Pamiętam, że kiedyś miałem okazję czytać " Festung Breslau" Marka Krajewskiego i powieść ta przypadła mi bardzo do gustu, bo była to książka inna niż wszystko co do tej pory miałem okazję poznać jeśli chodzi o kryminały. Polecono mi tą książkę jako tą, która pokaże mi iż warto czytać polskich autorów tego gatunku i jak się okazało spełniła swoje zadanie. Nie bardzo wiem jak się to stało, że nie sięgnąłem po kolejne części cyklu, zwłaszcza że Eberhard Mock naprawdę mnie zaciekawił swoją osobą i Wrocławiem z przed niemal wieku. W każdym razie kiedy na woblink zobaczyłem zapowiedź nowej powieści Krajewskiego z tym charakternym detektywem, to uznałem to za dobry omen i okazję do odnowienia znajomości. W tym miejscu pragnę zwrócić uwagę na cieszący mnie trend jeśli chodzi o platformę książek elektronicznych, które coraz częściej są doceniane w postaci przedpremierowych wydań w stosunku do wydań papierowych. Tak właśnie postąpił wydawca z "Mockiem", który jako e-book ukazał się tydzień przed premierą książki drukowanej. Brawo! Jestem osobiście fanem czytników i cieszę się, że coraz częściej docenia się e-booki i przestaje traktować po macoszemu.
"Mock" jest doskonałą okazją jeśli ktoś ma w planach przygodę z tą serią, bo mimo że jest to szósty już tom serii, to Marek Krajewski wraca tutaj do początków kariery Eberharda Mocka jako detektywa. Akcja toczy się we Wrocławiu w roku 1913, a nasz bohater stawia pierwsze kroki w organach ścigania i robi wszystko, żeby nie skończyć swej kariery zawodowej w wydziale obyczajowym, a stać się znaną postacią w wydziale kryminalnym. To bardzo miło ze strony Marka Krajewskiego, że daje czytelnikowi okazję obcowania z takim wydaniem swojego podopiecznego, gdyż Mock jako żółtodziób to postać budząca ogromne pokłady sympatii w swoim zagubieniu i naiwności, a jednocześnie zdradzanymi już wtedy talentami śledczymi. Zanim jednak będziemy mieli okazję towarzyszyć Eberhardowi w jego śledztwie, to przekonamy się jak uda mu się wybrnąć z trudnej dla niego sytuacji, kiedy to jego przyszłą kariera już u swego zarania zostanie zagrożona, a on sam będzie zawdzięczał wyjście z tej arcytrudnej opresji tylko na skutek szczęśliwego zbiegu okoliczności. Tylko czy to jedynie łut szczęścia, czy może ktoś wpływowy ma wobec niego większe plany? W tym momencie moje usta muszą zamilknąć, a palce powstrzymać taniec po klawiaturze z uwagi na ogromną pokusę zdradzenia wam zbyt wiele jeśli chodzi o kształt intrygi, a to zakrawa niemal na zbrodnię. Tak więc "Sza!"
Najnowsza powieść Marka Krajewskiego pokazuje, że jest on nadal w szczytowej formie, a jego seria zachowała swój niepowtarzalny klimat, który pamiętam z pierwszej przygody z tym autorem. Bardzo mi się podobało i mam mocne postanowienie nadrobienia zaległości jeśli chodzi o Eberharda Mocka i jego Breslau. Jeśli ktoś zna tą serię to myślę, że nie trzeba go specjalnie zachęcać do lektury i gwarantuje, iż zdecydowanie się nie zawiedzie, a kto nie zna jeszcze tej sagi to zachęcam bardzo mocno do skosztowania, gdyż to zacna potrawa. Dlaczego warto sięgnąć po "Mocka" ? Choćby ze względu na możliwość niezapomnianej wycieczki po przedwojennym Wrocławiu, gdzie mamy do czynienia z tyglem kulturowym i narastającymi nastrojami pangermańskimi i antysemickimi. Znajdziemy też w tej powieści spisek masoński rodem z najlepszych dzieł Dana Browna, a może nawet Krajewski potrafi lepiej budować aurę tajemniczości ? Nie zabraknie też klimatu rodem z kryminałów noir i cierpkiego, czarnego, a czasem gorzkiego poczucia humoru, a wszystko to w oparach dymu papierosowego, napojów wyskokowych, podejrzanych spelun i burdeli, gdzie trudno odróżnić stróża prawa od zwykłego rzezimieszka. Żeby jeszcze bardziej zachęcić was do lektury tej książki, zaznaczę że nie znalazłem jeszcze u żadnego innego autora tak specyficznego i rozpoznawalnego stylu, a dbałość o szczegóły i realia epoki u Marka Krajewskiego sprawia, że wraz z Eberhardem Mockiem dokonujemy skoku w czasie i naprawdę zapominamy, że od tego czasu minęło już ponad sto lat. Prawdziwe "Back to the future" :) Serdecznie polecam! Naprawdę warto!
P.s. Zapomniałem o najważniejszym bohaterze i jednej z istotniejszych rekomendacji odnośnie "Mocka". Jest nią Hala Stulecia, a wspominam o niej tutaj gdyż nie pamiętam żeby ktoś w taki sposób zaintrygował mnie w ostatnim czasie historią zabytku , jak zrobił to Marek Krajewski czyniąc wspomniany budynek centrum wydarzeń i głównym aktorem intrygi kryminalnej. No to już naprawdę koniec :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz