odnośnie treści i popsuł zabawę tym którzy zdecydują się jednak przeczytać tą książkę. Ci którzy są zbyt leniwi by ją przeczytać, bądź też mają zbytnio zapełnione biblioteczki i cierpią na brak czasu, być może zobaczą chociaż świeżą ekranizacja pod tym samym tytułem. Moim zdaniem zarówno książka jak i film w reżyserii geniusza Tima Burtona zasługują na poznanie. Ja zrobiłem jedno i drugie i nie żałuję. Swoją drogą pełen fantazji świat wykreowany przez Riggsa jest jakby stworzony idealnie dla Burtona, który lubuje się w takich klimatach i miał okazję poszaleć przy tworzeniu tego filmu.
Nie zdradzając treści, nie wchodząc w szczegóły postaram się napisać o czym jest ta książka . Jest to mianowicie opowieść o tolerancji, sile przyjaźni i przeznaczeniu. Jest pięknym studium na temat istoty i ważności relacji rodzinnych , a przede wszystkim relacji syn-ojciec. Dostajemy tutaj też szkołę dotyczącą tego czym powinniśmy się kierować przy dokonywaniu istotnych, życiowych wyborów, tych najtrudniejszych które zaważą na naszym przyszłym życiu. "Osobliwy dom Pani Peregrine " jest również czymś na kształt pięknej alegorii o źródłach dobra i zła , o odwiecznym przenikaniu się wiedzy z wiarą, rozumu i uczuć i o tym co się dzieje kiedy te siły wchodzą co jakiś czas w fazę konfliktu zamiast pięknie koegzystować. Wreszcie na koniec jest to też opowieść o tym, jak wielką tragedią jest wojna. Ransom Riggs stworzył coś na kształt traktatu pacyfistycznego. Zobaczymy jak potoczy się ta historia w kolejnych tomach. Z pewnością po nie sięgnę bo uwielbiam takie baśnie, które napawają nadzieją i optymizmem przy całym tym zamieszaniu i pomieszaniu wartości we współczesnym świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz