Rewelacyjny zbiór opowiadań! Łukasz Orbitowski chciał, żeby świat spłonął kiedy pisał te opowiadania. Świat wprawdzie nie spłonął, ale udało mu sie skutecznie podpalić moją wyobraźnię. Aż trudno uwierzyć, że są to dopiero początki tego obecnie znanego autora, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, to co sam mówił na temat wieku optymalnego dla początkującego pisarza na spotkaniu z czytelnikami w którym brałem udział. Powiedział on mianowicie, że najlepiej poczekać z prawdziwym pisaniem do trzydziestki, ale kiedy czytałem "Wigilijne psy i inne opowieści " to pomyślałem sobie, że gdyby ktoś miał zaczynać w takim stylu jak ma to miejsce w tej książce, to nie ma na co czekać i śmiało można odpalać z talentem przed wspomnianą trzydziestką. Aż dziw bierze, że te opowiadania mają ponad dziesięć lat. Są świeże i nie widać na nich ani grama kurzu.
Z Łukaszem Orbitowskim, a ściślej rzecz biorąc z jego twórczością, spotkałem się pierwszy raz przy okazji "Szczęśliwej ziemi". Było w tym trochę przypadku, bo ja osobiście nie wierzę w przeznaczenia i tego typu pierdoły. W każdym razie jedna z księgarni, zdaje się było to Publio, wypuściło tego e-booka w promocji za darmo. Żal było nie skorzystać, więc zgarnąłem na półkę i zacząłem lekturę. Książka zrobiła na mnie niemałe wrażenie i muszę stwierdzić, że oprócz tego że jest bardziej dojrzała i dopracowana, to czuć w niej ten klimat z "Wigilijnych psów" właśnie. W przypadku "Innej duszy" mamy już do czynienia z innym, takim bardziej dorosłym już i po części ułożonym Orbitowskim, choć ciągle czuć w nim ten buntowniczy zadzior. Najważniejsze jednak, że znów byłem pod dużym wrażeniem książki.
Że zbiorami opowiadań bywa różnie, natomiast ja bardzo lubię ten gatunek jeśli oczywiście są dobrze dobrane. Czasem są one niefortunnie dobrane, a nawet ma się wrażenie, że to upchane na siłę odrzuty z innych książek. Naprawdę trzeba nie lada umiejętności, żeby zaciekawić i zaangażować czytelnika w historię w trakcie tej krótkiej przecież formy, kiedy to nie ma zbytnio miejsca i czasu na wstęp, wprowadzenie, budowę postaci. Powieść daje ogromne pole do popisu i przestrzeń których tutaj może zabraknąć pisarzowi. Łukasz Orbitowski radzi sobie świetnie w "Wigilijnych psach". Jego bohaterowie z miejsca przykuwają do fotela i aż człowiek chce żeby akcja trwała i trwała, a tu niestety już koniec, ale mimo to że wiele z tych opowiadań aż chciało by się czytać w formie pełnowymiarowej powieści, to tylko że względu na możliwość dłuższego obcowania z tymi historiami. Nie ma się bowiem uczucia niedosytu, pośpiechu, czy pobieżności. Opowiadania, które tu znajdziemy są utrzymane w większości przypadków w klimacie horrorów, bądź swego rodzaju fantastyki. Autor w większości z nich porusza się w rzeczywistości z pogranicza jawy i snu, a granica pomiędzy realnością i wyobraźnią zaciera się i jest praktycznie nie do uchwycenia. Akcja tych opowiadań toczy się na krakowskich osiedlach, między innymi na Nowej Hucie, a blokowiska widziane oczami Orbitowskiego nabierają grozy w mocniejszym wydaniu niż choćby zamki Transylwanii, czy krajobrazy wiktoriańskiej Anglii. Bohaterowie to cała paleta osobliwości, a już tym bardziej zasługują na uwagę spersonifikowane przedmioty, czy też duchy wdzierające się w świat żywych. Co do tematyki opowiadań, to znajdziemy tutaj zarówno historie życiowych nieudaczników, mścicieli, socjopatów czy też marzycieli. Tematyka może i zróżnicowana, ale klimat jak wspomniałem wcześniej spójny i to świadczy moim zdaniem o niewątpliwej sile tego zbioru. Trudno uniknąć porównań do klimatu Stephena Kinga, zwłaszcza że autor sam przyznaje się do fascynacji tym pisarzem w latach młodości. Wiem, że niektórzy nie lubią porównań, ale w przypadku tak dobrej prozy porównania w żadnym wypadku nie zaszkodzą.
U Orbitowskiego bardzo duże znaczenie ma język, którym posługują się jego bohaterowie, a jest on dosłowny i konkretny, naładowany wulgaryzmami, ale czyni to z umiarem. Magii dodają mu miejskie legendy którymi żywią się bohaterowie tych opowieści, jak również fakt że mamy tu do czynienia z całą plejadą rozmaitych osobliwości jeśli chodzi o napotykane tu postacie. Poza tym autor nie pozwala im na chwilę spokoju, co sprawia również, że czytelnik także nie powinien się nudzić. Mi osobiście się podobało i to bardzo. Pewnie jeszcze nie raz wrócę do Łukasza Orbitowskiego, a "Wigilijne psy" polecam bardzo mocno!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz