Genialna książka, kolejna z serii tych do których zbierałem się od dawna i zabrać się za nią jakoś nie mogłem, choć muszę przyznać że właściwie nie wiem dlaczego tyle to trwało, bo odkąd pamiętam miałem ją w swoich czytelniczych planach. Okazja nadarzyła się ku temu w końcu idealna, gdyż nie mogłem chyba sięgnąć po bardziej tematyczną lekturę w ramach Tygodnia Książek Zakazanych, który miał miejsce w ubiegłym tygodniu.
Mówi się o tej książce, że jest to dystopia. Może spotka mnie z tego powodu lament i niektórzy będą pukać się w czoło żem jest kretyn i nawiedzony i takie tam, ale po mojemu jest to całkiem realna wizja naszego społeczeństwa za kilkanaście lat jeżeli ludzie się nie opamiętają. Oczywiście, że wolałbym żeby moje wizje okazały się kretyńskie i niech mnie nawet zamkną w szpitalu dla obłąkanych ( no dobra, tu już naprawdę trochę odleciałem:D ), ale naprawdę trudno nie zaobserwować zataczania się koła historii i szaleńczego wręcz nakręcania się nastrojów o charakterze totalitarnym. Dotyczy to ogromnej części społeczeństwa międzynarodowego. Świat skręca niepokojąco w prawo, rysują się coraz mocniej tendencje do izolacji, a to w połączeniu z podsycaniem przez populistyczne rządy ( tak jak ten nasz) wiąże się z oddaniem w ręce decydentów zbytnich przywilejów pozwalającym im na kontrolę obywatela. Gdybym czytał "Rok 1984" jeszcze te parę lat temu to towarzyszyły by mi zupełnie inne emocje niż obecnie. Zastraszające jest to do jakiego absurdu można dojść w ciągu zaledwie kilka lat i jak łatwo zatracić normalność w tak krótkim czasie. Polecam więc lekturę książki Orwella ku przestrodze.
O czym jest "Rok 1984" ? Jest to historia człowieka, który pewnego dnia uświadamia sobie, że jest obiektem manipulacji i rodzi się w nim powoli gniew i pragnienie buntu przeciw opresyjnemu państwu. Coś wam się kojarzy? Ja mam mocne skojarzenia w tej kwestii. Winston Smith ma około 45 lat i jest człowiekiem zmęczonym życiem i dopóki nie kusi się o refleksje nad własnym życiem i ogarnia życie z dnia na dzień to wydaje się że wszystko jest w porządku. Cały "problem" pojawia się wtedy kiedy zaczyna myśleć samodzielnie. W momencie kiedy łączy fakty, wyciąga powoli wnioski, odkrywa to co do tej pory wypierał ze swojej świadomości i czemu dotąd usilnie starał się zaprzeczać. Na tym właśnie polega idea systemu totalitarnego, że rządzący robią wszystko by nie pozwolić myśleć swoim obywatelom. Na rękę jest im, żeby nie było suwerennych, korzystających z własnych zasobów i intelektu jednostek, a w zamian za to "Wielki brat" ( tudzież Prezes, sekretarz, Wielki Wódz ) preferuje masy łatwe do kontrolowania. Znowu znajome klimaty? Myślę, że właśnie ci ogarnięci łapią kontekst.
Wracając do Winstona Smitha, kiedy odseparowuje się od mas, kiedy zaczyna zauważać własną odrębność i odmienność, to z początku odczuwa lęk i wyobcowanie, aż w końcu próbuje na nowo określić własną osobę. Kosztuje go to wiele, bo musi zmierzyć się z dylematem, czy woli żyć w nieświadomości, w miarę spokojnie i w pewnym sensie wygodnie, czy też wybierze świadomość, a tym samym niepewność i niebezpieczeństwo. Żeby dokopać się do własnej tożsamości będzie musiał poznać otaczający go świat i rozpoznać rządzące nim mechanizmy - na nowo, po swojemu, takie jakie są w rzeczywistości a nie takie jak są kreowane. Prawdziwy moment zwrotny nastąpi natomiast w tym dniu, kiedy pewna kobieta zaskoczy go wyznaniem miłości i tym samym na nowo zostaną obudzone w nim tłumione dotąd potrzeby. Samostanowienie, wolność, odrębność, przynależność, przyjaźń, uczciwość, braterstwo, bezpieczeństwo to wartości które staną się znów dla niego ważne. Zapragnie do nich dążyć i w ich imię postanowi przeciwstawić się systemowi.
Wracając do Winstona Smitha, kiedy odseparowuje się od mas, kiedy zaczyna zauważać własną odrębność i odmienność, to z początku odczuwa lęk i wyobcowanie, aż w końcu próbuje na nowo określić własną osobę. Kosztuje go to wiele, bo musi zmierzyć się z dylematem, czy woli żyć w nieświadomości, w miarę spokojnie i w pewnym sensie wygodnie, czy też wybierze świadomość, a tym samym niepewność i niebezpieczeństwo. Żeby dokopać się do własnej tożsamości będzie musiał poznać otaczający go świat i rozpoznać rządzące nim mechanizmy - na nowo, po swojemu, takie jakie są w rzeczywistości a nie takie jak są kreowane. Prawdziwy moment zwrotny nastąpi natomiast w tym dniu, kiedy pewna kobieta zaskoczy go wyznaniem miłości i tym samym na nowo zostaną obudzone w nim tłumione dotąd potrzeby. Samostanowienie, wolność, odrębność, przynależność, przyjaźń, uczciwość, braterstwo, bezpieczeństwo to wartości które staną się znów dla niego ważne. Zapragnie do nich dążyć i w ich imię postanowi przeciwstawić się systemowi.
O tym właśnie jest dla mnie ta książka Orwella - o miłości i wolności. Te dwie wartości stanowią największą alternatywę dla patologicznego systemu. Pewnie, że mógłbym się tutaj rozpisywać o takich tworach jak Policja Myśli, ekrany kontrolujące każdy krok obywatela, przytoczyć co się dzieje kiedy nastaje Tydzień Nienawiści czy też przytoczyć kim są Młodzi Kapusie. Mógłbym opowiedzieć więcej o Nowomowie, ale nie chce wam streszczać całej książki. Orwell pisze w tak ciekawy, obrazowy i przerażająco autentyczny sposób, że nie mam wręcz odwagi tego robić. Wspomnę tylko, że rozdziały o manipulacji językiem są bardzo ciekawe i osoby uważne też znajdą wiele widocznych odniesień między innymi do naszej współczesnej polskiej rzeczywistości. W zamian za to wolę zwrócić waszą uwagę na to, że tą książkę powinien przeczytać każdy z nas ku wspomnianej wcześniej przestrodze, ale też jako realny pomysł na remedium na dzisiejsze czasy. Warto też zrozumieć mechanizmy manipulacji społeczeństwem, którym jesteśmy poddawani na chwilę obecną polegające na podsycaniu zagrożenia z zewnątrz. Mam tu na myśli terroryzm, uchodźców, starcie Wschodu i Zachodu. Stara prawda mówi o tym, że człowieka oczytanego trudniej oszukać i zmanipulować, ale ważne jest też to by czytać te książki które uczą nas myślenia i wzbudzają refleksje dotyczące naszego człowieczeństwa i zezwierzęcenia. "Rok 1984" Orwella zdecydowanie jest tego typu książką i zachęcam do poświecenia swego czasu i pochłonięcia tych niespełna 300 stron. Naprawdę nie będzie to czas zmarnowany, a może zmienić sposób patrzenia na świat u wielu osób. Tak w duchu tej lektury i refleksji osobistej po jej przeczytaniu mam ochotę wykrzyczeć...ale co ? Chyba posłużę się słowami wykrzyczanymi przez Zacka de La Rocha w utworze RATM - "Wake up", bo one oddają to co czuję w tym momencie :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz