Jedynym powodem uczucia niedosytu jakie następuje u mnie po lekturze Harry Pottera jest zawsze fakt, że to już niestety koniec i zawsze wydaje mi się że było zdecydowanie za krótko i za mało. Tak już mam jeśli chodzi o książki, że nie bardzo wychodzi mi krytyka i dlatego marny byłby że mnie recenzent. Bardziej więc piszę sobie osobiste opinie i ta o książce "Harry Potter i przeklęte dziecko " będzie jak najbardziej pozytywna. To poraz kolejny jest opowieść o tym co najważniejsze czyli właśnie o przyjaźni. Duch ten unosił się w każdym z dotychczasowych tomów i mimo, że Harry Potter ma już prawie czterdziestkę na karku, to nadal pozostał wierny swoim wartościom. Wciąż najważniejsi są dla niego przyjaciele. No dobra, może na pierwszym miejscu jest rodzina, ale że przyjaciele też się do niej zaliczają w tym wypadku, więc w sumie wychodzi na to samo. Wiek bowiem w tym przypadku nie ma znaczenia. Nawet dorosły mężczyzna, a do tego szanowany bądź co bądź pracownik ministerstwa, może pozostać w głębi duszy tym samym małym chłopcem. Może dlatego tak mi się podoba nowa książka J. K. Rowling, bo sam myślę o sobie jako o takim dużym dzieciaki, który nie ma zamiaru się czaić z tym, że czyta Harrego Pottera i nadal zachował w sercu te same ideały co w okresie młodzieńczym. W związku z tym, mimo że pewnie można się doczepić do innej estetyki, czy na ten przykład do samej formy, to koniec końców liczy się przesłanie, a to zostało zachowane i to właśnie jest piękne że pewne rzeczy się nie zmieniają. Mi osobiście sprawia ogromną satysfakcję, że jak sięgam po "Przeklęte dziecko" to wciąż są tam ci sami, znani jak łyse konie: Harry, Hermiona, Ron, Ginny a do tego jeszcze nawet Draco zyskuje ludzką twarz. No i nie zapominajmy o dzieciach, które mimo że dokonują swoich własnych wyborów to jednak są nieodłącznymi cząstkami swoich słynnych rodziców.
W najnowszej odsłonie tytułowy bohater pozostaje trochę w cieniu, podobnie jak cała znana nam z poprzednich części brygada, a na pierwszy plan wysuwają się ich młodzi następcy, czyli Albius -syn Harrego i Scorpius -syn Draco. Wielkie słowa uznania dla autorki, że zdecydowała się na takie rozwiązanie, gdyż to właśnie ta symbolika pojednania zwaśnionych stron poprzez siłę przyjaźni tchnęła nowego ducha w tą historię. Współpraca dwójki przyjaciół w walce z czającym ale złem budzi poraz kolejny nadzieję na to, że to dobro ma w sobie jednak więcej energii i to ono na końcu przetrwa nawet najgorszą niegodziwość. Mało tego, ten duet ma w sobie moc i wzbudza niemniej są sympatię niż swego czasu duet Potter Wesley. Tym sprytnym wybiegiem autorce poraz kolejny udało się obronić swoją historię o magii Hogwarthu. Ponadto z rozbawieniem czytałem fragmenty, kiedy Harry, czy Ron wchodzą w skórę dorosłych-rodziców i zmagają się z problemami autorstwa swoich pociech, a które wydają się wręcz kalką tego co sami fundowali swgo czasu swoim opiekunom. Oj tak - poczucie humoru J.K.Rowling jest na najwyższym poziomie, a swoim wyczuciem w tej kwestii oraz szelmowsko puszczanym okiem do czytelnika snuje ona w dawnym stylu tą piękną baśń o miłości, honorze i braterstwie. Baśń, w której ja osobiście bardzo chętnie zatracę się jeszcze nieraz, bo dla pewności zaznaczę to jeszcze raz - jeśli chodzi o " Harry Potter i przeklęte dziecko" JESTEM JAK NAJBARDZIEJ NA TAK ! Jakże ja zazdroszczę wszystkim tym, którzy mają jeszcze przed sobą ten tom :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz